GRY
trwa inicjalizacja, prosze czekac...

sobota, 19 kwietnia 2014

You & I - rozdział I (Niall Horan ff)


YOU & I





                      Ostatnie sekundy meczu. Piłka toczy się po zielonej murawie przyszkolnego stadionu. Wynik 3:1 dla Loreto College. Jeszcze jedno, decydujące zagranie, szybkie okiwanie przeciwnika, przejęcie piłki, mocne wybicie i... słychać głośny wiwat dobiegający ze stadionu. Udało się. Wynik podbito do 4:1 w ostatniej setnej sekundy. Zewsząd dobiegają głośne piski, śpiew cheerleaderek, radosne okrzyki całującego ziemię trenera i głośny śmiech zwycięzców. Królowie szkolnych korytarzy. Tomlinson, Payne i Styles – władcy całego Mullingar, a pośród nich gdzieś tam jestem ja – wesołek okupujący trybuny za każdym razem, kiedy jego kumple wejdą na stadion. Nie jestem taki jak oni. Nie mam wokół siebie wianuszka dziewczyn, nie jestem pewny siebie, nie mam talentów piłkarskich i pomimo przyjaźni z nimi, nie jestem wcale, a wcale popularny. Można powiedzieć, że znikam w ich cieniu. Nie przeszkadza mi to. Lubię moje życie takim jakie jest. Imprezy do białego rana i ciągle coraz to nowsza dziewczyna u mojego boku nie jest tym, czego potrzebuję do szczęścia. Spełnieniem moich marzeń po ciężkim dniu w szkole jest rzucenie książek w kąt pokoju, nastrojenie mojej obecnej dziewczyny – gitary, chwilowe pokaleczenie muzyki, następnie krótka drzemka i na samym końcu zerknięcie do zeszytów – tak wygląda mój wieczór, kiedy jestem w dobrym nastroju, a kiedy w podłym, to zwyczajnie wchodzę do pokoju, klasycznie i rytualnie rzucam plecak w jeden z czterech kątów pokoju, otwieram okno na oścież, siadam na parapecie, biorę do rąk gitarę, gram jakieś smętne ballady o nieszczęśliwej miłości i do końca dnia krzątam się po pokoju trwając w głębokim zamyśleniu o dziewczynie o włosach brązowych niczym słodka nutella, oczach zielonych niczym jabłkowe landrynki i ustach czerwonych niczym dorodne, pyszne truskawki. Na dodatek ma taką śliczną brzoskwiniową cerę. Wiem, że nie ładnie porównywać ją do jedzenia, ale nic na to nie poradzę, że sześćdziesiąt procent rzeczy o których myślę i mówię sprowadza się do jedzenia. Ta dziewczyna jest urocza i tajemnicza. Większość szkoły nie zna nawet jej imienia. Ale ja tak! Katy Akerly. Miłość mojego życia. Codziennie przyjeżdża do szkoły na desce i następnie niosąc ją pod pachą niemalże niezauważona mknie korytarzem pod salę lekcyjną. Mijamy się codziennie, ale ona ani razu nie obdarzyła mnie ani jednym nawet najbardziej przelotnym i przypadkowym spojrzeniem. Katy żyje swoim życiem. Mało z kim z tej szkoły utrzymuje kontakt. Może to dlatego, że jest tu nowa i jeszcze prawie nikogo nie zna? Być może. Ta dziewczyna ma dwa oblicza. To które prezentuje w szkole jest "diabelskie" i dowodzi temu, że jeśli ktoś ją zaczepi, to nie zawaha się od targania go za szmaty. Jest zadziorna. Jej druga twarz to prawdziwy aniołek, którego mało kto zna... No cóż ja też nie znam, ale wiem, że istnieje. Od pierwszego momentu wpadła mi w oko, potem zauroczenie nią rosło z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, aż udało mi się w końcu dyskretnie wybadać, jak się nazywa, gdzie mniej więcej mieszka i czy ma chłopaka. Jest singielką. To nawet dobrze się składa. Ja i Katy mamy razem angielski i wf, ale ona zdaje się, że przez trzy miesiące swojej obecności w mojej szkole i siedzeniu kilka ławek przede mną, jeszcze nie zauważyła, że ktoś taki jak Niall Horan żyje, siedzi za nią, próbuje zwrócić na siebie uwagę i zamiast skupić się na lekcji, wpatruje się w nią jak w obrazek i kompletnie odpływa do przepięknej krainy, gdzie panuje wieczna szczęśliwość, a ona jest moją dziewczyną. Ta sytuacja jest taka beznadziejna... a ja tak strasznie zakochany.
