W nocy miałem problemy ze snem. Co chwilę się przebudzałem. Było to spowodowane koszmarem, który spędził mi sen z powiek. Widziałem pod powiekami jakieś oficjalne, elegancie przyjęcie, na którym byli moi znajomi, praca, telewizja i rodzina Maddie. Wszyscy wydawali się być niezwykle szczęśliwi i zachwyceni tym, że są tam gdzie są. Na początku nic nie rozumiałem, obraz był jakby za mgłą. Po kilku chwilach zaczął się wyostrzać, a moi oczom ukazała się postać Liama, który pochylony był nad moją trumną. Obok niego stała Maddie. Płakała. Jako jedyna – płakała. Po chwili trumna z moim ciałem prysnęła, niczym bańka mydlana, a na jej miejscu pojawił się ksiądz wraz z ołtarzem, przed którym stała moja żona wraz z Paynem. Miała na sobie długa, lśniąca, białą suknię. Był to ich ślub. Wystraszyłem się, że ją straciłem już na dobre. Chciałem coś zrobić, zareagować, powiedzieć, że żyję i się nie zgadzam, jednak nie byłem w stanie. Nikt nie słyszał mojego krzyku, a ja sam zacząłem wznosić się w powietrze. Kiedy się ocknąłem, odruchowo podniosłem się do pozycji siedzącej, wziąłem kilka głębokich wdechów, przetarłem twarz, która cała była mokra od kropel zimnego potu skupionego głównie na moim czole. Nic nie rozumiałem. Co miał niby oznaczać ten sen? Umarłem? Umarłem w moim śnie? A ona mnie opuściła? Nie... coś pokręciłem. Przecież ona nie mogłaby ode mnie odejść. Ja jestem jej kluczem do kariery i luksusów, a ona moim. Maddie nie mogłaby mnie porzucić. Płakała nad moja trumną... jako jedna, jedyna. Dlaczego, skoro mnie nienawidzi? Co najdziwniejsze, to nie są fakt, że zobaczyłem moje ciało w trumnie mnie przeraził, tylko ten, że ona wybrała Liama, że go kocha. Było jasne, że tej nocy już nie zasnę. Podniosłem się z łóżka i zacząłem krzątać się po domu w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby ukoić moje nerwy. Zajrzałem więc co szklanego barku, w którym stała szkocka whisky. Bez dłuższego namysłu uniosłem wieczko bogato zdobionej, szklanej butelki i przechyliłem ją nalewając trochę trunku do niskiej szklanki. Miałem nadzieję, że choć trochę mnie uspokoi. Niepotrzebnie się łudziłem. Alkohol w niczym mi nie pomógł. Nadal towarzyszył mi dziwny niepokój i głośne kołatanie serca. Bałem się czegoś, tylko czego? Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Byłem roztrzęsiony. Poczułem, że muszę zajrzeć do pokoju Madeline. Chciałem się upewnić, że na pewno w nim jest, że tam po prostu jest i smacznie śpi. Bałem się, że mogę ją nie zastać. Pierwsza myśl, która napłynęła do mojej głowy w drodze do jej pokoju to ta, że pewnie wymknęła się do Liama i u niego nocuje. Ta perspektywa mnie przerażała.
