GRY
trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział IX




              Pół nocy nie spałem, zastanawiając się, jak ją zatrzymać w Bradford. Przychodziły mi do głowy różne scenariusze, plany i pomysły. W tym najbardziej desperackim mówiłem jej, że ją kocham. Przecież, nie uwierzyłaby mi, nie po tym co widziała, a widziała dużo. Widziała tyle kobiet przewijających się przez drzwi do mojego pokoju, że nie będzie w stanie uwierzyć  w żadne moje wyznanie. A co jeśli wyjawię jej, że ją kocham, a ona powie, że nie czuje tego samego? Umarłbym pod ciężarem tych słów. Udało mi się zasnąć dopiero około 7 rano, czyli dokładnie wtedy, kiedy ona wstawała do pracy. Miałem piękny sen... była w nim ona i ja. Sam na sam pośrodku letniej polany skąpanej w promieniach porannego słońca. Trzymałem jej dłoń, a ona uśmiechała się do mnie promiennie. W jej oczach mienił się blask tysiąca gwiazdy, z których każda jedna tliła się mocniejszym blaskiem niż pozostałe. Prowadziliśmy jakąś nic nieznaczącą rozmowę. W pewnym momencie ująłem lekko jej podbródek i połączyłem nasze usta w czułym, wyczekanym pocałunku, który ona odwzajemniła. Uśmiechała się całując moje usta. Kiedy nasze wargi się oddaliły, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo ubiegła ją moja mama, który zerwała ze mnie ciepłą kołdrę tym samym mnie budząc. Zamruczałem z niezadowoleniem czując zimno opiewające moje ciało. Otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na mamę która stała nade mną.

