Całą noc przewracałam się z boku na bok. Łóżko nagle zrobiło się zbyt twarde, poduszka zbyt miękka, a powietrze unoszące się w pokoju zbyt ciężkie. Po trzygodzinnych męczarniach udało mi się w końcu wyłączyć umysł. Zapomniałam o Lucasie, o Zaynie, o tej flądrze. Zasnęłam. Nie na długo jednak cieszyłam się spokojnym snem. Pod powiekami ujrzałam Zayna,ubranego w ślubny smoking. Był szczęśliwy, jakby właśnie ziściło się jego marzenie. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak zadowolonego. Obok niego w pięknej, białej, bufiastej sukni stała ona - Emily. Ja stałam pośród gości. Protestowałam. Krzyczałam. Błagałam go, żeby tego nie robił. Na próżno. Chyba nikt mnie nie słyszał. Oboje powiedzieli sakramentalne "TAK". Obudziłam się w mgnieniu oka. Byłam roztrzęsiona i cała oblana zimnym potem. To było pewne, że dzisiejszej nocy już nie zasnę. Była 5.15. Wstałam z łóżka i usiadłam na parapecie okna w moim pokoju wpatrując się tępo w panoramę nocnego Londynu. Co ciekawe nocą był równie zatłoczony co i za dnia. Dręczyły mnie potworne wyrzuty sumienia spowodowane tym pocałunkiem. Ale przecież... to nie ja go pocałowałam, tylko on mnie. Jednak... czy w oczach Zayna to cokolwiek zmieni? Przecież pocałunek to pocałunek. Więc jak mam mu o tym powiedzieć? "Hej Zayn, całowałam się z Lucasem, nie gniewaj się!" Przecież on ode mnie odejdzie. Nie chcę go oszukiwać. Nie umiem. Muszę mu wyznać wszystko, bez względu na to, jakie będą tego konsekwencje. Los będzie cholernie niesprawiedliwy, jeśli pozwoli mi go stracić ponownie, właśnie teraz, kiedy on jest definicją mojego szczęścia. Kocham tylko jego. On musi mi uwierzyć. Siedziałam na parapecie pogrążona w myślach jeszcze z jakąś godzinę. Aaaaaach... dlaczego zawsze, kiedy jestem niebiańsko szczęśliwa, musi się zdążyć coś, co wszystko spieprzy? Ja chyba sama się proszę o kłopoty.
Kiedy wybiła 6.30 uznałam, że najwyższa pora się zbierać. Udałam się więc do łazienki, aby się odświeżyć i zrobić sobie delikatny makijaż. Nie czułam się dzisiaj na siłach. Byłam blada i miałam podkrążone oczy. Nawet "tapeta" tego nie zamaskowała. Marika jeszcze spała, więc musiałam się zachowywać cicho, aby jej przypadkiem nie zbudzić. Nawet wczoraj nie porozmawiałyśmy. Najpierw Zayn mnie wyciągnął na spacer, a potem ten cały Lucas przyszedł i namącił mi w głowie. Nie byłam wczoraj zbyt dobrą partią do towarzystwa. Znając mnie, zamiast jej wysłuchać, to zaczęłabym jej ględzić o sobie i o tej całej sytuacji z pocałunkiem. Wolałam więc iść spać, żeby oszczędzić zarówno sobie jak i jej zbędnych wywodów. Naszykowałam sobie na dzisiaj czarno-białą spódniczkę w paski, białą, luźną koszulkę z nadrukiem oraz jasną katanę. Założyłam na siebie owe ubrania i poszłam do kuchni, aby zaparzyć sobie filiżankę kawy na rozbudzenie. Telefon, który miałam na blacie stołu zaczął wibrować. SMS. Prawdę mówiąc bałam się spojrzeć na wyświetlacz, bo przeczuwałam, że to wiadomość od blondasa. Wzięłam głęboki wdech i sięgnęłam po komórkę, odblokowałam klawiaturę i odczytałam wiadomość, która do mnie przyszła "Kocham Cię najmocniej na świecie xx. Udanego dnia w pracy. Wpadnę do ciebie później xxxxxxxx" Był to Zayn. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się śmiać do telefonu jak głupia na myśl o tym, jaką niewiarygodną szczęściarą jestem będąc z nim. "Ja Ciebie też kocham kochanie xx Tęsknię i czekam xxxxxxx" wystukałam i wysłałam do niego w ramach odpowiedzi. Po jego porannej wiadomości, mój humor nagle się poprawił. Ponownie byłam cała w skowronkach, a po moim brzuchu latało stado motyli. Przelotnie zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Była 7.15. Odskoczyłam od stołu jak poparzona dopijając na stojąco ostatnie łyki kawy. Pobiegłam do pokoju po torebkę, wrzuciłam do niej telefon, zamknęłam mieszkanie ze śpiącą Mariką w środku i wyszłam. Idąc do pracy, mijałam na chodniku wielu ludzi. Nigdy wcześniej nie zwracałam na nich większej uwagi. Każdy z nich miał w sobie coś, co sprawiało, że ulice Londynu stawały się piękniejsze. Poczułam, że żyję. Świat jest piękny - tyle wiem. Dopiero odkąd Zayn powrócił do mojego świata, wszytko nabrało barw i zaczęło przejawiać jakiś sens. Kocham go za to, że upiększa wszystko dookoła jednym, mimowolnym uśmiechem.