Kiedy w końcu znalazłem się pod jej drzwiami, zawahałem się, czy aby nie zapukać na nie, ale uznałem, że jeśli tam jest, to ją tylko niepotrzebnie obudzę i rozpęta się kolejna awantura. Postanowiłem więc nie ryzykować i po cichu się wemknąć do środka. Nacisnąłem więc złotą klamkę i cicho, na palcach wszedłem do wnętrza jej sypialni. Panował przyjemny dla oczu półmrok. Zasłony były do połowy zasłonięte, przez co gdzieniegdzie przedzierały się delikatne, pojedyncze promienie dopiero co wschodzącego słońca. Maddie spała grzecznie w swoim łóżku. Jej klatka piersiowa równomiernie unosiła się i opadała. Zauważyłem, że połowa jej kołdry zdążyła już wylądować na podłodze. Uznałem, że może jej być zimno, więc podszedłem do jej łóżka i uniosłem czerwoną, satynową pościel, po czym ostrożnie ją nią przykryłem. Wyglądała tak spokojnie. Kąciki jej ust były minimalnie uniesione ku górze na znak delikatnego uśmiechu. Pofalowane, blond włosy w kompletnym nieładzie opadły na twarz. Wyciągnąłem ku niej moją dłoń i delikatnie odgarnąłem je jej twarzy gładząc przy tym jej aksamitny policzek opuszkami palców. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem gładzić jej włosy. Stęskniłem się za tym widokiem. Już prawie zapomniałem jak słodko wygląda, kiedy śpi. Jest niczym mały, nieporadny, kochany aniołek, którego należy wziąć na noc w silne ramiona i otoczyć opieką. Dlaczego ja o tym zapomniałem? Zostawiłem ją na tak wiele nocy na własną rękę? Było tyle burz, wichur za oknem, miewała tyle koszmarów sennych, dlaczego zwyczajnie zapomniałem, że to ja powinienem stawić im czoła kładąc się obok niej, szczelnie zamykać ją w swoich ramionach, aby nic nigdy nie zagrażało jej bezpieczeństwu, aby była wystarczająco silna aby odpędzić złe sny? Jestem beznadziejnym mężem. Zawsze byłem. Pochyliłem się nad nią i skradłem pocałunek z jej delikatnych warg, następnie usiadłem na skraju jej łóżka i wpatrywałem się w nią, jak spokojnie i beztrosko oddycha. „Harry” - usłyszałem nagle jak wyszeptała przez sen. „Tak??” - zerwałem się z miejsca. Nic nie odpowiedziała. Spała, a ja w dalszym ciągu siedziałem przy jej boku gotów na to, by stać się strażnikiem jej bezpiecznego snu.
Po blisko godzinie postanowiłem opuścić jej pokój. Nie chciałem, żeby wiedziała, że u niej byłem. Nie rozumiałaby dlaczego, zresztą ja sam nie wiem po co siedziałem u niej pół nocy.
Pamiętam, jak się poznaliśmy. Wszystko za sprawą Liama. Gdyby nie on, ona nigdy nie wtargnęłaby do mojego życia z takim impetem. Straciłem dla niej głowę. Oszalałem na jej punkcie. W momencie naszego pierwszego pocałunku pokochałem ją z całych sił, już na dobre. Od tamtego momentu – na zawsze. Ja nadal ją kocham mimo wszystko, tylko zapomniałem już, jak funkcjonuje miłość. Kariera i popularność mnie zgubiły. Ja zdradziłem Maddie już dużo, dużo wcześniej... zrobiłem to jeszcze zanim poszedłem do łóżka z Evą – moją sekretarką, a dokładnie sekretarką Paula. Ja zdradziłem Maddie już na początku, w pierwszych sekundach naszego związku... zdradziłem ją ze sławą. Nie umiałem się nigdy pogodzić z tym, że Madeline jest ambitna i umie coś osiągnąć w życiu, nie umiałem się cieszyć z jej sukcesów, krytykowałem ją, próbowałem ja odwieść od podpisywania kontraktów na pokazy mody, sesje, reklamówki dla Zary, H&M, Reserve i innych sieci sklepów odzieżowych. Byłem wściekły, kiedy to nią zainteresowały się media... świeże mięso w show biznesie – żona Stylesa. Temat na każdą okładkę. Ona zawsze próbowała mnie zrozumieć, bronić, uszczęśliwić, udowodnić mi, że kariera to tylko zbędna aprobata. Nie umiałem, a raczej nie chciałem słuchać. Ona zaczęła coś znaczyć w branży, każdy projektant mody się o nią bił, założyła własną organizację charytatywną dla sierot. Była specjalnym gościem w Buckingham i w Waszyngtonie. Osiągnęła na tyle dużo, aby moja duma mogła pomóc nienawiści w górowaniu nad miłością. Teraz widzę co zrobiłem źle. Żałuję. Na prawdę żałuję.