- Zayn, wiesz która jest godzina? - zapytała.
- Wczesna. - odparłem na nowo przykrywając się kołdrą.
- Jest już 14! - krzyknęła na mnie i zdarła ze mnie kołdrę.
- No i? - zapytałem wtulając się w poduszkę.
- Jak no i? Jest niedziela. Piękny dzień, a ty śpisz! Wstawaj w tej chwili i pomóż w kuchni. Pozmywaj naczynia, cokolwiek. Z resztą powinieneś się wreszcie zacząć uczyć! Wiem, że są wakacje, ale ty masz synku egzamin za niedługo i musisz go zdać. Przestań w końcu tyle imprezować i weź się za coś pożytecznego. - wykrzyczała. Momentalnie przeszła mi ochota na dalsze spanie.
- Pamiętam o egzaminie. - odparłem.
- To dobrze, ale czy otworzyłeś w ostatnim czasie książkę lub przewertowałeś notatki z wykładów? - zapytała, a ja kiwnąłem przecząco głową.
- Jutro się za to wezmę. - oznajmiłem.
- Dzisiaj. - odparła surowo. - Powiedz mi jeszcze Zayn... co się tu wczoraj działo? - zapytała siadając na łóżku obok mnie.
- O co pytasz? - przejechałem dłonią po moich czarnych włosach.
- Wiesz o co. - stwierdziła. - Co tu robiła wczoraj policja? - zapytała nagle.
- Nic. - wzruszyłem ramionami.
- Kilka osób widziało, jak cię wyprowadzają w kajdankach... - ciągnęła dalej temat.
- Kilka osób, czyli kto? - zapytałem. Miałem ochotę znaleźć tych kilka osób i je roznieść. Kable!
- Nieważne. - usłyszałem. - Powiesz mi, co się wydarzyło?
- Nic mamo. Zwykła pomyłka. Wzięli mnie za kogoś innego. Przecież gdybym to ja był winien, to nie siedziałbym tu teraz z tobą, tylko w jednej z cel. - uśmiechnąłem się delikatnie, co ona odwzajemniła. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. To by ją zraniło.
- Wierzę ci słoneczko. - odparła. - Jest tylko jeszcze jedna sprawa, która mnie niepokoi... - zaczęła.
- Jaka? - zaciekawiłem się.
- Twoja znajomość z tą polką. W co ty się pakujesz? - zapytała, a we mnie zaczęła się gromadzić złość.
- W nic. - wzruszyłem ramionami.
- Spędzasz z nią bardzo dużo czasu.
- Po prostu lubię z nią rozmawiać. - spojrzałem na mamę.
- Dobrze, ale nie o to mi chodzi.... Podoba ci się?
- Kto? Lena?! Nie. - odparłem.
- Na pewno? - chciała się upewnić.
- I tak za dwa tygodnie wyjedzie. - wzruszyłem ramionami.
- Czyli jednak... - westchnęła głośno.
- Co miało znaczyć to westchnięcie? - zapytałem lekko oburzony.
- Nic synku, ale ona nie jest stąd. Nie jest taka jak my, jak ty. Jest chrześcijanką, ty Muzułmaninem. Ona mieszka w Polsce, ty w Anglii. Ona wyjedzie, a ty zostaniesz. Nie nakłonisz jej do tego, żeby tu zamieszkała. A nawet jeśli zechce wrócić do Bradford w przyszłe wakacje, to twoje serce może już ulokować swoją miłość w innej kobiecie. - wygłosiła swój monolog, który tylko przytwierdził mnie do ziemi i osłabił mnie oraz moje nadzieje na jakąkolwiek wspólną przyszłość z April.
- Mamo.... - zacząłem. - I tak nie mam na co liczyć. Ona na mnie nie reaguje, tak jak inne dziewczyny. Jest odporna na moje starania, a co najgorsze, nie ufa mi. - wyżaliłem się. - Sam jestem sobie winien. Gdybym to rozegrał w inny sposób, to ona widziałaby we mnie fajnego faceta, a tak... widzi tylko gnojka, który lubi się bawić kobietami.
- Zayn, nie bądź dla siebie taki surowy. - pogładziła mnie po głowie, tak jak małego chłopca, który się rozczula nad popsutą zabawkową wyścigówką. - Może, to nawet lepiej, że jest tak jak jest? Lena wyjedzie, zapomnisz o niej. Wszystko minie. Za to Alice będzie tutaj. Możecie na nowo spróbować. Tworzyliście taką wspaniałą parę. - dodała.
-Lena jest dla mnie ważna, nie Alice. - odparłem stanowczo. - Chyba ją... to znaczy... myślę, że... Lena... Kocham ją. - wydusiłem w końcu.
- Dlaczego? - zapytała.
- Nie wiem. Kocham ją za to jaka jest. Kocham ją za jej wady oraz zalety. Pozwoliła mi zrozumieć tak wiele spraw... nigdy wcześniej tego nie czułem... czegoś tak bezinteresownego... Od półtorej miesiąca, kiedy znalazła się tutaj myślę o niej i błagam o jej szczęście, a nie własne.
- Zayn... - zaczęła - To nie ma sensu. - oświadczyła mi. Prawdę mówiąc liczyłem na inną odpowiedź... liczyłem, że mnie wesprze i zdopinguje w dalszych staraniach o serce April, a ona co? Odwodzi mnie od miłości do niej, mówiąc, że Alice jest świetna dla mnie. Zawiodła mnie.
- Wiem, że nie ma. - odparłem. - Ale zależy mi na niej. - powtórzyłem.
- Synku, rozchmurz się  i zrób to o co prosiłam. - rzekła podnosząc się z mojego łóżka.
- Zapomnij o niej? - przewróciłem oczami.
- Nie... pozmywaj naczynia. - uśmiechnęła się ciepło i zniknęła za drzwiami.

