GRY
trwa inicjalizacja, prosze czekac...

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział V

             


                 Czasami lepiej jest godzić się na mniejsze zło, na coś, co nie da nam szczęścia i nie przyniesie smutku, niż na chwilowe szczęście i następującą po jego utracie rozpacz. Lepiej jet mi oszukiwać serce i otwierać je każdego dnia na nowo dla niewłaściwego mężczyzny, ponieważ ten właściwy nie zasługuje na moje oddanie i miłość. Łatwiej jest mi więc związać się Billem, niż żyć resztkami złudnej, głupiej nadziei, że Malik kiedykolwiek spojrzy na mnie jak na kobietę, dla której chce żyć. Nadal będę samotna, bo nigdy nie dam Billowi aż tyle siebie, ile mogłabym dać Zaynowi, gdyby ten tylko chciał to wziąć we właściwy sposób. Wierzę, że z czasem przyzwyczaję się do Billa i może uda nam się przeżyć coś na wzór miłości. Może kiedyś zapomnę o tym, że Zayn istniał? Powinnam. Przecież wraz z końcem wakacji wracam do domu, do Polski. Wątpię, żeby on chociaż raz o mnie wspomniał czy... zatęsknił. Oczekiwałabym po nim zbyt wiele prosząc by nie wymazywał mnie ze swojej pamięci. Przecież Zayn miał i jeszcze będzie mieć takich jak ja na pęczki. Nie jestem ani pierwsza, ani ostatnia. Jak to jest, że daje się mu tak łatwo zmanipulować i końcem końców brakuje mi jego bliskości, której nie chcę? Co on ze mną robi? Kiedy wczoraj poczułam jego silne ramiona, ciepły powiew wydychanego przez niego powietrza, muśnięcie jego gorących warg na mojej zimnej skórze, zadrżałam. Poczułam, jak moje ciało drętwieje ze strachu i przeszywa je miliard dreszczy potęgujących napięcie między nami. Nie wiem  w jaki sposób znalazłam w sobie tyle sił, by powiedzieć mu żeby przestał. Jego usta wydają się być tak idealnie dopasowane do mojej bladej skóry. Nie mam zielonego pojęcia, po co poszłam potem do niego. Potrzebowałam... jego dotyku i zapachu. Potrzebowałam wszystkiego, co sprawia, że czuję się bezpiecznie. Nie planowałam pocałować go w policzek. Nagle uznałam, że to właściwe posunięcie, które zmusiło mnie do ucieczki, ponieważ moje usta nie chciały przestać tylko i wyłącznie na policzku. Chciały ciepła jego warg. Nie mogłam do tego dopuścić, by popełnić największą głupotę moje życia i dać mu to, na co czekał odkąd tu przyjechałam. Wiem, ile może zadać mi cierpienia odkładając mnie na półkę do reszty kolekcji zakurzonych, porcelanowych lalek którymi niegdyś się bawił. Nie chcę tak. Nie chcę być kolejną odhaczoną pozycją na liście. Nie ja.
                  Rano znów musiałam wstać wcześnie. Nie było to łatwe, bo zmrużyłam oczy tylko na 30 minut, gdyż myśli o Maliku nie przestawały zaprzątać mojej głowy. Nie przyszedł do mnie dzisiaj rano. Od jego matki dowiedziałam się, że Zayn jeszcze śpi, a ja mam mu zanieść śniadanie do jego pokoju. Poinformowała mnie także, że drzwi są otwarte. Udałam się do kucharki i poprosiłam, żeby przyrządziła jakieś kanapki dla syna szefa. Nigdy wcześniej nie miałam z nią do czynienia. Starsza kobieta podczas przygotowywania posiłku spojrzała w moje oczy i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Ty pewnie jesteś April. - zaczęła.
- Tak. - odparłam odwzajemniając jej mimikę.
- Zayn mi o tobie opowiadał. - odparła. - Zayn to dobry chłopak, tylko zagubiony. Ty możesz go sprowadzić na dobrą drogę, bo Tobie ufa.
- Nie rozumiem.
- On nie jest zły. Nie chce nikogo ranić. Bardzo Cię lubi i zawsze stanie po Twojej stronie.
- Tak pani powiedział? - zapytałam.
- Nie musiał. Ja to po prostu wiem. Znam go odkąd przyszedł na świat. Pamiętaj, że masz w nim oparcie. - powiedziała i wręczyła mi tacę z kanapkami.
- Zapamiętam i dziękuję. - odparłam z mimowolnym uśmiechem wychodząc z kuchni.
Co on miała na myśli? Zayn jej o mnie opowiadał? Nie.. to niemożliwe. Przecież, nie jestem dla niego nikim więcej niż przypadkową znajomą. Z resztą my się nawet nie znamy. No właśnie.. Nie znamy się! Więc dlaczego ja wpadłam po uszy? Dlaczego nie umiem tak po prostu zamrozić myśli w mojej głowie na jego temat? Dlaczego z jednej niewinnej myśli która tylko ot tak przeleci przez moją głowę, rodzi się miliard innych?