- Cześć. - powiedziała uśmiechnięta Maddie wchodząc do kuchni, gdzie właśnie popijałem kawę.
- Jak się spało? - zapytałem ni stąd ni zowąd.
- Interesuje cię to? - zdziwiła się.
- Tak. - odparłem.
- Dobrze, dziękuję. Powinnam zapytać jak spało się tobie? - usłyszałem.
- Powinnaś. - odłożyłem filiżankę na marmurowy blat stołu.
- Więc? Jak minęła noc? - zapytała nie spoglądając na mnie.
- Kiepsko. - westchnąłem.
- Domyślam się... w końcu spędziłeś ją sam, a nie z Evą. - uniosła lewą brew i sięgnęła po jedną z kanapek, które kilka chwil temu przygotowała dla nas kucharka.
- Jakbyś czytała w moich myślach. - na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
- Jedź do niej. Może jest już wolna. - rzuciła.
- Wolna? - spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Miałam na myśli to, że może już wyszedł od niej poprzedni klient. Daj jej kilka minut czasu, żeby uporządkowała choć trochę swoją sypialnię. Nawet dziwka ma jakiś grafik. - zaśmiała się szyderczo.
- Nie waż się o niej tak mówić! Słyszysz?! - uniosłem ton głosu i uderzyłem pięścią w stół.
- Czyżbym cię uraziła? - ponownie uniosła lewa brew.
- Jesteś dużo milsza kiedy śpisz. - odparłem.
- Kiedy śpię? - zdziwiła się. - Pamiętasz jeszcze jaka jestem kiedy śpię? - skierowała na mnie swój podejrzliwy wzrok.
- Pamiętam dużo więcej niż ci się wydaje Maddie.
- To zapomnij. - wzruszyła ramionami.
- Nie chcę. Jakby nie było jesteś moją żoną.
- Tylko na papierze.
- Przed Bogiem też. - zaznaczyłem.
- Teraz o tym myślisz? Przykro mi, ale było o tym myśleć zanim zacząłeś się pieprzyć z tą dziwką.
- Mówiłem już, nie nazywaj jej tak!
- A jak mam ją nazywać?! - Maddie wstała od stołu - Zabrała mi wszystko! Kochającego męża, szczecie, wiarę w siebie!
- Niczego ci nie zabrała! Sama z tego zrezygnowałaś! - stanąłem naprzeciwko niej.
- Ja zrezygnowałam?! To ty zawsze byłeś przeciwny temu, żebym cokolwiek osiągnęła w życiu. Byłeś zły i zresztą nadal jesteś, kiedy nie ma cię na okładce... Bo to przecie ty jesteś gwiazdą! Wielki, wspaniały Harry Styles! - uderzyła mnie z pięści w ramię.
- Czy ty mnie właśnie uderzyłaś? - zdziwiłem się – To nie prawda, że byłem przeciwny. Zawsze chciałem żebyś zaszła daleko, ale czy ty nie widziałaś co się działo?! To ty była numerem jeden, a ja pozostałem w cieniu! Menadżer, fani, producenci – oni wszyscy zawsze naciskali na mnie, żebym był numerem jeden. Ty nie wiesz jak to jest robić coś żeby zadowolić innych!
- Po pierwsze nie pieprz, że fani wymagają od ciebie, żebyś zawsze był na podium! Oni kochają cię za to jaki jesteś i że ci na nich zależy, tak jak ja kiedyś... Po drugie nie wmawiaj mi, że do twojego romansu z tą szmatą cię ktokolwiek, kiedykolwiek zmuszał!
- Potrzebowałem ciepła!
