STORY OF MY LIFE
ROZDZIAŁ I
Zamknij oczy i spróbuj sobie wyobrazić siebie owianą blaskiem chwały, srebrzystymi światłami reflektorów, migocącymi fleszami, migawkami aparatów starającymi się z oddaniem uchwycić twój każdy, nawet najmniejszy ruch czy gest. Uśmiechasz się, bo wiesz, że to jest twoje pięć minut. Dookoła ciebie plątają się na zmianę prywatna kosmetyczka, fryzjer, krawcowa. Masz na sobie lśniącą suknię od Dolce & Gabbana wysadzaną drogimi kamieniami, wartą blisko sto tysięcy dolarów, którą założysz tylko ten jeden, jedyny raz, do tylko jednej sesji. Po kilku dobrych pstryknięciach fotografa na twoje konto wpłynie kolejne kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset tysięcy funtów, które wzbogacą twoją jak dotąd sporą fortunę. Potem jak po każdej sesji założysz na nos czarne okulary i opuścisz studio przedzierjąc się do limuzyny przez tłum wiernie oddanych fanów. Wydasz kierowcy rozkaz, aby zawiózł cię bezpośrednio do domu, do twojego męża - Harrego Stylesa - najjaśniejszego spośród wszystkich brylantów One Direction. Wspólnie zdecydujecie, czy wyruszyć w daleką podróż waszym jachtem, czy może prywatnym odrzutowcem, aby nacieszyć się z luksusów, jakich świat daje wam zaznać każdego dnia. Wszystko wygląda niczym sen? Nieprawdaż? Teraz otwórz oczy i wyobraź sobie, że to moje życie. Moja sesja, moja chwała, mój mąż. Fotoreporterzy uważają, że jesteśmy parą doskonałą. Wszędzie razem, zapatrzeni w siebie, obejmujący i całujący się na każdym kroku, roześmiani od ucha do ucha, bezwstydnie trwoniący naszą fortunę. Wszyscy widzą w nas płomień pożądania oraz prawdziwą miłość. Z mojej perspektywy wygląda to jednak inaczej.
- Chociaż raz potraktuj mnie poważnie! - krzyknęłam i machnąwszy ręką niechcący strąciłam z półki statuetkę Harrego, która spotykając się z marmurową posadzką rozbiła się na drobne kawałki.
- To była stauetka od fanów szmato! - wykrzyczał podchodząc do mnie.
- W nosie mam twoich fanów! - rzekłam wymijając go.
- Podobno kiedyś sama byłaś jedną z nich. - odparł z chłodem.
- Żałuję tego.
- Ja też. Spieprzyłaś moje życie! - ponownie uniósł głos.
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałam. - Jesteś zwykłym zapatrzonym w siebie gnojkiem! Myślisz, że przez One Direction wszyscy mają ci padać do stóp? - zapytałam z ironią. - Zapomniałeś się chyba. Ten zespół to pięć osób, Harry! Pięć! A nie jeden pajac, który chce żeby wszyscy byli na każde jego skinienie. Kim byś teraz był bez reszty chłopaków? Nikim, Styles!
- Zamknij się! - odparł.
- To mnie ucisz. Choć ten jeden raz zachowaj się jak mężczyzna. - powiedziałam, a mój mąż zacisnął zęby i spoliczkował mnie. Przywarłam trzęsącą się dłonią do obolałego miejsca. - Nienawidzę cię - wyszeptałam i wybiegłam z holu.