                  Kiedy stanęłam pod jego drzwiami, przypomniało mi się, jak była tu wczoraj ta laska. Do oczu napłynęły mi łzy, lecz nie mogłam pozwolić ani jednej z nich popłynąć wzdłuż mojego bladego policzka. Weszłam do pokoju bez pukania. Położyłam tackę na stole i rozejrzałam się po pokoju. Ulokowałam moje spojrzenie w łóżku, na którym spał Zayn. Postanowiłam podejść bliżej. Delikatnie usiadłam na skraju łóżka i pogładziłam dłonią jego gorący policzek, a następnie włosy. Były tak miękkie w dotyku. Malik oddychał tak spokojnie, lekko. Jego klatka piersiowa równomiernie unosiła się i opadała. Wyglądał pięknie. Bojąc się, że się przebudzi postanowiłam opuścić jego pokój. Kiedy byłam już w drzwiach usłyszałam szelest kołdry i cichy szept - April, jednak nie mogłam się odwrócić za siebie. Spłoszyłam się i wyszłam. Zajęłam się resztą moich obowiązków i kiedy skończyłam, była równa 18. Dzisiaj miałam dość sporo pracy, gdyż druga pokojówka nie przyszła dzisiaj do pracy i to  ja zmuszona byłam odwalić za nią całą robotę. Uzgodniłam to z szefową i powiedziała, że dostanę dzień wolny. Termin zależy ode mnie. Kiedy weszłam do pokoju skonana po ciężkim dniu, dostałam wiadomość od Billa, że wpadnie po mnie za pół godziny i pojedziemy na przejażdżkę. Nie ucieszył mnie wcale ten sms. Byłam zmęczona, poirytowana tym, co dzieje się w moim życiu i na dodatek marzyłam o śnie. Odpisałam mu krótkim "Ok." i poszłam wziąć prysznic na przebudzenie. Założyłam na siebie pierwsze, lepsze ciuchy z dna szafy i po 20 minutach gotowa byłam do wyjścia.
                 Zeszłam do recepcji, aby poczekać tam na Billa, ale kucharka widząc mnie na dole wyszła do mnie i upomniała mnie o tackę której nie odniosłam. Przeszedł mnie dreszcz na myśl o tym, że ponownie muszę iść do jego pokoju. Modliłam się w myślach, żeby spał. Po cichu, ostrożnie otworzyłam drzwi do jego pokoju i weszłam do środka szybkim krokiem nie widząc nigdzie Mulata na horyzoncie. Chwyciłam za tacę i chcąc wychodzić odwróciłam się szybko na pięcie i dobiłam do czyjegoś nagiego torsu. Oczywiście był to on. Tacka z pustym talerzem i kubek po herbacie spadły na ziemię i się potłukły, a Zayn nie zważając na to przyciągnął mnie do siebie z całej siły i spojrzał głęboko w oczy. Nasze klatki piersiowe się stykały.
- Nie ładnie wchodzić bez pukania, mogłem być nagi. - zaśmiał się.
- Ale nie jesteś -odparłam krótko i chciałam się mu wyrwać, ale nie byłam w stanie.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał wsuwając dłoń pod tylni skrawek mojej cienkiej bluzki. Przeszły mnie dreszcze.