                     Po meczu udałem się do szkoły. Snułem się długim korytarzem zawracając sobie głowę moją brązowowłosą anielicą, przez co niechcący staranowałem kilka osób mijających mnie. Kiedy znalazłem się już w wyznaczonym miejscu, czyli pod oknem, gdzie miałem czekać na przyjaciół, którzy po męczącej grze musieli się odświeżyć i przebrać w normalne ciuchy, uniosłem wzrok i doznałem stanu hibernacji.
- Podejdź do niej i zagadaj. - powiedział nagle Harry Styles – mój przyjaciel i tym samym jedna z gwiazd szkolnej drużyny piłkarskiej, kiedy zauważył, że znowu z osłupieniem gapię się na obiekt moich westchnień, który właśnie dwadzieścia metrów dalej, siedząc na ziemi pod swoją szafką czyta jakąś książkę.
- Od jak dawna tu już stoisz? - zapytałem nadal wpatrując się w ten sam punkt. Nie zauważyłem, kiedy cała trójka się tu przypałętała.
- Dość długo, żeby wiedzieć, że cię ścięła z nóg. - odparł klepiąc mnie w ramię, co sprawiło, że się wzdrygnąłem i powróciłem na ziemię.
- Nie warto. - westchnąłem ciężko i wskoczyłem tyłkiem na parapet.
- Warto. - zanegował mnie Liam Payne – rozgrywający.
- Nooo chyba, że mam to zrobić za ciebie. - wtrącił się Louis Tomlinson – kapitan. - Hej! Ka... - nie dokończył, gdyż zasłoniłem mu twarz dłonią, co tylko wywołało śmiech u moich kolegów.
- Jesteś jak duże dziecko. - zirytowałem się nie na żarty.
- My tylko staramy się pomóc. - wytłumaczył Styles opierając się ramieniem o szafkę. - Nie możesz się bać. Uwierz w siebie.
- Łatwo ci mówić. - wymamrotałem.
- Do cholery, Horan! Albo do niej zagadasz, albo wszyscy tu z tobą oszalejemy! Masz wahania nastroju niczym baba w ciąży. Idż, pogadaj, albo napisz na fejsie i zaproś na randkę. Możliwości jest wiele.
- Ty! To dobry pomysł! - ucieszyłem się, kiedy Louis wspomniał o tym fejsie. - Jak sobie założy, to napiszę. - dodałem po chwili z nadąsaną miną, kiedy skojarzyłem, że nie ma konta.
- To zróbmy tak: Po szkole będziesz biegł rozpędzony i wpadniesz na nią, jak będzie wracać do domu... no wiesz, niby przypadkiem, nie zauważyłeś jej... pewnie na początku będzie zła, ale potem jakoś się rozmowa rozkręci. - wyskoczył ni stąd ni zowąd Payne.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam rozgnieść na chodniku kobietę mojego życia? - uniosłem lewą brew.
- A rób jak chcesz. Cokolwiek wymyślimy, to ty i tak to zanegujesz. - westchnął Styles.
- Może by tak się założyć? - na twarzy Tomlinsona zawitał chytry uśmieszek.
- O co? - zaciekawiłem się.
- O to, że jeśli do niej zagadasz do końca tygodnia, to oddam ci moją wejściówkę na mecz Real Madryt.
- Real Madryt? - zdziwiłem się. - Nie chcę. - pokiwałem przecząco głową. - Tym bardziej, że wejściówkę masz tylko jedną, a jeśli z nią pogadam, to założę się, że będą mi już potrzebne dwie. - zaśmiałem się wesoło.
- Twój wybór. - wzruszył ramionami Louis.
- Racja... lepiej siedzieć tu bezczynnie i czekać na cud. - przekręcił oczami Styles.
- Może ona do ciebie pierwsza zagada, nie martw się. - Payne próbował mnie jakoś pocieszyć.
- Prędzej wyrwie ją ktoś inny. - wtrącił się Lou. Jak zwykle był szczery aż do bólu.
- Dobra, zejdźcie ze mnie. - wkurzyłem się trochę i zeskoczyłem z parapetu po to, aby wygrzebać coś z dna plecaka. - Mam! - krzyknąłem z zachwytu, kiedy dogrzebałem się do mojej ostatniej kanapki.
- Horan, ona sobie już poszła... - szturchnął mnie Harry, kiedy byłem zajęty rozpakowywaniem jedzenia.
- Jakoś straciłem apetyt. - posmutniałem i położyłem bułkę na parapecie.
- Zamawiam! - krzyknął Tomlinson sięgając po nią.
- Ani. Mi. Się. Waż. - przecedziłem każde słowo przez zęby i pacnąłem go z całych sił w dłoń, która chciała mi odebrać śniadanie.
- Ty się zastanów co ty wyprawiasz! - wkurzył się trochę. - Lubisz tę dziewczynę? - kiwnąłem twierdząco głową – To weź się w garść i zagadaj. Zapytaj chociażby kiedy macie test z angielskiego. Cokolwiek. Do cholery, bądź facetem!