To nie był pierwszy raz, kiedy podniósł na mnie rękę. To się zdarzało już wcześniej. Był tyranem, ale nikt poza mną tego w nim nie dostrzegał. Na początku starałam się zważać na słowa w jego obecności, ponieważ szybko robił się agresywny, ale z czasem zwyczajnie zaczęłam z nim walczyć. Od dłużeszego czasu sypiamy w osobnych łóżkach i mijamy się beznamiętnie. Każde przypadkowe słowo prowokuje kłótnię, a co za tym idzie przepychankę. Nie wiem, czy mam się go bać, czy mu wszystko wybaczać i wmawiać sobie, że się zmieni. Nic już nie wiem. Zastawiasz się pewnie, dlaczego jeszcze z nim jestem... Trzy lata temu, nie powiedzieliśmy sobie zwykłego, sakramentalnego tak. My zawarliśmy pakt. Nasz rozwód mógłby zniszczyć nas oboje. On straciłby prestiż i wiernych fanów, a ja kontrakty na pokazy mody oraz sesje fotograficzne. Przecież nikt nie chce pracować ze skandalistami. Czy chcemy, czy nie, musimy z Harrym udawać prawdziwą miłość. Stojąc na czerwonym dywanie lśnimy niczym para królewska. Obojgu nam to odpowiada. Wtedy, wszystko jest pełne perfekcji. Jesteśmy dla siebie uprzejmi, zachowujemy się jakby cały świat nie istniał, jakbyśmy byli tam tylko ja i on. Wyglądamy jak prawdziwie zakochani. Kiedy dla lepszego efektu mnie całuje, czuję, jakbym go na prawdę kochała z całego serca, ale to nie trwa długo. Kiedy wracamy do naszej willi, cały czar pryska, a Harry zamienia się w tego samego aroganckiego drania z jakim muszę żyć na co dzień. Rok temu, myślałam, że wszystko jeszcze się ułoży i będziemy w stanie pokonać każdą trudność od losu, jednak teraz widzę, że to już koniec. Zbliżamy się ku upadkowi, może już upadliśmy? Chce odejść, ale nie wolno mi. Jednego nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że braliśmy ślub z miłości, a teraz żyjemy razem, lecz osobno z czystego przymusu?
- Mocno cię boli? - zapytał Styles wchodząc za mną do pokoju dla gości, w którym sypiałam.
- Już przeszło. - odparłam nawet na niego nie spoglądając. - Od kiedy cię to obchodzi co czuję? - zapytałam.
- Od zawsze. - odparł i usiadł obok mnie na łóżku, po czym pogładził opuszkami palców miejsce, które przed momentem uderzył. Wzdrygnęłam się i odsunęłam od niego. - Nie chciałem tak mocno. - westchnął.
- Daj mi spokoj. - poprosiłam. - Po co przyszedłeś? Chcesz mnie przeprosić? - zadrwiłam. - Przyzwyczaiłam się już do twoich ciosów. Przepraszam jest zbędne.
- Nie miałem zamiaru cię przepraszać.
- Więc czego chcesz? - zapytał.
- Jutro mamy galę Brit.
- Pamiętam o niej. Nie bój się, nie pozostawiłeś sińca na moim policzku.
- Ubierz się stosownie. Masz jutro zachwycać swoim strojem oraz makijażem. Taylor Swift z pewnością założy coś efektownego. To nie o niej mają jutro mówić, tylko o tobie i o mnie.
- Więc czemu się z nią rozstałeś przed laty, skoro wyglądałeś tak dostojnie u jej boku? - zapytałam posyłając mu spojrzenie pełne pogardy - Czyżby to była kolejna kobieta przez którą twój blask się mroczył? - dodałam z ironią. - Może w końcu zdobędziesz się na moralną odwagę ujawnienia światu tego, czego nigdy nie zatajałeś przede mną. Zapoznaj ich z Evą. Będą zachwyceni. Tworzylibyście wspaniałą parę na czerwonym dywanie. Sekretarka i komercjonalista. Ciekawe połączenie. - parsknęłam śmiechem podchodząc do komody na której stał niewielki dymion z winem, którym zapełniłam całą lampkę.
- Może to ją powinienem zabrać na jutrzejszą galę. - skomentował krótko nadal przetwarzając w głowie falę słów, która przed momentem opusciła moje usta.
- Może powinieneś. Przynajmniej choć raz nie musiałbyś niczego udawać. - wyszeptałam, po czym upiłam łyk czerwonej cieczy.
- Uważasz, że cię nie kocham? - usłyszałam ni stąd ni zowąd.
- A kochasz? - zazdrwiłam.
- Kochałem. - zakomunikował ulokowując swoje spojrzenie we mnie.