- Właściwie, to Bill ma po mnie przyjechać, bo chce mnie zabrać na przejażdżkę.
- Mhm... czyli nigdzie nie idziesz - zaśmiał się cwaniacko i gładził skórę moich pleców swoją delikatną dłonią kreśląc na nich pod materiałem nieznane wzory.
- Nie ja... - chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi w połowie zdania.
- Ciii... - nigdzie Cię nie puszczę - wyszeptał i oparł swoje czoło o moje.
- Zayn! - zirytowałam się, kiedy odzyskałam umiejętność trzeźwego ocenienia sytuacji. Zaczęłam się mu wyrywać. Puścił mnie. - Oszalałeś? - zapytałam i zaczęłam podążać w stronę drzwi. Zayn wyprzedził mnie i tym samym zamknął je przede mną na klucz. - Daj ten klucz! - wkurzyłam się nie n żarty i próbowałam otworzyć jego mocno zaciśniętą pięść w której uwięziony był klucz. On się tylko śmiał.
- Złość piękności szkodzi. - powiedział słodko.
- Żebym ja za moment nie zaszkodziła twojej piękności. - odparłam w gniewie. - Zayn, on tam na mnie czeka! Muszę iść! - tłumaczyłam mu.
- Nic nie musisz. - odparł zobojętniałe. - Puszczę Cię, jeśli chcesz iść. Okay, nie ma problemu. Ale spójrz mi w oczy i powiedz, że chcesz iść na randkę z Billem. Że chcesz to zrobić dobrowolnie dla własnej przyjemności. - powiedział gładząc mój policzek wolną dłonią.
- Chc.. - zawahałam się przy odpowiedzi.
- Powiedz, że chcesz. - powtórzył.
- Nie chcę. - odparłam i spuściłam wzrok.
- W takim razie kochanie jesteś zmuszona spędzić ze mną cały wieczór. - puścił mi oczko i musnął kciukiem moje wargi, które zadrżały od jego dotyku. W tym też momencie w pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz: Bill. Uniosłam zdezorientowane oczy na Zayna, a ten tylko wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć "Wybór należy do Ciebie". Odebrałam.
- Hallo? - zaczęłam.
- Lena, czekam na ciebie. Gdzie ty jesteś? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Przepraszam Bill, ale... nie czuję się dobrze i musimy przełożyć nasz wypad.
- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.
- Nic takiego. Tylko trochę mnie mdli, nie przejmuj się. Przesiedzę cały wieczór w moim pokoju i będę oglądać jakieś telenowele online. - powiedziałam patrząc na Zayna, który był z siebie zadowolony.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia jutro. Kocham Cię. - odparł.
- Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- No no no... - zaśmiał się Malik. - Nie wiedziałem, że umiesz aż tak wybornie kłamać kochanie. - przygryzł dolną wargę.
- Ale ja nie kłamałam. Na prawdę mnie mdli na twój widok. - przesłałam mu wymuszony uśmiech.