- Dobra, zrozumiałem. Zamknij się już bo jeszcze ktoś usłyszy. - uciszyłem go. Na szczęście korytarz był pusty. Wszyscy z wyjątkiem naszej czwórki byli na apelu. Nawet nie wiem, po co dyrektor chciał zwołać uczniów. Średnio mnie to interesowało. Ja miałem ważniejsze sprawy na głowie. Musiałem się psychicznie przygotować do tego, że za równe 5 minut ta cała szopka rozgrywająca się gdzieś na sali gimnastycznej się skończy i uczniowie pójdą na lekcję, a ja według planu mam mieć teraz... angielski. Znowu będę siedział godzinę i patrzył się na tył jej głowy, marząc, że może się odwróci i mnie w końcu zauważy. Tak, zauważy – w moich marzeniach. Tak jak przypuszczałem, apel zakończył się równo z przerwą i musiałem iść do klasy. Znalazłem się w niej jako pierwszy, chwilę po mnie weszła reszta klasy. Skanowałem wzrokiem każdego z osobna, wchodzącego do klasy. Byli już wszyscy, ale z wyjątkiem Katy. Zacząłem się o nią martwić. A co jeśli coś się jej stało? Co jeśli spadła ze schodów, albo ktoś ją ogłuszył, związał, zapakował do worka i wyniósł ze szkoły, albo co gorsza, co jeśli nastąpiła inwazja kosmitów i za równą godzinę Ziemia przestanie istnieć, a ona jest tajnym agentem który ma walczyć z obcymi?! Przecież nie mogę pozwolić, aby narażała swoje życie w imię ludzkości! Do głowy przychodziły mi same głupie scenariusze. "Za dużo science-fiction Niall." powiedziałem do siebie półgłosem, przez co oczy całej klasy łącznie z nauczycielką sprawdzającą obecność zwróciły się w moją stronę.
- Panie Horan, czy chce pan przeprowadzić dzisiejszą lekcję w moim imieniu? - odezwała się nasza terrorystka. Wstrętne babsko, której twarz wygląda niczym twarz Pinokia po inwazji korników. Zmarszczka na zmarszczce, zmarszczkę przykrywa. Oooooooo nigdy jej nie wybaczę tego, że w pierwszej klasie, czyli równe dwa lata temu zabrała mi kanapkę i wrzuciła do kosza. Zło wcielone.
- Nie. - odparłem spuszczając głowę.
- W takim razie co się mówi? - zapytała kobieta.
- Przepraszam. - odburknąłem.
- Przepraszam co? - podniosła się z miejsca i ruszyła na tył klasy wolnym krokiem zatrzymując się przy mojej ławce z skrzyżowanymi rękami.
- Przepraszam Pani Wrigley. - odparłem z wymuszonym, szerokim uśmiechem.
- Oj Horan, Horan. - westchnęła. W tym też czasie zza drzwi dobiegło ciche pukanie, po czym drzwi się uchyliły.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała dziewczyna wchodząca do środka. Była to oczywiście moja najśliczniejsza zguba.
- Jest pięć minut pod dzwonku. - zaznaczyła Wrigley – Powinnam cie wyprosić z klasy. - dodała.
- Na prawdę przepraszam. Rozmawiałam z panem od matematyki. - odezwała się Katy.
- Dobrze, więc w takim razie dzisiaj otrzymasz tylko upomnienie. Lepiej, żeby się to nie powtórzyło następnym razem. - rzekła srogo po czym wróciła do swego biurka. - Idź do ostatniej ławki. Tylko tam jest wolne miejsce. - dodała siadając na trzeszczącym krześle.
Zaraz... ostatnia ławka?! Co?! Nie, nie, nie... to nie może być prawda! Ja siedzę w jednej z ostatnich ławek i tylko obok mnie jest wolne miejsce. Poczułem, że słabnę.
- Cześć. - rzuciła siadając obok mnie.
- H-h-hej. - odparłem, czując jak kropelki potu gromadzą się na moim czole. Wytarłem je szybko w rękaw bluzy, tak wiem, obrzydliwe, ale na szczęście ona była zbyt zajęta wypakowywaniem książek , żeby to zauważyć.
- Pisaliście coś? - zapytała nadal grzebiąc w swoim plecaku.
- N-n-nie. Nie. - wydukałem. Nagle nie wiem czemu, zacząłem mieć nie skoordynowane ruchy dłoni.
- Okay. - wzruszyła ramionami i położyła torbę na podłodze.
Nie wiedziałem, co mam zrobić. Byłem zestresowany, przerażony, sparaliżowany, czułem, że cały oblany jestem zimnym potem, a moja twarz ma kolor dorodnego, czerwonego jabłka, na dodatek słyszałem szepty między moimi kumplami. Niech no ja ich tylko dorwę po lekcjach. Bałem się spojrzeć w bok, na Katy Już chyba zrobiłem z siebie dostatecznego debila.
- Ty jesteś Niall, prawda? - zapytała, a ja kiwnąłem twierdząco głową gapiąc się w okno. - Wiesz może do której czynna jest szkolna biblioteka? - wyszeptała.