- No widzisz. Rozwiedź się ze mną. Daj mi wolność. Daj mi wolność i niech każde z nas pójdzie w swoją stronę. - odezwałam się błagalnym tonem. Syles jedynie wziął głęboki wdech.
- Wiesz, że nie możemy. To jest interes.
- Teraz interes, a trzy lata temu, to była miłość?
- Ludzie się zmieniają. - wzruszył ramionami.
- Kim ty jesteś? Gdzie jest ten facet w którym się zakochałam? Gdzie jest facet, z którym wzięłam ślub? - nie odpowiedział. Wyszedł.
***Punkt widzenia Harry'ego***
Kiedyś wszystko wyglądało inaczej. Łączyła nas szczera miłość i zaangażowanie, ale z czasem zaczęliśmy mieć siebie dość. To ja jestem gwiazdą, a ona zamiast lśnić w moim cieniu, odebrała mi całe zainteresowanie mediów. Po ślubie, to nie o mnie i moich solówkach oraz wywiadach zrobiło się głośno, tylko o jej obecności w moim życiu. Na początku nie przeszkadzało mi to, ale w momencie w którym to jej gwiazda zaczęła skrzyć jaśniej niż moja zacząłem ją nienawidzić. To właśnie Madeline budziła zainteresowanie i aprobatę wszystkich dookoła, a nie ja. Stała się kimś. Hasło "Madeline Misselbrook" można było zobaczyć na czołówce każdej gazety, "The Sun", "VOGUE", "Elle", "Marie Clarie" i w wielu innych. Nawet Londyńskie autobusy były i nadal są przyozdobione jej wizerunkiem. Jest najpopularniejszą z wszystkich supermodelek. Zaraz po rodzinie królewskiej, pierwsza dama Wielkiej Brytanii. A gdzie jestem ja? Madeline uchodzi za najbardziej dystyngowaną kobietę, wręcz prawdziwą damę bez wszelkiej skazy. Wszycy wierzą w jej każde słowo. Wszyscy spuszczają się nad jej zdjęciami. To właśnie do niej należy jedna trzecia naszego majątku. Wciąż prosi mnie o rozwód. Czy ona nie rozumie, ile oboje możemy na tym stracić? Zostanę bez dachu nad głową, z marnymi kilkoma milionami na koncie. Moja opinia zostanie zszargana - damski bokser. Nie dam jej rozwodu. Jeśli mamy cierpieć to oboje, razem. Z resztą, co osiągnie rozwodząc się ze mną? Zostanie sama! Teraz przynajmniej ma mnie. To paradoks. Nienwidze jej i jestem od niej uzależniony. Jutro jest gala. Lubię na nie chodzić w jej towarzystwie. Ludzie traktują nas jak najwięszychdystyngowanych arystokratów. Madeline zawsze wygląda tak pięknie w światłach reflektorów, niczym wytwór mojej wyobraźni. Nie całuję jej wtedy z przymusu - robię to, bo moje serce wyczuwa potrzebę posmakowania jej ust. Wtedy czuję, jakbym na prawdę ją kochał. To jest niedorzeczne. Ona pała do mnie równie silną nienawiścią co i ja do niej, więc jak ja mogę pragnąć naszych pocałunków? Jej jest pewnie niedobrze na samą myśl o tym, że trzymam jej dłoń. Mimo wszystko współczuję jej, ponieważ musi grać potulną damę z dobrego domu, w momentach, kiedy chce wrzeszczeć, kląć i ryczeć. Sam się przyczyniłem do tak skrajnych emocji, które ją dopadają. Nie żałuję. Zasłużyła sobie. Chcę ją zniszczyć.
- Nie bardzo mogę teraz rozmawiać. - po domu rozniosło się niewyraźne echo głosu mojej żony, które wyrwało mnie z dalszych rozmyśleń. - Harry może coś zauważyć. - Madeline kontynuowała swoją rozmowę telefoniczną. Ja natomiast bez dłuższego zastanowienia ruszyłem w stronę garderoby z której dobiegał jej głos. Stanąłem w progu, czego ona nie była w stanie zauważyć, gdyż stała plecami do wejścia. - Postaram się być do 15 minut. - dodała i rozłączyła się.