                Zapowiadał się świetny dzień. Na dzień dobry okłamałem własną matkę, usłyszałem coś, co mnie zgasiło oraz zdałem sobie sprawę z beznadziejności sytuacji w której się znalazłem. Jestem arcy-frajerem. Podniosłem się łóżka i udałem się do łazienki w celu umycia zębów oraz przemycia twarzy wodą na rozbudzenie, chociaż w zasadzie po tej porannej rozmowie, nie było mi to potrzebne. Wróciłem do pokoju i stanąłem pod szafą, którą następnie otwarłem na oścież, aby wyszukać jakiś w miarę przyzwoitych ciuchów na dzisiaj. Byłem w złym humorze i nie chciałem niczyjego towarzystwa. Jak na złość usłyszałem czyjeś pukanie do drzwi. - Nie ma mnie!! - wykrzyczałem. Jednak nawet to nie powstrzymało tej osoby od wtargnięcia do mojego pokoju.
- Cześć. - usłyszałem cichy, wesoły głos April. - Jednak jesteś - zaśmiała się melodyjnie. Widziałem na jej policzkach małe rumieńce, które z pewnością były powiązane z tym, że stałem przed nią w samych bokserkach. Kiedy zobaczyłem jej słodki uśmiech, cała złość i rozżalenie poszły w niepamięć.
- Dla ciebie zawsze jestem. - odparłem uśmiechając się szelmowsko i napiąłem mięśnie opierając się rękami o drzwiczki szafy. To ją zawstydziło jeszcze bardziej, bo spuściła wzrok, zupełnie jak w tym momencie, w którym się poznaliśmy.



- Chciałam się z kimś ponudzić, bo tak się składa, że skończyłam już pracę. - rzekła szukając bezpiecznego punktu, w którym mogłaby ulokować swoje spojrzenie, żeby nie wydało się, że boi się spojrzeć na mój nagi tors.
- Zawsze chętnie się z tobą ponudzę kochanie. - odparłem z rozbawieniem. - Usiądź sobie. - skinąłem głową na łóżko. Posłusznie usiadła na jego skraju.
- Wiem, dlatego przyszłam. Wiesz, przeszedł mi już kac. - odparła. Nadal patrzyła w nieznanym mi kierunku.
- Dlaczego jak do mnie mówisz, to nie patrzysz na mnie? - zapytałem nagle przygryzając dolną wargę.
- Wydaje ci się. - odparła zmieszana.
- Nie wydaje mi się. - uśmiechnąłem się cwaniacko. - Spójrz na mnie. - przyjęła wyzwanie i przelotnie obdarzyła mnie spojrzeniem, ale zaraz potem ponownie uciekła wzrokiem. - Boisz się patrzeć na mnie. - powiedziałem zadziornie.
- Nie boję się. - wzruszyła ramionami.
- Boisz się.... bo podoba ci się to, co widzisz i wiesz, że za moment możesz ulec. - wyszeptałem zbliżając się do niej.
- Ulec czemu? - zapytała wpatrując się we własne dłonie. Usiadłem tuż przy niej, najbliżej, jak się tylko dało i brutalnie chwyciłem jej podbródek zmuszając ją, by spojrzała na mnie. Nasze usta dzieliły tylko milimetry.
- Mi - wymruczałem wsuwając prawą dłoń pod materiał jej bluzki, a lewą gładząc jej policzek.
- Oszalałeś - stwierdziła i odepchnęła mnie na bezpieczną odległość. Zaśmiałem się głośno. Była taka uparta.
- Być może. - wyszeptałem do jej ucha.
- Zayn przestań! - zbulwersowała się.