- To było niemiłe wiesz? - zapytał nieco rozzłoszczony.
- Tak jak i to, że trzymasz mnie tu wbrew mojej woli!
- Ja się tylko staram cię ochronić!
- Przed kim?!
- Przed Billem! Słuchaj, widziałem setki takich jak on i dobrze wiem jak skończy się wasza znajomość! Będzie chciał cię tylko przelecieć, a kiedy już mu się to uda, to Cię zostawi! Aż taka ślepa jesteś?! - wykrzyczał prosto w moją twarz. Po moim policku spłynęła łza, którą momentalnie otarłam.
- Jednak wciąż jest lepszy niż ty! Biedny pan Malik krzywdzony przez kobiety, które na dobrą sprawę tylko przelecisz i zostawisz! Może chcesz się z nimi spotkać jeszcze raz, ale pojawia się problem, bo nawet nie wiesz jak miały na imię! - wydarłam się na niego.
- Nic o mnie nie wiesz... - odparł.
- I nie chce. - powiedziałam poczym ruszyłam w stronę drzwi szarpiąc za klamkę zapominając o tym, że mnie tu uwięził. - Daj mi ten pieprzony klucz. - dodałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. On z wielką łaską podszedł i otworzył mi je. Wyszłam bez słowa trzaskając za sobą drzwiami.
                Zapomniałam o tacce, o zbitych naczyniach. Weszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie wpatrując się w oświetlone miasto. Chciałam zadzwonić do rodziców, ale nie mogłam znaleźć telefonu w kieszeni. "Świetnie. Został u tego imbecyla." - powiedziałam sama do siebie. Adrenalina w moim organizmie skoczyła do tego stopnia, że nie potrzebowałam już kawy, a o spokojnym śnie mogłam zapomnieć. Siedziałam tak w  ciszy obserwując wszystko, co dzieje się za oknem. Mrok już zapadał. Było mi głupio za to, co mu powiedziałam, ale... on sobie przecież zasłużył, czy.. może nie? Byłam zła na samą siebie. Przecież widziałam w jego oczach jak mocno go zabolały moje słowa. Bez chwili namysłu zeskoczyłam z parapetu i wtargnęłam do jego pokoju. Nie było go tam. Przypomniało mi się, jak mówił, że lubi wchodzić na dach, kiedy chce pomyśleć lub gdy coś go dręczy. Szybko pobiegłam na czwarte piętro w poszukiwaniu drabinki prowadzącej na dach. Znalazłam ją za ciężkimi, metalowymi drzwiami z napisem "Nie wchodzić!". Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szyb był otwarty, to znaczy, że on tam jest. Wspięłam się po cienkich szczeblach drabiny tym samym znajdując się na szczycie. Rozejrzałam się dookoła. Dach był płaski, przez co nie obawiałam się, że spadnę. Wytężyłam mój wzrok w panującym od niedawna mroku i dostrzegłam jego postać. Siedział z plecami opartymi o komin. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam do niego podejść.