- Ciepła?! Nie ciepła, tylko niezobowiązującego romansu. Tak samo było ze mną! Nigdy mnie nie kochałeś, byłeś jedynie zauroczony i teraz musisz się męczyć. Ty nie nadajesz się do poważnego związku! - Po tych słowach nie wytrzymałem... zamachnąłem się. - No i co? Uderzysz mnie? Znowu? - zapytała chwytając mnie w ostatnim momencie za nadgarstek.
- Przepraszam – wyszeptałem.
- Zawsze tylko przepraszasz, a ja mam ci to wszystko wybaczać? - zapytała. Straciłem nad sobą już do reszty kontrolę i z całych sił przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem jej usta. Na początku starała się mnie odepchnąć, ale po chwili zaczęła oddawać każdy z moich pocałunków.
- Nie chcę, żebyś cierpiała. - wyszeptałem, kiedy nasze wargi się rozłączyły.
- To mnie nie rań. - odparła gładząc mnie po włosach. - Ja nie chcę takiego życia. Nie chcę być z tobą w taki sposób. Nie kiedy ona mi cię zabiera, kiedy cały świat patrzy nam na ręce, kiedy nie mam pewności, czy całujesz mnie bo nadal mnie kochasz, czy zwyczajnie potrzebujesz seksu. - w kącikach jej oczu zaczęły gromadzić się łzy. Jedna z nich spłynęła wzdłuż jej policzka, po czym otarłem go kciukiem.
- Kocham. - wyszeptałem. - Zawsze kochałem i zawsze już będę. -zapewniłem ją. - Nie chcę nikogo innego. Eva to był błąd, w który nie powinienem był się pakować. Kiedy poczułem, że Liam mógłby mi cię odebrać i zostałbym sam, bez ciebie, twojego zapachu, uśmiechu, porozrzucanych wszędzie kosmetyków, be naszych awantur, nie umiałbym żyć. - rozkleiłem się. Niczym totalny mięczak.
- Bez awantur? - zdziwiła się.
- One nas określają. Przynajmniej się nie nudzimy. - na jej twarzy pojawił się słodki, promienny uśmiech.
- Kocham cię. - wyszeptała i delikatnie złączyła nasze usta. Zrobiła to nieco niepewnie. Bała się, że mogę ją odtrącić. Nie tym razem.
- Ja ciebie też. - odparłem i pogłębiłem nasz pocałunek, który przerodził się w walkę namiętności. Potrzebowaliśmy się. Zacząłem błądzić dłońmi po jej plecach, unosząc powoli jej koszulę nocną, a ona zdjęła ze mnie szlafrok, przez co stałem przed nią w samych bokserkach. Szybko przenieśliśmy się do sypialni. Niemalże zapomniałem jak wybornie smakuje i pachnie jej ciało. Jest taka delikatna, zmysłowa i jednocześnie drapieżna. Czułem, jakbym dotykał ją po raz pierwszy. Składałem ogniste pocałunki na jej szyi, którą oznaczyłem malinką, aby udowodnić światu, że jest tylko moja. Maddie zaciskała paznokcie na moich plecach. Czułem, jak rośnie jej podniecenie. Zerwałem z niej zbędne części bielizny i zacząłem drażnić pozostałe części jej ciała. Z jej ust wymykały się pojedyncze jęki i westchnienia. Moja dłoń zaczęła błądzić w stronę jej kobiecości, na co Madeline nie pozostała mi dłużna i zdjęła moje bokserki. Nasze ciała zdawały się tańczyć w jednym, tym samym, tylko nam znanym rytmie. To był najwspanialszy poranek mojego życia. Wszystko za sprawą niej. Nikt nigdy nie dotykał mnie w taki sposób jak ona. Jest idealna w każdym calu. Jest cała moja i nigdy z nikim się nią nie podzielę. Jak mogłem wytrzymać blisko rok bez jej dotyku? Nonsens.
Leżeliśmy wtuleni w siebie na dużym, małżeńskim łożu. Maddie gładziła opuszkami palców moją rękę, która szczelnie oplatała jej ciało.
- O czym myślisz kochanie? - zapytałem, kiedy zauważyłem, że wpatruje się w okno.
