GRY
trwa inicjalizacja, prosze czekac...

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział VIII




Is your heart breaking
How do you feel about me now
I can;t believe I let you walk away when
when I should have kissed you…

- Pocałuj mnie Zayn - wyszeptała czule. Nadszedł moment, na który czekałem. W końcu mogłem poczuć, jak smakują jej usta, jej malinowe drżące usta. Poczułem szybsze uderzenia serca, dreszcz przeszywający moje plecy, coś na wzór motyli fruwających po moim brzuchu. Czy facet może czuć motylki? Zamknąłem powieki i...
- Nie. - powiedziałem stanowczo, po czym odsunąłem ją od siebie na bezpieczną odległość.
- Dlaczego? - zapytała patrząc na mnie tymi swoimi dużymi, lśniącymi, zielonymi oczami.
- Bo po pierwsze jesteś wstawiona i nie kontrolujesz niczego, co robisz, po drugie, do rana zapomnisz, że chciałaś żebym cię pocałował, a po trzecie na jednym pocałunku się nie skończy. Dobrze o tym wiesz, a ja nie chcę cię wykorzystywać. Gdybyś poprosiła mnie o to będąc trzeźwa, uległbym. - odparłem na jednym oddechu. Ona nadal się we mnie wpatrywała.
- Kochasz mnie? - zapytała nagle wstając z łóżka i chwiejnym krokiem idąc w kierunku łazienki.
To pytanie padło tak niespodziewanie, chyba nie byłem gotów, aby je usłyszeć, a już zwłaszcza odpowiedzieć. Nie wiedziałem nawet, jak powinna brzmieć odpowiedź. Kocham ją? Czy może zwyczajnie ma do niej słabość?
- Zwymiotuje. - wybełkotała i pognała do toalety. Pośpiesznie zerwałem się z łóżka, aby mieć pewność, że nic złego się z nią nie dzieje. Kiedy wszedłem do środka, ona klęczała nad muszlą.
- Wszystko okay? - zapytałem zmartwiony.
- Fałszywy alarm. - odparła posyłając mi swój rozbrajający uśmiech.
- Chodź skarbie. - wyszeptałem czule podchodząc do niej i biorąc ją na ręce. Wróciłem z nią do pokoju i ostrożnie położyłem na łóżku.
- Nie jestem pijana. - wybuchnęła nagle śmiechem.
- Cichutko .- pogładziłem ją po głowie.
- David, ty mnie nie słuchasz, mówię, że nie jestem pijana.
- Na imię mam Zayn. - odparłem z  grobową miną. Kim do cholery jest David? - zastanawiałem się.
- Ach tak tak... Zayn... znam Zayna! To taki koleś z hotelu... gorące ciacho... ale jest dupkiem. - zaczęła wymachiwać rękoma tłumacząc mi.
- Dlaczego jest dupkiem? - zapytałem, aby wybadać sytuację. Nie podobało mi się, to, że tak źle o mnie myli, ale z drugiej strony zasłużyłem sobie. Sam jestem sobie winien.
- Bo momentami na niego lecę. - wyszeptała. - Tylko ciii.. nie mów mu o tym, bo uzna, że mi się podoba. - zasłoniła moje usta dłonią. Zdjąłem jej dłoń z moich ust i odparłem:
- Nie bój się, nic mu nie powiem. Ale myślę, że on cię kocha. - spojrzałem na nią.
- Kocha? - zapytała wtulając się w mój tors. Przymknęła oczy i objęła mnie mocno.
- A Ty jego kochasz? - zapytałem po krótkiej chwili milczenia, jednak na próżno czekałem na jakąkolwiek odpowiedź, gdyż April zdążyła już zasnąć. Znowu dzięki niej, panuje chaos w mojej głowie. Jak zwykle. Można się z czasem przyzwyczaić do chaosu?