- Y-y-y.. j-ja.. t-tak, to znaczy n-nie.. to j-ja... ona... - zacząłem się gmatwać w słowach. Sam nie jestem pewien, czy aby na pewno dobrze zrozumiałem pytanie.
- Niall? - zapytała ponownie.
- J-jestem Niall. - kiwnąłem twierdząco głową nadal gapiąc się w okno.
- Okay... dzięki za info. - powiedziała. Co prawda nie widziałem tego, ale jestem pewien, że przewróciła oczami w tamtym momencie.
Nie ma co, popisałem się inteligencją. Przecież ona ma mnie teraz za jakiegoś przygłupa, który nawet nie umie się wysławiać. Brawo Horan! Jest twoja! - zakpiłem z samego siebie w myślach i miałem ochotę zetrzeć samego siebie z powierzchni ziemi. Ta lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Pani Wrigley w kółko o czymś gadała, ale nie mam pojećia o czym. Byłem zajęty tym, że zrobiłem z siebie idiotę w oczach najcudowniejszej dziewczyny pod słońcem.
- Dobrze, więc teraz podzielę was w grupy. - nauczycielka wstała z miejsca szurając głośno krzesłem, przez co podskoczyłem na stołku z powodu niespodziewanego i nieprzyjemnego dla uszu dźwięku. - Albo nie. Projekt zrealizujecie w takich parach, w jakich siedzicie dzisiaj w ławce. Wszystko jasne?! - zapytała.
- Tak. - odpowiedział chórkiem klasa. Kilka sekund później zadzwonił dzwonek. Chciałem założyć kaptur na głowę i uciec, ale Katy mnie jeszcze zatrzymała.
- Mam robić razem projekt, więc przydałoby się spotkać dzisiaj, albo jutro, żeby omówić szczegóły. - powiedziała.
- Ok. - odparłem krótko wpatrując się w czubki moich butów.
- Dobra, w takim razie, może spotkamy się dzisiaj u ciebie? - zapytała.
- Jasne. - odparłem.
- Podasz mi może adres?
- Naprzeciwko szkoły, biały dom, duży, mały, biały dom.
- Czekaj, jaki? - dopytywała się.
- Biały. - wzruszyłem ramionami.
- Ale tam są dwa domy... jeden duży, drugi mały. Więc który bo powiedziałeś...
- Ten mniejszy. - rzuciłem i uciekłem.
Raz, dwa, trzy... Niall ty deklu! Kiedy wybiegłem z klasy, wziąłem głęboki wdech. Zaraz po mnie z klasy wyszli Liam, Harry i Louis.
- Jestem Niall? Poważnie? - zaśmiał się Louis.
- Cicho siedź. - wkurzyłem się.
- Stary, czy ty wiesz co ty tam odwaliłeś? Słyszałeś samego siebie? - zapytał Styles.- Dziewczyna się produkowała, zadawała ci masę pytań, żeby rozkręcić rozmowę, a ty co? Głowa w okno i śluby milczenia? - dodał.
- Zawaliłeś. - westchnął Liam.
- Noooo wiem! - uderzyłem pięścią w szafkę.
- Więc ona ma dzisiaj u ciebie być. - stwierdził Tomlinson.
- Kto? - zapytałem zdezorientowany.
- Yyy Katy? - zapytał z sarkazmem Liam.
- Po co?! - wystraszyłem się.
- Macie robić razem projekt. - odparł Harry.
- Jaki projekt? - ulokowałem w nim moje spojrzenie, które ewidentnie domagało się jakichkolwiek wyjaśnień.
- Dobrze, już dobrze, Louis przy tobie jest. - chłopak zaczął się śmiać i przytulił mnie do siebie.
- Ja na serio się z nią umówiłem? - spojrzałem na Liama. Czułem, że tylko on może mi udzielić wiarygodnej odpowiedzi.
- Tak. Ma przyjść do ciebie, ale nie powiedziała kiedy. - wyjaśnił.
- Ha. Haha. Hahahahaha. Narazie! - krzyknąłem i zacząłem pędzić jak na złamanie karku.
                    Nawet nie wiem, kiedy wybiegłem ze szkoły, pokonałem parking, szkolny trawnik, ruchliwą ulicę, otworzyłem dom i wpadłem do mojego pokoju. Chyba nadal do mnie nic nie docierało. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem do siebie: "Horan... weź się w garść. Dzisiaj będzie tu dziewczyna twoich marzeń i masz ją oczarować." Następnie rozejrzałem się po pokoju, panował w nim ład i porządek. "Chociaż tyle" pomyślałem. Podszedłem do półki na której stała moja wieża i zapodałem jakąś muzykę. Uznałem, że nie wypada przyjąć jej będąc w tych samych ciuchach, więc otworzyłem szafę na oścież i wyjąłem z niej najlepsze ciuchy i udałem się do łazienki, gdzie się odświeżyłem i zmieniłem strój. Po kilku minutach byłe gotowy. Usiadłem więc na kanapie w moim pokoju i czekałem aż się zjawi. Każda sekunda oczekiwania zdawała się trwać całe wieki.