- O tym, czy jutro też wszystko będzie takie piękne. - odparła, a ja musnąłem czule wargami jej ramię.
- Wszystko zależy od nas. - uśmiechnąłem się.
- Brakowało mi cię. Wiesz? Byłeś tu, ale jakby cię nie było... - westchnęła.
- Wiem. Przepraszam. - pogładziłem jej włosy.
- Nie przepraszaj... po prostu nie zawiedź mnie już. Proszę. - uniosła głowę i spojrzała w moje oczy. Widziałem w nich pełno nadziei.
- Nie zawiodę. Nigdy. - obiecałem i złączyłem nasze usta.
***Maddie***
Dlaczego nie mogliśmy żyć w ten sposób już
wcześniej? Straciliśmy tyle czasu, nerwów, energii. Byliśmy o
włos od zniszczenia się nawzajem. Wszystko rozegraliśmy w zły
sposób. Ciężko było mi się pogodzić z niektórymi wyborami
Harrego zarówno wtedy, jak i teraz. Nie umiałam się pogodzić z
tym, że zdradził mnie z Evą. To bolało. Nadal boli. Wiem, że
jeszcze przedwczoraj był u niej. Powiedział, że ona była
błędem... a co jeśli jutro zmieni zdanie w tym temacie i za nią
zatęskni? Co jeśli postanowi do niej wrócić? Nie przeżyję
kolejny raz takiego rozczarowania i upokorzenia. Jeśli ponownie
wybierze ją, ja usunę się na bok. Wystąpię o rozwód. Nie mogę
dłużej marnować życia. Mam je tylko jedno i czas w końcu przejąć
ster swojego losu. Harry będzie musiał się wyprowadzić, oddać mi
większą część swojego majątku i zapomnieć o moim istnieniu.
Rozwód swoja drogą będzie na jego korzyść – każda czołówka
będzie jego, a ze mnie media zrobią zimną sukę. Jak zawsze.
Styles jest święty – dla wszystkich. Jest niesamowitym,
zapatrzonym w siebie bałwanem, ale go kocham i tych uczuć nie
zmieni czas ani żadna z jego zdrad. Jeśli tym razem mnie zawiedzie,
to wiem, że jestem wystarczająco silna, aby móc zacząć żyć i
kochać go na odległość, w samotności.
- Kochanie, twój telefon dzwoni. - krzyknął Styles z salonu, kiedy ja byłam w toalecie.
- Już idę. - odparłam zakładając na siebie kwiecistą sukienkę i zeszłam na dół. - Kto to? - zapytałam podnosząc telefon ze stołu.
- Nie wiem. Nie sprawdzałem. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Nie ważne. - wzruszyłam ramionami i usiadłam na jego kolanach na skórzanej kanapie. - Jeśli to coś pilnego, to zadzwoni jeszcze raz. - uśmiechnęłam się promiennie, a Harry mocno mnie do siebie przytulił.
- Mam ochotę cię schrupać. - wymruczał do mojego ucha.
- Harry... też masz takie wrażenie, że to co się tu dzieje jest dziwne? - zapytałam.
- O czym mówisz? - zaniepokoił się.
- O tym, że my... normalnie rozmawiamy... mało tego... powiedzieliśmy sobie, że się kochamy. - wyjaśniłam.
- To chyba normalne w małżeństwie. - zirytował się trochę.
- Nie w naszym. Nie uważasz? - ciągnęłam dalej temat.
- Maddie, znowu chcesz się zacząć ze mną kłócić na nowo? Aż tak bardzo nie możesz bez tego żyć? - zapytał puszczając mnie.
- Nie. Ja tylko chcę ci w delikatny sposób powiedzieć, że musimy się nauczyć żyć razem na nowo, bo nie wiem jak ty, ale ja czuję się obco w tej sytuacji. Dobrze, ale obco. Musze się na nowo do ciebie przyzwyczaić. - wygłosiłam mój monolog, a on pocałował mnie z zaskoczenia.