***April***

                Rano poczułam, jak ciepłe promienie letniego słońca skupiają się na mojej twarzy. Gdyby nie to, że czułam wręcz nieopisany ból głowy, pewnie nie przeszkadzałyby mi. Leżałam przez krótką chwilę w bezruchu, z zamkniętymi powiekami, próbując dojść do siebie i się przebudzić. Kiedy zaczęłam dochodzić do siebie, poczułam, że coś nie gra... a mianowicie, byłam w kogoś wtulona. Niepewnie otwarłam lewe, a następne prawe oko i zobaczyłam nieco rozmazany obraz, czyjegoś unoszącego się torsu, na którym spoczywałam. Ten chłopak miał kilka tatuaży, takich jakie widnieją na ciele Zayna, ale zaraz... to nie mógł być on... April, coś ty wczoraj nabroiła?" - zapytałam samej siebie w myślach. Miałam jakoś zareagować, jakkolwiek... podnieść się i uciec, albo coś innego... Nie miałam pojęcia jak zareagować. Byłam sparaliżowana. Nagle poczułam czyjś ciepły dotyk na moim ramieniu. Czyjeś opuszki palców kreśliły nieznajome wzory na nim. Zadrżałam.
- Nareszcie się obudziłaś. - usłyszałam melodyjny głos Zayna.
- Zayn? - zapytałam ledwie dosłyszalnym głosem.
- Oczywiście, że ja kochanie. - do moich uszu dobiegł jego cichy śmiech, a klatka piersiowa zaczęła się szybciej podnosić i opadać.
- Zayn... czy my... no wiesz? - zapytałam podnosząc się z niego i zajmując miejsce tuż obok niego porywając mu całą kołdrę, którą się owinęłam. Byłam w samej bieliźnie, on też miał na sobie tylko bokserki, a na dodatek byliśmy w jego pokoju, a ja nic nie pamiętałam z wczoraj. To chyba nic dziwnego, że wysnułam takie a nie inne wnioski.
- Nie. - uśmiechnął się do mnie i objął mnie w pasie. Jego dłoń zaczęła błądzić po moim brzuchu. Poczułam falę gorąca. Byłam niesamowicie zawstydzona. - Byłaś zbyt pijana, żeby do czegokolwiek mogło między nami dojść ubiegłej nocy. -uspokoił mnie.
- Na prawdę? - zapytałam, chcąc się upewnić.
- Nie kłamałbym w takiej sprawie. - kąciki jego ust ponownie się uniosły. - Na prawdę nic, a nic nie pamiętasz z wczoraj? - zapytał po chwili.
- Nie... A powinnam? - utkwiłam w nim moje spojrzenie.
- Nie - odparł łącząc nasze spojrzenia. Jego brązowe oczy błyszczały pięknym blaskiem. Zobaczyłam w nich coś, co mnie uspokoiło, pomogło unormować oddech. Zobaczyłam w nich troskę i siłę. Poczułam się w tamtym momencie bezpiecznie, wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi.
- To znaczy pamiętam... - zaczęłam. - Pamiętam tylko to, że rozstałam się z Billem. - westchnęłam.
- Nie myśl o tym. - posłał mi kojący uśmiech. - Nie zasłużył na ciebie. - dodał.
- Przepraszam, jeśli narobiłam ci jakiś kłopotów dzisiejszej nocy, albo powiedziałam coś nie na miejscu. Nie bierz niczego do siebie.
- Byłaś grzeczną dziewczynką. - zaśmiał się wesoło.
- Jak to się właściwie stało, że znalazłam się w twoim łóżku? - nie mogłam nie zadać mu tego pytania. Liczyłam na szczerą odpowiedź.