Nie chciałem wywoływać kolejnej awantury więc się usunąłem. Nie miałem jednak zamiaru tak tego zostawić. Postanowiłem ruszyć za nią, kiedy wymknęła się dyskretnie z naszego domu. Ku mojemu zdziwieniu, nie oddaliła się daleko. Udała się do ogrodu, w którym czekał na nią pewien mężczyzna. "Czyli robisz ze mnie idiotę i sprowadzasz sobie kochanków pod moją nieobecność" - powiedziałem do siebie w myślach. Sam nie wiem czemu, ale dotknęła mnie ta perspektywa. Madeline uścisnęła na przywitanie mężczyznę i usiadła razem z nim na ławce pod fontanną. Światło niewielkiej latarni ich oświetlało, więc byłem w stanie rozpoznać twarz jej potencjalnego kochasia. Rozpoznałem w nim kogoś, kogo w życiu bym się spodziewał, a mianowicie mojego przyjaciela Liama Payna. Więc to on posuwa moją żonę?! Już miałem wyskoczyć zza żywopłotu, jednak postanowiłem obserwować dalszy rozwój sytuacji.
- Czemu chciałeś się spotkać? - zapytała spoglądając na niego.
- Tak zwyczajnie. - uśmiechnął się do niej.
- Nie powinno cię tu być. Jeśli Harry się dowie... - zaczęła.
- To co? Nie mogę odwiedzić mojej najlepszej przyjaciółki? - odparł splatając ich palce. Madeline jednak szybko wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Powinieneś już sobie pójść. - poprosiła.
- Co się z tobą dzieje? Jesteś jakaś inna. Stało się coś? - dociekał.
- Nie. - zaprzeczyła.
- Widzę...
- Nic mi nie jest. - odparła zaciskając pięści.
- Co to jest? - zapytał zapytał chłopak zauważając czerwień jej policzka.
- Nie rozumiem... - westchnęła.
- Twój policzek... jest zaczerwieniony. - stwierdził ze zmartwieniem.
- Wydaje ci się. - wzruszyła ramionami.
- Przecież widzę. Kto ci to zrobił? - zapytał.
- Nie ważne. I tak mi nie uwierzysz.
- Czy to...
- No kto? - zapytała z drwiną.
- Harry? - wyszeptał niepewnie.
- Powinieneś już sobie pójść. - podniosłą się z miejsca.
- Czekaj! - chwycił jej dłoń. - Jak długo to już trwa? - nadal kontynuował przesłuchanie. - Przecież wiesz, że robię dla ciebie wszystko. Powiedz tylko słowo, a zabiorę cię stąd.
- Sam trafisz do furtki. - stwierdziła i wyrwałą dłoń z jego uścisku, po czym wróciła do domu.
Przez moment obserwowałem jeszcze Liama. Siedział w samotności pod fontanną przez dobre kilka minut analizując to, czego się dzisiaj dowiedział. Jutro pewnie czeka mnie wykład z jego strony, że nie traktuje się kobiet w ten sposób. Niech się nie wtrąca. To nie jest jego małżeństwo.
***Punkt widzenia Maddie***
Ja i Liam jesteśmy przyjaciółmi już od dobrych czterech lat. Poznaliśmy się za pośrednictwem Danielle - jego dawnej dziewczyny. Od zawsze czułam, że on mnie rozumie i w nim mam oparcie. Potem dzięki niemu poznałam Stylesa. Przez pierwsze dwa lata wychwalałam tamten dzień ponad niebiosa, obecnie - chciałabym żeby nigdy do niego nie doszło. Liam nie wie co się dzieje w naszym małżeństwie. Jedyne o czym ma pojęcie to, to, że zdarzają się nam gorsze dni. Nigdy nie zwierzałam się mu z "naszych" problemów, a już zwłaszcza z tego, że Harry ma skłonność do czynienia ze mnie prywatnego worka treningowego. Styles twierdzi, że to ja jestem wszystkiemu winna, że to ja zniszczyłam jego życie. Prawda jest inna. To on zniszczył mnie. Pławienie się w luksusie jest cudowne, ale nie jeśli mam za nie płacić tak wysoką cenę, jak życie obok niego. On wie co powiedzieć, żeby rozbić mnie na miliard kawałków. Ma mnie za nic. W gruncie rzeczy, z czasem ja sama zaczęłam wierzyć, że jestem nikim. Nie ma się co oszukiwać. To moje przeznaczenie - otrzymywać ciosy od Stylesa, akceptować jego zdrady oraz udawać szczęście, kiedy oczy milionów ludzi są zwrócone w naszą stronę.