- Co ja znowu robię? - zapytałem zdezorientowany. - Przecież tobie się to podoba - odparłem uwodzicielskim głosem gładząc ją po ramieniu.
- Myślałam, że mogę z tobą normalnie spędzić czas, ale ty wolisz grać w te swoje gierki. - odparła z chłodem podnosząc się z łóżka.
- Czekaj. - rzekłem chwytając jej dłoń. - Już nie będę. - spojrzałem w jej oczy. - Obiecuję.
- Okay, ale jeden nieodpowiedni ruch, a sobie pójdę. - zagroziła mi palcem.
- Nie bredź. - zaśmiałem się i pociągnąłem ją mocno za dłoń i wpadła w moje ramiona, a ja opadłem bezwładnie na łóżko trzymając ją w ciasnym uścisku.
- Zayn! - protestowała.
- Słucham?- zapytałem gładząc ją po włosach.
- Mam sobie pójść? - zapytała.
- Nie dasz rady, bo cię nie puszczę. - odparłem cwaniacko.
- Mam cię opluć? - zapytała z powagą.
- Plując mi w twarz, to tak jakbyś mnie pocałowała.. - odparłem nadal się śmiejąc... wiem.. to zdanie brzmiało dużo lepiej, kiedy trzymałem je w głowie.
- Chciałbyś... - przewróciła oczami.
- A wiesz, że tak? - zapytałem wkradając się dłonią pod materiał jej bluzki.
- Nie lubię, kiedy mi tak robisz... - wzburzyła się.
- A ja wiem, że lubisz. - przygryzłem dolną wargę.
- Jesteś zbyt pewny siebie. - odparła wtulając się w moją klatkę piersiową. Tego posunięcia z jej strony się nie spodziewałem.
- Ale to ci się we mnie podoba kochanie. - wyszeptałem do jej ucha, a ona się tylko zaśmiała. Nadal trzymałem dłoń na jej plecach pod bluzką.
- Masz śliczne perfumy... - stwierdziła wąchając moją szyję.
- Podobają ci się? - zapytałem.
- Mhm. Zayn...
- Słucham kochanie?
- Mógłbyś się w końcu ubrać? - zapytała kreśląc opuszkami palców linię wokół mojego tatuażu na barku.
- Jestem ubrany. - zażartowałem.
- W jednej-piątej tylko.... - odparła.
- Ta jedna-piąta to i tak za dużo. - puściłem jej oczko.
- Jasneeeee... - zaśmiała się.
- No okay, skoro aż tak ci na tym zależy, to się ubiorę. - westchnąłem i zwaliłem ją z siebie, na co ona się zaśmiała.
              Podszedłem ponownie do szafy, aby wygrzebać na jej dnie jakieś ciuchy. Zdecydowałem się na niebieską podkoszulkę z nadrukiem oraz spodnie od dresu. Poszedłem do łazienki aby je ubrać oraz ułożyć włosy.
-Zayn! - usłyszałem nagle.
- Już idę - odparłem odkładając grzebień na umywalkę, po czym podszedłem do niej. Właśnie siedziała po turecku na moim łóżku przeglądając mój album ze zdjęciami. Ciekawiło mnie, skąd go wytrzasnęła, skoro ja szukałem go od tygodni i nie mogłem znaleźć.
- Gdzie był? - zapytałem siadając obok niej i obejmując ją ramieniem.
- Pod twoim łóżkiem.
- Co robiłaś pod moim łóżkiem? - zapytałem robiąc minę wtf.
- Nie chcesz wiedzieć. - roześmiała się.
- Chcę. - pokazałem jej język.
- Oj tam. - odparła. - Ty mi lepiej powiedz kim jest ten przystojniak na zdjęciu stojący obok ciebie.