- Zabrałem cię wczoraj spod klubu do hotelu, ale byłaś strasznie.... - zaczął szukać odpowiedniego słowa - rozmowna, więc żeby nie marnować czasu na szukanie twoich kluczy, zabrałem cię do siebie. - wyjaśnił.
- Głowa .. mi eksploduje... - zmrużyłam powieki. - I umieram z pragnienia... - jęknęłam.
- Wiedziałem, że tak będzie. - westchnął - rano byłem w kuchni i przyniosłem ci dwie butelki wody, sok pomarańczowy, dużo winogron i klika kanapek mojej roboty.
- Jesteś kochany. - wyszeptałam.
- Wiem. - odparł z samozachwytem.
- A swoją drogą, to po co mi winogron? - zapytałam.
- Wyczytałem gdzieś, że pomaga na kaca. - odparł po czym podał mi butelkę z wodą, szklanka była mi zbędna. Wypiłam jednym duszkiem jakiś liter wody, a następnie wepchnęłam w siebie garść winogron. - Która godzina? - zapytałam po chwili.
- 16 kochanie. - odparł zerkając na zegar wiszący gdzieś na ścianie.
- O nie! - zerwałam się resztkami sił - Przecież ja miałam dzisiaj iść do pracy! - wystraszyłam się.
- Leż spokojnie - powiedział obejmując mnie mocno - Dzisiaj masz wolne. Wszystko załatwiłem. Z resztą moi rodzice i tak gdzieś pojechali i wrócą dopiero jutro.
- Mam nadzieję, że nie powiedziałeś nikomu...
- Że się upiłaś? - spojrzał na mnie - Nie. I nie zamierzam. - pocałował mój policzek.
- Za co to? - zapytałam wzdrygnąwszy się.
- Tak po prostu.
- Tak po prostu? Z tego co pamiętam, to przez ostatnie trzy tygodnie miałeś mnie w głębokim poważaniu, a teraz nagle się o mnie troszczysz? - posłałam mu jedno z moich zabójczych spojrzeń.
- To było kiedyś. - bronił się.
- Wczoraj. - odparłam - Puść mnie. - rozkazałam i podniosłam się z łóżka. Ciężko było mi złapać równowagę. - Nie patrz! - wydałam mu kolejny rozkaz sięgając po moje wczorajsze ubrania leżące obok łóżka.
- I tak cię już widziałem półnagą. - wzruszył ramionami.
- Nie przypominaj mi o tym. - syknęłam i założyłam na siebie owe ciuchy.
                 Ruszyłam w stronę drzwi zabierając ze sobą po drodze butelkę wody.  Kiedy otworzyłam drzwi, osłupiałam. Za nimi stało dwóch gości w mundurach.
- Tak? - zapytałam niepewnie.
- Czy jest tu pan Zayn Malik? - zapytał jeden z nich.
- Tak, to ja. - powiedział Zayn podchodząc do drzwi.
- Pojedzie pan z nami w celu złożenia wyjaśnień. - odparł policjant.
- W jakiej sprawie? - zapytałam.
- Nie mieszaj się April. - rozkazał mi Mulat.
- Zostało wniesione na pana oskarżenie, o pobicie niejakiego Billa Cowella.
- Co? To nie prawda.. - wtrąciłam się. Spojrzałam na Zayna, jego mina była poważna.
- Kochanie, proszę nie mieszaj się do tego. Ciebie to nie dotyczy. - odparł.
- Proszę się ubrać. Pojedzie pan z nami na komendę. - rozkazał drugi mężczyzna.