- Wiem co masz na myśli. - wyszeptał do mojego ucha. W tym też momencie zaczął dzwonić telefon. - Odbierz, może to coś ważnego. - powiedział.
- Myślisz? - westchnęłam. - No dobra... - dodałam i ociężale sięgnęłam po telefon. Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu kto dzwoni, zamarłam. - Harry, przepraszam, ale muszę wyjść.
- Nie chcesz rozmawiać przy mnie?
- To nie tak... będę się czuła niezręcznie, bo to dość nietypowa sprawa. - wyjaśniłam i szybko wyszłam.
Udałam się do mojego pokoju, gdzie zamknęłam za sobą drzwi i oddzwoniłam do osoby, która dwukrotnie próbowała się ze mną skontaktować.
- Co tym razem Liam? - zapytałam dość oschle.
- Spotkajmy się. - poprosił.
- Nie chcę. Wybacz. - odparłam.
- Jestem pod twoim domem, przy fontannie. Proszę chodź tu. Nie odejdę aż dopóki z tobą nie porozmawiam. Mogę tu nawet siedzieć do rana.
- Liam...
- Proszę. - usłyszałam jego błagalny ton.
- Zaraz będę. - odparłam.
Wzięłam głęboki wdech i wolnym, niepewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nie chciałam, żeby Harry się dowiedział, więc musiałam przemknąć do wyjścia z domu niezauważona. To nie było łatwe, bo jest niezwykle czujną osobą, ale w końcu mi się udało.
***Harry***
Nie rozumiem, dlaczego nie chciała rozmawiać
przy mnie. Przecież, teraz, kiedy na nowo jesteśmy razem nie
powinna wychodzić z telefonem. Okay, ma swoją prywatność i mi
guzik do tego, ale przecież może mi zaufać. Nie chciałem
wywoływać kolejnej awantury, ale jestem pewien, że dzwonił nie
kto inny jak Liam. Co on znowu od niej chce? Przecież powiedziała
mu, że to mnie kocha. Payne jest zdesperowany. Wczoraj próbował
wmówić jej, że nigdy nie powiem jej, że ją kocham i że umrę
tracąc ją. Jest moim przyjacielem i go kocham, ale nie pozwolę mu
kręcić się obok mojej żony. Nie jestem głupi. Widziałem jak
Maddie przed sekundą wymknęła się z domu. Chciałbym móc jej
ufać... Bez dłuższego namysłu ruszyłem za nią. Udała się tam,
gdzie poprzednim razem – pod fontannę. On tam już na nią czekał.
Jakie cudowne, romantyczne miejsce na schadzki kochanków. Stanąłem
za jednym z pomników, który całkowicie mnie zasłaniał. - Chciałeś porozmawiać... - powiedziała podchodząc do niej. Gdy ja ujrzał nagle się rozpromienił.
- Wyglądasz zjawiskowo... jak zawsze zresztą. - odparł chwytając jej dłoń. - Dziękuję, że przyszłaś.
- Liam, powiedz mi, o czym chciałeś ze mną porozmawiać. - poprosiła.
- O nas.
- Nie ma nas. Sam dobrze wiesz. Nigdy nie było. - wyjaśniła.
- Kocham cię. Nie jestem wstanie funkcjonować wiedząc, że jesteś tu teraz z nim. Daj mi szansę, a udowodnię ci, że mogę cię uczynić najszczęśliwsza kobieta na tym świecie. Błagam. Jesteś moim wszystkim. W nosie mam zespół, fanów, pieniądze, wywiady. Ty jesteś wszystkim, czego mi potrzeba. - przyciągnął ja do siebie z całych sił i niespodziewanie wpił się w jej usta. Maddie na początku próbowała go odepchnąć, jednak nie pozwolił jej na to. Uległa mu, a ich pocałunek zaczął się pogłębiać. Nie mogłem na to patrzeć. Zacząłem popadać w furię. Nie wiem nawet, kiedy zdążyłem wyskoczyć zza tego posągu i podbiec do nich.