***Punkt widzenia Zayna***

                 Chciałbym ją znienawidzić. Tak byłoby prościej tolerować jej obecność w hotelu, w moim życiu, w mojej głowie. Chyba ją kocham. Wiem, że nie powinienem, bo nic z tego dobrego nie wyjdzie. Chciałbym umieć potraktować ją z chłodem, ale nie jestem w stanie, bo kiedy tylko ją widzę, to tracę kontrolę nad samym sobą. Czuję, że jeśli jej nie dotknę, to zwariuję, bo potrzebuję jej do życia niczym wody. Jest wszystkim, o czym myślę. Minęły dopiero cztery dni, a ja ją pokochałem. Kiedy to się stało? Jej słowa bolały, bo brzmiały niczym oskarżenie. Ale w gruncie rzeczy, ona ma rację. Chciałbym jej nigdy nie spotkać. Chciałbym, żeby nie istniała. Chciałbym żeby choć raz spojrzała na mnie jak na faceta, któremu nie boi się zaufać. Kiedy tak trwałem w zamyśleniu, usłyszałem ciche, ostrożne kroki zmierzające w moim kierunku, obejrzałem się za siebie i dostrzegłem ją na tle księżyca w pełni. Szła w moim kierunku nerwowo bawiąc się dłońmi, jej oczy pozbawione były tego charakterystycznego blasku, a na twarzy malował się strach połączony ze smutkiem. Jej śliczne włosy rozwiewał wiatr. Stanęła nade mną w odległości metra.
- Wiedziałam, że Cię tu znajdę. - zaczęła spoglądając na mnie.
- Po co przyszłaś? Chcesz jeszcze coś dopowiedzieć? Może to, że jestem skończonym skurwielem. - syknąłem.
- Nie. - kucnęła na przeciw mnie - Chcę cię przeprosić. Powiedziałam za dużo.
- Powiedziałaś, co chciałaś powiedzieć. - wzruszyłem ramionami i odpaliłem papierosa zaciągając się nim.
- Zayn, nie traktuj mnie tak. Ja na prawdę żałuję. Nienawidzę przepraszać i nie mam tego w swoim zwyczaju. Wiele mnie kosztuje bycie tu teraz z tobą i błaganie cię, byś zapomniał o tym, co było powiedziane. - oparła dłonie na moich skulonych kolanach.
-Dlaczego masz mnie za takiego dupka? - zapytałem nagle poczym zaciągnąłem się ponownie.
- Bo... - zamilkła.
- I o czym my mamy jeszcze rozmawiać? - zapytałem wyrzucając peta.
-Zayn... - zaczęła.
- Daj spokój. - odparłem z ironią.
- Nie. Nie dam ci spokoju dopóki nie zrozumiesz, że w tym momencie moja duma poważnie cierpi, bo błagam o przebaczenie faceta którego niejednokrotnie miałam ochotę udusić, który potrafi do tego stopnia namieszać w moim życiu, że nie wiem, jak się nazywam, faceta, który wysyła mi tyle sprzecznych sygnałów, że już sama nie wiem, co jest grane i co czuję. Przepraszam cię za to ostatni raz. Nie wybaczysz mi? Trudno. Jakoś to przeżyję. - powiedziała poczym się podniosła.
- Czekaj! - krzyknąłem półgłosem i chwyciłem jej dłoń, ona usiadła obok mnie. - Przeprosiny przyjęte kochanie. - uśmiechnąłem się szeroko do niej. - Zależy ci na mnie i dlatego jesteś zazdrosna. - dodałem i objąłem ją ramieniem.
- Chyba kpisz. Nie jetem zazdrosna - próbowała się wykręcić.
- Jasne... - pokiwałem głową śmiejąc się.
- Znowu chcesz się pokłócić? - zapytała.
- Nigdy więcej. - odparłem i złączyłem nasze palce. Wolną dłonią pogładziłem jej policzek, a następnie złożyłem na nim delikatny pocałunek, nie mogąc się od niego oderwać muskałem go jeszcze prze kilka sekund, ona na nowo zamarła, a ja zacząłem błądzić dłonią po jej plecach dostając się ponownie pod materiał niebieskiej, luźnej bluzki. Zwiększyłem dystans między naszymi twarzami i wyszeptałem tonąc w jej oczach. - Jeśli nie chcesz, to powiedz żebym przestał. Ona nic nie powiedziała, więc pocałowałem kącik jej malinowych ust, byłem w stanie poczuć jak drżą.
- Zayn, - wyszeptała. - Przestań. - po tych słowach to ja zamarłem.
- Dlaczego? - zapytałem wyjmując dłoń spod jej bluzki.
- Mam chłopka. - odrzekła.
- Wiem. - wplątałem palce w jej włosy. - Nie dajesz mi o tym zapomnieć.