                  Zayn wszedł w głąb pokoju i zarzucił na siebie pierwsze, lepsze ciuchy. Policjanci zakuli go w kajdanki i już mieli wyprowadzać, jednak on się zatrzymał w progu.
- Nie mów nic moim rodzicom. - poprosił. - Nie martw się o mnie, nie warto. - uśmiechnął się blado, po czym pocałował kącik moich ust.
- Zayn... ! - krzyknęłam, kiedy zniknął z nimi za drzwiami. Byłam przerażona.
                 Co on wczoraj zrobił Billowi? Nie mogą go zamknąć... nie mogą! Zaczęłam zanosić się płaczem. Nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Co się wczoraj stało? Czy ja tam byłam? "Nie mogę tego tak zostawić" -powiedziałam do samej siebie ocierając łzy. Wstałam z podłogi, poszłam do swojego pokoju, odświeżyłam się i przebrałam, założyłam na nos czarne okulary, żeby nie było widać moich worów pod oczami, po czym wyszłam z hotelu. Byłam w afekcie. Biegłam ulicami Bradford, w jednym, tylko mi znanym kierunku. Kiedy znalazłam się już w wyznaczonym miejscu, czyli pod domem Billa, zobaczyłam go, jak siedzi na huśtawce przed domem zaczytany w jakiś kryminał. Bez wahania podbiegłam do niego. On uniósł woje oczy na mnie, a na jego twarzy gościł cwaniacki, szyderczy uśmieszek.
- Co jest? Zamknęli twojego chłoptasia? - zaśmiał się.
- Dlaczego mu to zrobiłeś? - zapytałam zaciskając szczelnie paznokcie na własnej skórze, żeby nie rzucić się na niego.
- Nic mu nie zrobiłem. To on na mnie napadł. - wzruszył ramionami.
- Bronił mnie! - krzyknęłam.
- Mógł tego nie robić. Dlaczego się tak o niego martwisz? Jeszcze dwa dni temu go nienawidziłaś. Przyznaj się, przeleciał cię tej nocy? - ukazał mi się jego szeroki uśmiech.
- To nie twój zasrany interes Cowell! - krzyknęłam. - Obudź w sobie resztkę człowieczeństwa i wycofaj te zarzuty.
- Chyba oszalałaś - roześmiał się wniebogłosy.
- Co mam zrobić? Klęknąć przed tobą? Dać ci się spoliczkować? Pozwolić, żebyś mnie wyzywał? Proszę bardzo. Jestem w stanie zrobić wszystko.
- Nic nie musisz robić. Nie mam zamiaru cofać zarzutów.
- Bill, proszę cię. - do moich oczu napłynęły łzy.
- Czemu jesteś dla niego zdolna do poświęceń? - zapytał.
- Bo... może go kocham. - odparłam.
- I co? Myślisz, że mnie to w ogóle obchodzi? - zapytał.
- Bill...
- Wynoś się! - krzyknął.
- Proszę cię...
- Wynoś się! - powtórzył. Posłuchałam.
                  Wróciłam do hotelu. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, jak pomóc Zaynowi. Jakie są procedury wpłacenia kaucji. Z resztą, z czego ja w ogóle miałabym zapłacić tę kaucję? Przecież mam może jakieś sto funtów w portfelu. Nic więcej. Siedziałam przez kilka godzin w fotelu wpatrując się w telewizor, który nawet mnie nie ciekawił. Po prostu siedziałam i się gapiłam rozmyślając o Zaynie i o tym, co przeze mnie teraz musi przechodzić. Nienawidziłam samej siebie. Naspożyłam mu tyle problemów. Beczałam.