- Liam Payn. Czemu pytasz?
- Jest... - westchnęła- Taki słodziak... Aż się go chce mocno przytulić i nigdy nie wypuszczać... Taki kochany... Ma takie urocze oczka... Awwww... - zaczęła się nim zachwycać. Nie podobało mi się to.
- Teraz już nie jest taki słodki. -odbąknąłem.
- Czemu? - zapytała.
- Bo wygląda tak. - zacząłem kartkować strony albumu. - Ooo. Jest, proszę. - wskazałem jej zdjęcie.



- Żartujesz? To jedno z najgorętszych ciach na tej planecie... - odparła. - Ma dziewczynę? - usłyszałem.
- Jak dla ciebie, to tak. - odparłem.
- Szkoda... jest taki przystojny i kochany...
- Nie rozpędzaj się. To ja jestem przystojny i kochany. - powiedziałem z samozachwytem.
- Ahaaa...
- Co ci się we mnie nie podoba? - zapytałem zaczynając ją łaskotać.
- Eeeeeej... przestań... - broniła się, jednak ja byłem silniejszy.
- Nie przestanę, dopóki nie powiesz, że to ja jestem przystojny i kochany.
- A czy kiedykolwiek zaprzeczyłam? - zapytała nagle.
- Nie. - pokiwałem przecząco głową.
- Więc czego się ciskasz Malik? - roześmiała się i rozciągnęła moje policzki.
- To boli. - wymamrotałem z miną zbitego szczeniaka.
- Oj, przepraszam. - uśmiechnęła się szeroko i pstryknęła mnie w nos. Chyba nigdy wcześniej nie zachowywała się tak w stosunku do mnie. Co się więc zmieniło, że nagle nie odtrąca mnie, ani nie obraża się, że ją dotykam?
- Daj buziaka. - poruszyłem brwiami i przysunąłem ją do siebie, a ona pocałowała mój policzek, na którym pozostawiła palący ślad swoich ust.
- Ja już zmykam. - zakomunikowała mi, a następnie wstała z mojego łóżka i podeszła w stronę drzwi. - Zobaczymy się jeszcze dzisiaj? - zapytała stojąc w nich, a ja kiwnąłem twierdząco głową.

               Chciałbym umieć to w jakiś logiczny sposób pojąć. Czy ona przed momentem zapytała, czy się jeszcze dzisiaj spotkamy, czy zwyczajnie się przesłyszałem? Nie chciałem, żeby wychodziła, bo kiedy trzymam ją w ramionach, czuję się, jakbym był strażnikiem najcenniejszego skarbu jaki ma ten świat. Chyba w momencie, kiedy mnie pocałowała w policzek, lekko się zarumieniłem, bo sądziłem, że zignoruje moją prośbę o buziaka. Z nią nigdy nic nie wiadomo. Musimy się nacieszyć sobą zanim wyjedzie, ja muszę się nacieszyć nią.
Po krótkiej chwili zachwycania się April, zszedłem do kuchni i zrobiłem to, o co prosiła mnie mama. Oczywiście nie nie obyło się bez krótkiej rozmowy z kucharką.
- Pasowalibyście do siebie. Ja ci to mówię. - tłumaczyła mi.
- Wiem. Ale co z tego? Jesteśmy tylko przyjaciółmi i odpowiada nam tak jak jest teraz. April wyjedzie za dwa tygodnie. - odparłem zmywając ostatni talerz.
- Bzdury! Gdybyś był prawdziwym facetem, to walczyłbyś o kobietę, którą kochasz!  - zaczęła się wymądrzać.
- Pani nic nie wie. Nie widzę sensu zaczynać czegokolwiek, skoro nic nie przetrwa.
- Zayn... jaki ty jesteś dziecinny. - stanęła z założonymi rękami.
- Nie jestem. Myślę racjonalnie i wiem, że nie jestem gotowy na poważny związek, a już na pewno nie z dziewczyną która będzie tysiące kilometrów ode mnie. - tym zdaniem skończyłem temat i opuściłem pomieszczenie.
              Nie lubiłem kiedy ktoś mi suszył głowę w ten sposób, a już zwłaszcza, kiedy miał rację. Jestem dziecinny i nic na to nie poradzę. Gdyby April zrobiła cokolwiek, co poświadczyłoby o tym, że chce spróbować czegokolwiek ze mną, stanąłbym na głowie, żeby jej udowodnić, że jestem wart jej miłości. Ale ona nie robi nic poza mieszaniem w moim życiu i wysyłaniem mi sprzecznych sygnałów. Głupieję przy niej... jest zła, kiedy dostanie mnie za dużo lub za mało. Nigdy nie jest dobrze. Podejrzewam, że sama nie wie, czego chce. Jeśli mnie kocha, to niech w końcu pozwoli mi się do siebie zbliżyć. Nie jest dla mnie tym samym co inne panienki. Nigdy nie była. Nie rozumie tego? Zayn... wariujesz... wszystko z jej winy.
             Wróciłem do swojego pokoju i sprawdziłem wiadomości w telefonie. Miałem w skrzynce kilka sms - ów od kumpli oraz kilku dawnych "przyjaciółek". Zaśmiałem się po nosem i rzuciłem telefonem w stronę fotela. Wszyscy chcieli, żebyśmy gdzieś razem wyskoczyli. Nie dzisiaj... dzisiaj muszę zająć się nauką oraz April.
             Zegar wybijał godzinę 19.15. Westchnąłem głośno i z niechęcią sięgnąłem po książki znajdujące się na ławie. "W sumie... po co mam się tego uczyć? Przecież i tak nie będzie mi to potrzebne w życiu. Chcę rzucić te studia w cholerę i zacząć robić w końcu coś, co serio mnie interesuje. Ekonomia nie ma z tym nic wspólnego." - mówiłem sam do siebie w myślach. Leniwie kartkowałem kolejne strony podręcznika do rachunkowości czytając co trzecie zdanie. Nie byłem w stanie się skupić nad tym, co wertowałem wzrokiem. Wszystko wydawało mi się być takie nudne i nieprzydatne. Kompletna strata czasu. Po 20 minutach "intensywnego" dokształcania się pieprznąłem książką w nieznanym kierunku i wyszedłem z pokoju. To proste, że chciałem spędzić ten wieczór z April.