- No proszę, proszę! Co za piękne przedstawienie! - krzyknąłem przez co ich wargi się rozłączyły.
To be continued.
Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają :). Niedługo licznik odwiedzin przekroczy 5K :D Jest co świętować, bo zakładając tego bloga obstawiałam, że 100 wyświetleń to będzie max :) Mam dla Was niespodziankę, ale to dopiero wtedy, kiedy będzie 5K :D czyli myślę, że niebawem ♥
Każdy kom = uśmiech na mojej twarzy ♥
Każdy kom = uśmiech na mojej twarzy ♥
Kocham twoje opowiadania. Zawsze wyczekuję na nie i mam zapisany twój blog na stronie startowej na telefonie. Kilkakrotnie sprawdzam ten blog codziennie. Każdy rozdział jest niesamowity, a gdy piszesz "mam nadzieję że nie zanudziłam was" to usta same mi się otwierają w zdziwieniu. Jak ty możesz nas zanudzić takimi rozdziałami? To niemożliwe. Według mnie, ten blog zasługuje na o wiele więcej czytelników. Jest stokroć raz lepszy od byle jakiej strony z one shot'ami, która ma po nawet 100 komentarzy pod każdym postem. Co mogę dodać, masz talent. Postaram się podzielić linkiem tej strony z innymi przy każdej okazji. Dziękuję że to piszesz. Lots of love xx
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham <3 brak slow,by wyrazic co czuje czytajac Twoje opowiadania :') jestes Mistrzynia w tym,co robisz,dlatego nie przestawaj tego robic nigdy. Masz talent! Dziekuje,ze jestes, dziekuje za opowiadania,ktore piszesz. Najwole je czytac na sam koniec dnia,bo wtedy dzialaja jak ukojenie po calym dniu. Jeszcze raz dziekuje :*:*:*
OdpowiedzUsuńSuper *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!!
OdpowiedzUsuńTak się cieszyłam że powiedzieli że się kochają a potem Liam...Ciekawe co zrobi Harry...?
Ogółem super rozdział i bardzo czekam na kolejny.
Zdolna Aga! Najzdolniejsza- tyle mogę powiedzieć na wstępie:) Ten rozdział był boski! I szczerze wzruszyłam się, kiedy oni zaczęli ze sobą rozmawiać i się pogodzili;_; Uwielbiam wszystko co piszesz(nawet nasze prywatne wiadomości xD) Bo takim talentem Bóg obdarza kogoś naprawdę wyjątkowego i Ty taka jesteś<3 nigdy nie trać wiary w siebie i w to co robisz, bo jesteś świetna! i nie daj sobie wmówić, że tak nie jest bejbe;* takie jest życie i zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce Ci podciąć skrzydła, ale Ty nie dawaj mu tej satysfakcji i idź dumnie naprzód ;) Jeśli ktoś sprawia Ci przykrość, albo stara się sprawić przykrość, to zwykle robi to zwyczajnie z zazdrości. Nie rozumiem jak ktoś, kogo opowiadanie opiera się głownie na jakiś pustych dialogach i nudnych sytuacjach ma czelność pisać Tobie, że "robisz postępy w pisaniu" nosz kurde no! Tak nikt nie ma prawa się odzywać do mojej hipsty! xD może ta osoba myślała, że jej w to uwierzysz i oddasz swojego bloga, żeby mogła go zniszczyć, myśląc, że to co tworzy można nazwać dziełem i talentem, ale niestety nie ups. Także podsumowując masz oficjalny zakaz popadania w paranoję i niewiary w siebie, pisz, pisz i jeszcze raz pisz ! Ale przede wszystkim rób to co chcesz dla siebie i nie patrz na innych "Miej wyrypane, a będzie Ci dane" - moja ulubiona zasada :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco @OrdonkaOfficial <3<3
No nie. A już było dobrze. Maddie zwaliła!
OdpowiedzUsuń