***Zayn***





                  Wiedziałem, że prędzej czy później po mnie przyjdą. To była tylko kwesta czasu. Bill nie mógłby mi tego odpuścić. Przecież go wczoraj rozniosłem. Gdyby nie fakt, że pomyślałem o April, ten gość by już nie żył. Słowo. Kiedy po mnie przyszli, zobaczyłem strach w jej oczach. Bała się o mnie. Moja mała, kochana April.... udaje, że mnie nienawidzi, ale wiem, że mimo wszystko zależy jej na mnie. Dała mi tego dowód wczoraj, kiedy chciała mnie pocałować. W drodze na komendę, przez cały czas myślałem, nie o sobie, ale o niej i o tym, że musi się teraz strasznie bać i obarczać się wyrzutami sumienia, że to przez nią tutaj jestem. To nie prawda. Ja wiedziałem wczoraj, co robię.
Kiedy dojechaliśmy z glinami pod komisariat, było około 17. Wprowadzili mnie zakutego do środka. Spisali jakieś głupie protokoły, czy jak się to tam nazywa. Następnie zaprowadzono mnie do jakiegoś pomieszczenia, w którym znajdował się tylko stolik i dwa krzesła w odcieniach szarości.
- A więc Pan Zayn Malik. - usłyszałem głos jednego z gliniarzy.
- Tak. - odparłem.
- Wie Pan, czemu tu się pan znalazł? - zapytał.
- Wiem. - kiwnąłem twierdząco głową.
- Chcemy wiedzieć, co się tam konkretnie stało wczorajszego wieczoru.
- Okay, ale najpierw chcę wiedzieć, jaką ściemę pod moim adresem puścił Cowell. Bo prawdę mówiąc wątpię, żeby jego zeznania choć w połowie były powiązane ze wczorajszą sytuacją w klubie.
- Nie mądruj Malik, tylko mów, co się tam działo. - usiadł na blacie biurka naprzeciwko mnie.
- Tam, czyli?
- Malik, lepiej nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
- Co mam powiedzieć? - zapytałem.
- Prawdę. Pobiłeś go? - zapytał unosząc ton głosu.
- I tak i nie. - uśmiechnąłem się minimalnie.
- Pobiłeś go? - zapytał.
- Skłamałbym mówiąc, że nie, oraz twierdząc, że tak. - odparłem.
- Malik, będzie dla ciebie lepiej, jeśli się przyznasz, bo my i tak dociekniemy prawdy.
- A jeśli nie? Mogę wtedy iść do domu?
- Nie rozpędzaj się. - przesłał mi gniewne spojrzenie. - Napadłeś go wczoraj?
- Nie. - kiwnąłem przecząco głową. - To on sprowokował wczorajszą sytuację. - odparłem.
- Opisz tę sytuację.
- Po co, skoro i tak to ja poniosę wszelkie konsekwencje? - utkwiłem w nim spojrzenie.
- Czyli go pobiłeś. - stwierdził.
- Przepraszam, ale wcześniejsze pytanie dotyczyło tego, czy na niego napadłem. - powiedziałem - Więc, jeśli chodzi o to, to nie napadłem.
- Więc, co mu zrobiłeś? Ma obrażenia.
- Lekko stłuczoną twarz. - odparłem. - Okay. Pobiłem go, ale nie żałuję. Chciał podnieść rękę na kobietę i na dodatek określił ją w nieprzyzwoity sposób. - sam nie wiem dlaczego, ale bawiło mnie to przesłuchanie. Wiedziałem, że i tak mnie zamkną, więc, czemu sobie nie pożartować z policjanta?
- Wiesz ile ci grozi? - zapytał.
- Domyślam się... pewnie do 3 lat. - wzruszyłem ramionami.
- Nie zależy ci na wolności? - zapytał nagle.
- Zależy. Jak każdemu, ale co  tego, skoro wy już mi przyczepiliście metkę z napisem winny?
- Malik, uważaj sobie. - zagroził mi palcem.
- Josh! - krzyknął jakiś funkcjonariusz wbiegając do pomieszczenia w którym siedzieliśmy. Wręczył mu jakąś kartkę i wyszedł. Niejaki Josh, który mnie przesłuchiwał zaczytał się w niej.
- Wynoś się Malik. - powiedział nagle.
- Słucham? - zapytałem nieco zdezorientowany.
- Cowell wycofał zarzuty. Jesteś wolny. - odparł.
              Bez dłuższego namysłu wybiegłem z posterunku. Czułem się wspaniale, byłem wolny. Perspektywa odbębnienia jakiejś kary przez tego dupka wcale mnie nie zadowalała. Mogę się założyć, że to April ma z tym coś wspólnego. Na pewno ona. Przecie Bill nie zmieniłby swoich zeznać od tak sobie. Uznałem więc, że należy się jej jakiś prezent. Nie wiedziałem co kupić, więc uznałem, że klasyczne kwiaty będą najbardziej trafione. Udałem się więc co kwiaciarni i kupiłem najpiękniejsza różę, jaką tam mieli. Jedna róża mówi znacznie więcej od całego tuzina. Za pomoc tego kwiatka, chcę jej powiedzieć, że dziękuję jej oraz, że jest dla mnie ważna. W sumie, to już wczoraj jej powiedziałem, że ją kocham, ale ona nic z tego nie pamięta. Może to nawet i lepiej? My nie możemy być razem. To nie jest bajka kończąca się happy endem.