***April***



             Czułam się jeszcze słabo po wczorajszym dniu, więc postanowiłam wziąć orzeźwiającą kąpiel. Kiedy wyszłam z kabiny prysznicowej, zorientowałam się, że jak zwykle zapomniałam zabrać ze sobą do łazienki bielizny oraz ubrań. Owinęłam więc moje mokre ciało w biały ręcznik i udałam się do pokoju po potrzebne mi rzeczy. Już stojąc w drzwiach usłyszałam głośny gwizd.
- No, no, no... kochanie... nie podziewałem się, że przywitasz mnie w taki sposób. - usłyszałam z ust Zayna który rozłożył się na moim łóżku.
- Kochanie, leżysz na moich ubraniach. - powiedziałam i podeszłam do niego w celu zabrania moich ciuchów.
- Lepiej wyglądasz bez nic, w kusym ręczniku. - na jego twarzy zawitał szelmowski uśmiech.
- Daruj sobie. - rzuciłam jak gdyby nigdy nic i chwyciłam moje ubrania. Chciałam już się oddalić w stronę łazienki, ale doznałam paraliżu, kiedy gorąca dłoń Zayna zaczęła sunąć w górę zewnętrznej strony  mojego chłodnego uda. - Możesz tak nie robić? - zapytałam posyłając mu zabójcze spojrzenie.
- Jak? - zatrzymał dłoń.
- Choć ten jeden raz mnie nie dotykaj. - wyjaśniłam zabierając jego rękę.
- Nawet nie wiesz o co mnie prosisz. - odparł przygryzając dolną wargę.
- Postaraj się. - uśmiechnęłam się mimowolnie i wróciłam do łazienki. Po chwili wyszłam ubrana w jakąś pierwszą lepszą sukienkę.
- Kiedy ty się nauczysz, że nie wolno wchodzić do niczyjego pokoju bez zaproszenia? - zapytałam rozpuszczając włosy, które jak dotąd były spięte w wysoki kok, aby woda ich nie zmoczyła.
- A kiedy ty się w końcu nauczysz zamykać drzwi śliczna? - zapytał zadziornie prowokując mnie swoim spojrzeniem.
- Wtedy, kiedy ty przestaniesz wpadać tu jak do siebie. - odparłam.
- W gruncie rzeczy, to ja jestem u siebie. Jakby nie było, to jest mój hotel. - zaśmiał się wesoło.
- Pamiętam o tym słońce. - puściłam mu oczko. - Przejdziemy się gdzieś? - zapytałam przygryzając dolną wargę.
- Z tąbą choćby na koniec świata. - uśmiechnął się szeroko i zeskoczył z łóżka. - Gdzie chcesz, żebym cię zabrał? - podszedł do mnie i pogładził mój policzek, co wywołało mój niekontrolowany, szeroki uśmiech.
- Przed siebie... - odparłam kładąc dłoń na jego klatce.
               Po chwili byliśmy już przed hotelem. Szliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku, gdzie nas poniosły nogi i wyobraźnia. Było... magicznie. Rozmawialiśmy jak jeszcze nigdy wcześniej. W ogóle wszystko było takie jak jeszcze nigdy wcześniej, taki pierwsze, cudowne. Moje serce wariowało czując zapach jego perfum. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy, biegaliśmy po ulicach. Czuliśmy się beztrosko. Marzyłam o tym, żeby móc poczuć smak jego ust. Wiem, że miałam ku temu pełno okazji już wcześniej i za każdym razem wszystkie marnowałam, ale ja nie chcę dać mu się owinąć wokół palca. Nie chcę grać według jego reguł. Uwielbiam te iskierki w jego oczach, sposób w jaki składa usta zaciągając się papierosem, jego aksamitne dłonie,  to jak się śmieje, jak cudnie pachnie. Będąc przy nim, czuję się taka bezpieczna i obdarzona troską, której nigdy wcześniej nie znałam. Tak na prawdę, to nigdy wcześniej nie czułam takich silnych uderzeń serca, nigdy wcześniej nie czułam, że mam przed sobą mężczyznę, którego kocham całą sobą. Bill był moim pierwszym chłopakiem, choć trudno w to uwierzyć. Dlatego więc, jest mi tak ciężko otworzyć się przed Zaynem, bo ryzyko pokochania go jest duże. Ale na moje nieszczęście, już je podjęłam. Kocham go.