- Proszę... Nie róbmy niczego, co będziemy potem żałować. - wyszeptała również wplatając palce w moje włosy, poczym wyjęła je gładząc moje policzki i wtuliła się w mój tors.
- Wiem, że byłaś u mnie rano... czułem twój dotyk. - powiedziałem obejmując ją mocno ramieniem i zacząłem gładzić jej ramię.
- Nie chciałam Cię obudzić. - odparła.
- Nie szkodzi, spodobało mi się to. - zaśmiałem się cicho. - Bill to szczęściarz. - dodałem.
- Jemu to powiedz. - wyszeptała.
- April, nie chcę żebyś mnie uważała za skończonego gnojka. Nie jestem taki. Na prawdę. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wczoraj między mną a Annie do niczego nie doszło. Ona mnie pocałowała, a ja kazałem jej wyjść z pokoju. - broniłem się.
- Wierzę ci. - usłyszałem.
- Zostańmy chociaż przyjaciółmi. - zaproponowałem.
- Oscar Wilde kiedyś powiedział, że "między mężczyzną a kobietą przy­jaźń nie jest możli­wa. Na­miętność, wro­gość, uwiel­bienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń." - zaśmiała się.
- Więc zawsze możemy zostać namiętnymi kochankami. - pocałowałem ją w głowę.
- Nigdy w życiu. - zaśmiała się.
- Przekonamy się kochanie, wiem, że trudno jest ci się mi oprzeć. - poruszyłem brwiami i zaśmiałem się.
- Zdaje ci się. - odparła. - To raczej ty nie możesz się oprzeć dotykaniu mnie.
- Chciałabyś - zażartowałem.
- Mhm... - wymamrotała, a jej ciało przeszedł zimny dreszcz.
- Zimno ci? - zapytałem.
- Trochę. - odparła.
- Wracamy? - zapytałem obejmując ją w pasie.
- Tu mi jest dobrze. - odparł i zamknęła powieki.
- Tylko nie zaśnij znowu.
- Nie zasnę - zaśmiała się i ponownie otworzyła oczy. - Zayn! Patrz! - krzyknęła. - Spadająca gwiazda! - wskazała mi palcem.
- Pomyślałaś życzenie? - zapytałem.
- Tak, a ty? - spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem.
- Też. - odparłem. Zauważyłem, że jej powieki robią się coraz cięższe. Była wykończona całodniową harówką. - Chodź królewno, bo widzę, że marzysz o śnie. - pomogłem jej wstać i oboje wróciliśmy pod nasze pokoje.
- Powiesz mi, o co poprosiłaś spadającą gwiazdę? - uśmiechnąłem się słodko do niej.
- Nie, bo się nie spełni. - odparła i pocałowała mnie w policzek na dobranoc.
- Śpij dobrze. - wyszeptałem, kiedy zniknęła za drzwiami. Później sam udałem się do swojego pokoju.                    Wziąłem prysznic i położyłem się na miękkim łóżku. Przypomniałem sobie, co stało się na dachu, o tym co powiedziała, o tym, że mało brakowało, a pocałowałbym ją. Wiem, że pragnęła tego pocałunku równie mocno co i ja. Czułem jej bicie serca i przyśpieszony oddech. Chciała, żebym ją pocałował, więc czemu kazała mi przestać?


PS. Przepraszam, że jest taki krótki. Ogólnie nie jestem zadowolona z tego rozdziału. 

7 komentarzy:

  1. Super! Myślę, że w kocu Lena da mu szansę i będą razem :)
    Lubie takiego zadziornego Malika hahahaha xD
    Pisz dalej i nie przejmuj sie brakiem komentarzy :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;) Te słowa wiele dla mnie znaczą ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Wyczekałam tą część to i kolejną wyczekam ;) Chyba nie czytałam lepszych ff ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że podoba ci się moje ff xx ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest takie perfekcyjne, że aż nie wiem co napisać, serio idealne w każdym calu:) Jedno Ci powiem, pisz dalej i dużo!:D Dzięki, że mogę to czytać<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak na razie nie mam zamiaru kończyć tego opowiadania ;) Do perfekcyjności jeszcze tutaj dużo brakuje xx

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwwww <3 słodko c:

    OdpowiedzUsuń