~To be continued~


Jest już ponad 5k wyświetleń i z tej okazji postanowiłam dodać I rozdział nowego opowiadania. Pamiętacie ankietę na temat tego, o kim ma być kolejne ff? Wygrał Horan, więc macie tu go :D Mam nadzieję, że was choć trochę wciągnął pierwszy rozdział :)
Kolejny zarówno SOML jak i Y&I pojawi się już niebawem ♥

6kom = next chapter ☺

9 komentarzy:

  1. aww awww<3 o tak pięknej niespodziance nawet nie śmiałam marzyć xD Serio udało Ci się mnie zaskoczyć, pozytywnie rzecz jasna.Napisałaś "wejdź szybko, w trybie now na mojego bloga", akurat miałam się myć, ale grzecznie posłuchałam i wchodzę, myślę sobie pewnie jakaś notka, albo coś, a tu taki śliczny Horanek ajshajshas i przez pierwsze 5 minut wgapiałam się w jego zdjęcie hihi a jak tylko zaczęłam czytać na starcie pokochałam te ff :D Mój Niallek<3 słodki wariat się zakochał xD teraz przez Ciebie nie zasnę, ale to nic xd po prostu ta historia zapowiada się mega mega ciekawie, więc szybciuteńko, w trybie now pisz nexta! bo ja już tu szaleję jak Niall xD
    Dziękuję za umilenie wieczoru @OrdonkaOfficial ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahah genialne, Horan, mój mistrzu xd
    możesz śmiało wysyłać, kiedy będzie następny rozdział ;)


    @jestem_Mofosem

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokazałaś dokładnie postać Horanka, szczególnie w momencie o jedzeniu. Cudo! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O rajusiu! Awww <3 cudowne, wspaniałe *,* swietna niespodzianka. Nie spodziewalam sie tego. Czekam z niecierpliwoscia na nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham twoje FF!!!
    Świetnie piszasz.
    Twoje kolejne historie różnią się od poprzednich :-) to jest chore(w pozytywnym znaczeniu)
    Czekam~

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne :). Zaczyna się uroczo ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. no ciekawie sie zaczyna :) takie słodki Horanek :3
    życze weny :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Wowowowowowowowow!!! Jakie cuuuudo! Będzie się dziło, mam wrażenie :D no to czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww jaki Horanek :)
    Ekstra ;)

    OdpowiedzUsuń