***April***


Właśnie byłam w trakcie ponownego wypłakiwania oczu, kiedy usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi.
-Zayn! - wyszeptałam sama do siebie i podniosłam się z fotela biegnąc do drzwi. Otworzyłam je i rzuciłam się na szyję osobie która za nimi stała. - Zayn.. - wtuliłam się w niego, a on mnie mocno objął i pocałował w czubek głowy. Rozbeczałam się.
- Nie płacz głuptasie. - zaśmiał się wesoło i wzmocnił uścisk.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. - zacisnęłam mocno powieki i wbiłam paznokcie w jego plecy.
- Dla tego momentu warto było spędzić wieczór w areszcie. - ponownie się zaśmiał, po czym puściłam go i weszliśmy w głąb mojego pokoju.
- To dla ciebie - podszedł do mnie powolnym krokiem, przygryzając dolną wargę i wręczył mi piękną, czerwoną różę. Kąciki moich ust uniosły się, a na policzku zawitał rumieniec, który poważnie kontrastował z moimi podpuchniętymi, ciemnymi dołkami pod oczami.
- Za co to? - zapytałam przyjmując od niego kwiat.
- Za to, że jesteś. - odparł i ujął moją twarz w dłonie zbliżając nasze twarze. Czułam jego gorący oddech.
- Wstawię ją do wody. - wyszeptałam i odsunęłam się od niego, na co on tylko głośno westchnął. Zignorowałam to westchnienie i poszłam do łazienki, gdzie pod umywalką znajdował się mały flakonik. Nalałam do niego wody i wróciłam do Zayna, aby wstawić do niego różyczkę którą mi podarował. Zayn zaszedł mnie od tyłu i oparł brodę o moje ramię obejmując mnie w pasie.
- Dziękuję. - wyszeptał.
- Za co? - zapytałam nie rozumiejąc, za co mi dziękuje.
- Rozmawiałaś z nim dzisiaj, tak? - zapytał nadal mnie obejmując, ja pogładziłam jego dłoń.
- Tak. - odparłam - Ale nie chciał mnie słuchać. - dodałam.
- Ale końcem końców posłuchał, bo odwołał oskarżenie. - odparł.
- Tak? - zapytałam szczerze ucieszona.
- Tak. - odparł, a ja odwróciłam się i mocno go uścisnęłam.