Usiadłam na łóżku wpatrując się w granatową ścianę. Nie zauważyłam nawet, kiedy do pokoju wszedł Harry. Nie zrobiło mi to specjalnej różnicy.
- Możemy porozmawiać? - usłyszałam.
- O czym? - zapytałam spoglądając w jego stronę.
- O nas. - odparł siadajc obok mnie.
- Nie mamy o czym. W ostatnim czasie już dość od ciebie usłyszałam. Swoją drogą nie jesteś dzisiaj u swojej kochanki, czy może znudziły cię nocne ekscesy z nią? - zapytałam, a on niespodziewanie przywarł ustami do moich. Zaczął je dlikatnie muskać wargami. Poczułam, jak językiem zaznaczył linię na mojej dolnej wardze prosząc o wstęp. Uległam. Styles zaczął błądzić dłońmi po moich ramionach zsuwając z nich ramiączka kremowej sukienki. Potrzebowałam jego bliskości. Gdzieś pomiędzy nienawiścią a odrazą, zrodziła się namiętność. Harry zaczął prawą dłonia sunąć wzdłóż mojego uda. Wtedy się ocknęłam. - Zostaw mnie. - rozkazałam. Nie posłuchał. - Zotaw mnie! Słyszysz? - wykrzyczałam odtrącając go z całych sił. O dziwo nie spoliczkował mnie za to, że się mu sprzeciwstawiłam. Jedynie podniósł się z mojego łóżka i stojąc w drzwiach rzekł:
- Chciałem się przekonać, czy coś nas jeszcze łączy.
- I uznałeś, że najlepiej to sprawdzić w łóżku? - zadrwiłam.
- Dla twojego własnego dobra powiedz Liamowi, że się potknęłaś. Ostrzegam. - rzucił w moim kierunku tonem nie cierpiącym sprzeciwu i wyszedł trzaskając drzwiami, co spowodowało, że z lęku podskoczyłam.
Okay, to byłby pierwszy rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję, że początek Was choć trochę zaciekawił :). Znacie zasadę... 6 komentarzy = następny rozdział ♥
Nieźle sie zaczyna / luoeh
OdpowiedzUsuńŚwietne, uwielbiam takie opowiadania x
OdpowiedzUsuńFajnie się zaczyna ^___^
OdpowiedzUsuńC.
No to widzę,że zapowiada się dość sporo scen +18.. mam takie wrażenie :p
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next!! <3
Wow, super! x
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada; )
OdpowiedzUsuńczekam na następny <3
Chcemy wiecej :)
OdpowiedzUsuńHmmm...mam nadzieję, że on się jeszcze zmieni! ;)
OdpowiedzUsuńSupeeeerr !!!!!!!!!!! :D prosze powiadom mnie na twitterze o nowym rozdziale @WikaOneDirectio
OdpowiedzUsuńmmm....podoba mi się Harry ♥ jako 'zimny drań" :)
OdpowiedzUsuńOMG dawaj szybko next :) rozdział świetny i wkręca od razu do ff aa to mi sie podoba @xdmysweetlovato
OdpowiedzUsuńSuper *o*
OdpowiedzUsuńFajny !!!! prosze szybko wstawaj rozdział bo już są 6 kom. więc gdzie 2 rozdział ???
OdpowiedzUsuńge ge GENIALNY! Nasz ulubiony motyw- Harry badboy xD to jeszcze bardziej sprawia, że już pokochałam to ff<3 Tak super się zapowiada i znam Twój talent, więc jestem pewna, że będzie super:D I już dawno było 6 kom, więc gdzie jest next!? xD
OdpowiedzUsuńOrdonka;*