   ***Zayn***



- Dziękuję za wspaniały wieczór. - uśmiechnęła się do mnie promiennie kiedy staliśmy już pod jej pokojem.
- To ja dziękuję. - odparłem i już chciałem złączyć nasze dłonie, ale na nieszczęście zdzwonił jej telefon, który nam w tym przeszkodził.
- To rodzice... wybacz. - przeprosiła mnie swoim cichym, słodkim głosikiem.
- Nie szkodzi. - odparłem uśmiechając się lekko. - Dobranoc - ucałowałem jej policzek i wróciłem do swojego pokoju.
                 Dzisiejszy dzień był dziwnie perfekcyjny. Poza porankiem, kiedy to mama wmawiała mi, że powinienem wrócić do Alice. Kiedy tylko April przekroczyła dzisiaj próg mojego pokoju, mój humor momentalnie się polepszył. Zawsze tak jest, ilekroć ją widzę. Nie jestem w stanie pohamować uśmiechu, który wkrada się na moją twarz. Ach... ile ja bym dał, żeby nie czuć do niej, tego co czuję. A co czuję? No właśnie... miłość?


Kochani!! ♥ Ten rozdział jest strasznie krótki, czy tylko mi się wydaje? Przepraszam, ze nic się w nim nie dzieje. Obiecuję, że w kolejnym będzie więcej akcji xx

6 komentarzy = Rozdział X :*

Muszę chyba pomyśleć nad założeniem nowego tt, ponieważ wczoraj dostałam ostrzeżenie, że jeśli nie przestanę spamować, to mi usuną konto ;|
Swoją droga jestem dumna z #PolandNeedsWWATour oraz #PolandWantsWWATourAndWeWillNeverGiveUp ♥

6 komentarzy:

  1. Krótki? Weź się ogarnij! Nawet jakby był krótku, to i tak by był idealny! W końcu się nie kłócą!! <3 Wkurzyła mnie mama Zayna..widzi, że jej syn się zakochał i mówi mu, że powinien wrócić do Alice....nie podoba mi się to. :/
    Ale rozdział cudowny i ten buziaczek w policzek <3 czekam na nn xoxo/Torii K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Perfekcyjny!
    Już nie mogę wytrzymać kiedy April i Zayn będą razem!
    Super piszesz kocham ten blog!Czekam na X rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!! :)
    Zayn się wreszcie rozkręca hahaha xD
    Z nieceirpliwością czekam na następny :*
    Życze weny! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam. czekam. czekam. ale już nie mogę :D
    Mam nadzieje, że za niedługo pojawi się kolejny :)
    xx ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. tak, dodaję jeszcze jeden komentarz c:
    bo im szybciej bedzie 6 komentarzy, tym szybciej będzie kolejny :*

    *Też Cię kocham ♥

    OdpowiedzUsuń