***Zayn***

Kiedy zobaczyłem jak wybiega z pokoju, tylko po to, by wpaść z utęsknieniem i łzami w moje ramiona, poczułem się cudownie. Teraz nie zaprzeczy, że jej na mnie nie zależy. Bała się o mnie. Niepotrzebnie. Nie chciałem, żeby płakała. Była cała roztrzęsiona i blada, z olbrzymimi podkowami pod oczami, ale nawet to nie odejmowało jej uroku. Jest perfekcyjna w każdym calu. A teraz, jest już tylko i wyłącznie cała moja. Nie pozwolę się do niej zbliżyć żadnemu mężczyźnie. Kocham ją za to, że udaje, że mnie nienawidzi i  stara się maskować prawdziwe uczucia do mnie. Kocham ją, bo wiem, że jest kimś wyjątkowym, kogo chcę otaczać opieką i troską do końca życia. To jest ta jedna, jedyna. Co do tego nie mam wątpliwości. Zmieniłem dla niej całe moje życie. I nie żałuję tego. Zrobię wszystko, by zobaczyć siebie w jej oczach. Byłem bliski pocałowania jej, ale znowu mnie odtrąciła. Być może zrobiła to nieumyślnie? Albo nie chce moich pocałunków... bo się boi? Poczułem przyjemne dreszcze, kiedy przejechała dłonią po moich włosach. Normalnie zabiłbym osobę rujnującą moją fryzurę, ale jej wolno. Ona może wszystko.
- Zayn, twoje winogrona nie skutkują, ja dalej umieram. - westchnęła i odsunęła się ode mnie kładąc się na łóżku. Zaśmiałem się wesoło i położyłem się tuż przy niej.
- Nie mówiłem, że wyleczą kaca. - odparłem kładąc się na boku podpierając się na łokciu.
- Mówiłeś. - wyjęczała kryjąc twarz w dłoniach.
- Cichutko kochanie. - wyszeptałem i przyłożyłem moją lodowatą dłoń do jej czoła. Odetchnęła z ulgą i przymknęła powieki.
- Przejdzie mi do jutra? - wymruczała.
- Powinno. - odparłem. - Chcesz, żebym został z tobą na noc? - zapytałem niepewnie pełen nadziei.
- Nie. - usłyszałem.
- Dlaczego? Będzie ci raźniej. - odparłem.
- Nie zapomniałam co było przez ostatnie 3 tygodnie.
- Przeprosiłem cię za to. - broniłem się.
- Przepraszam niekiedy nie wystarczy.
- To co mam zrobić?
- Odbudować moje zaufanie. - odparła. - Za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżam, więc nie masz na to dużo czasu. - dodała.
- Wiem, że wyjeżdżasz. A nie brałaś pod uwagę opcji ewentualnego pozostania w Bradford dłużej? - zapytałem.
- Nie. - odparła momentalnie. Nie liczyłem na inną odpowiedź. - Idź już. Chcę spać. - dodała.
- Ale... - zacząłem. - Z resztą nieważne. - dodałem po chwili i podniosłem się z jej łóżka. Stojąc pod drzwiami rzuciłem jeszcze w jej stronę ostatnie spojrzenie, po czym opuściłem jej pokój. Ponownie niczego nie rozumiałem. Jeszcze parę chwil temu rzuciła mi się na szyję i nie chciała mnie wypuścić z ramion, a teraz tak po prostu mnie wyprasza? Nie nadążam za nią!Do czasu jej wyjazdu, zdąży zrobić ze mnie świra.


***April***

W tamtym momencie umierałam. Każdy oddech, szept, szmer, szelest wydawały się głośne i niebezpieczne, niczym rozpędzony pociąg zmierzający na mnie. Nie miałam sił przebywać w niczyim towarzystwie, nawet w jego. Wiem, że powiedziałam przed momentem za dużo niepotrzebnych słów, bo już na prawdę zapomniałam o tym, co się działo przez ostatnie dni. Powiedziałam to, co powiedziałam, bo chciałam mu udowodnić swoją niezależność. Niech wie, że jestem silna. Mimo, że to nic nie ma wspólnego z moją siłą.


To już 8 rozdział :D Dziękuję wam kochani, że tu wciąż zaglądacie ♥ 

7 komentarzy:

  1. Jejku, niech w końcu mu wyzna mu, że go kocha i niech nie wyjeżdża ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski!!!
    Czekam na moment w którym April powie Zayn'owi że go kocha<3
    Naprawdę uwielbiam twój blog i wyczekuję kolejnych rozdziałów.
    Proszę pisz szybciutko następny...

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, jakie to było piękne, aż się popłakałam;_; trochę za bardzo się wczułam xd też nie wyczekuję tego momentu, gdy April wyzna miłość Zaynowi. Takie dzieło, że aż zazdro:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie umiem dobrac slow, zeby opisam moja milosc do tego bloga!! To jest po prostu jbejdidbudid <3
    Zapraszam do mnie(wiem,ze to pusta reklama, ale mi bardzo zalezy ;-;) http://unlucky10maybe11willbehappy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. sdfaigyafdagbal ! ♥ Uwielbiam to ff. Mam nadzieje, że w końcu zacznie się coś dziać miedzy April a Zaynem, ale takiego bardziej poważnego :)
    i nie ukrywam ze wyczekuje nieodpowiedniej sceny ^^
    hahaha
    powidzenia, xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale suuupeer ! <3

    OdpowiedzUsuń