Piosenka ♥
W sklepie był dzisiaj straszny tłok. Wszystko za sprawą naszej jesiennej wyprzedaży i nowej kolekcji, którą wczoraj rozwieszałam po manekinach. Nie miałam nawet pięciu minut wytchnienia. Tak wiele razy chciałam napisać do Zayna, ale nie miałam kiedy i jak. Ciągle trzeba było stać przy kasie albo zamiatać kurz z ulicy, który wnieśli razem z sobą klienci. Szef nawet nie pozwolił mi ani Amy - drugiej kasjerce iść na przerwę śniadaniową, bo "w pojedynkę nie jesteśmy tego w stanie ogarnąć" jak śmiał twierdzić, a sam siedział w swoim biurze i czatował. Już około 11 pękała mi głowa, a tu jeszcze 3 godziny! Wbrew wszystkiemu lubiłam tę pracę. Jutro mamy wykłady na uczelni. Zgroza... Kiedy tylko sobie pomyślę, że Lucas też tam będzie, to mnie mdli. Muszę powiedzieć Zaynowi. Bez względu na to, jak to przyjmie. Jeśli jego uczucia są szczere i darzy mnie zaufaniem, to zrozumie, a jeśli nie... to może oznaczać tylko i wyłącznie to, że kolejny raz mnie zwiódł. Jakby na to nie patrzeć, to ja mam powody do tego, żeby być podejrzliwą, bo dobrze wiem, że nie jestem pierwszą kobietą w jego życiu. Widziałam te łańcuszki dziewczyn w różnych przedziałach wiekowych przeplatające się przez jego pokój. Mam prawo, żeby moje zaufanie było ograniczone. Prawda? Jednak takie nie jest. Ufam m całą sobą i wiem, że mnie nie zdradzi. Prawdziwy związek wymaga miłości, zaufania, kompromisów, ustępstw i zaangażowania.
- Lena, idź rozwieś na wieszakach kilka ubrań z nowej kolekcji - wyrwał mnie z zamyślenia głos szefa.
- Okay. - odparłam i poszłam na zaplecze, gdzie nowa kolekcja była jeszcze szczelnie zapakowana w foliowe worki, aby nie ulec działaniu czynników zewnętrznych. Tak jak mnie prosił pracodawca rozpakowałam ją i zawiesiłam na około czterdziestu wieszakach po kilka egzemplarzy z każdego fasonu. Następnie zaniosłam je na sklep i umiejscowiłam na jednym ze stojaków.
- Cześć mała. - usłyszałam męski głos tuż przy uchu, kiedy rozwieszałam ubrania. Podskoczyłam z zaskoczenia.
- Zayn! - odparłam z przekąsem odwracając się w jego stronę. - Wystraszyłeś mnie. - uderzyłam go lekko w klatkę.
- Stęskniłem się. - chwycił moją dłoń. - Daj buzi. - rozkazał i złożył usta w dzióbek.
-Oszalałeś? - zapytałam. - Chcesz, żeby szef mnie zabił?
- Nie zabije. - poruszył brwiami. - Co mam zrobić, że tak mocno za tobą tęsknię kiedy cię nie ma? - zapytał z miną szczeniaczka, którą swoją drogą w jego wykonaniu wręcz uwielbiałam. - Daj buzi. - poprosił ponownie złożył usta w dzióbek.
- Nie. - pokiwałam przecząco głową.
- Ale... - zaczął.
- Ciii... Za dwie godziny kończę. - uśmiechnęłam się łobuzersko. Chyba załapał co chodzi mi po głowie.
- Przyjdę tu po ciebie. - uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko. - Ale daj buziaka zanim wyjdę. - ponownie zrobił dzióbek.
- Zayn, tam są drzwi. - wskazałam palcem.
- Zapłacisz mi za to później. - wyszeptał tuż przy moim uchu i wyszedł ucieszony. I jak ja mam go nie kochać?
Gdy Zayn opuścił sklep, w końcu mogłam się skupić na pracy. Ponownie wróciłam do czynności, którą mi przerwał w tak "Zaynowy" sposób. Nagle ból głowy i całe zmęczenie minęło. Zaczęłam się uśmiechać do obcych ludzi, żeby ich zarazić pozytywną energią, której miałam w sobie aż nad to. Pewnie wzięli mnie za stukniętą, ale nie ważne. Byłam tak radosna, że nawet nie zauważyłam, kiedy minęły dwie godziny. Poszłam na zaplecze po swoje rzeczy i grzecznie czekałam na Zayna.
- Hej śliczna. - rzucił z wielkim uśmiechem wchodząc do sklepu.
- Cześć. - odparłam podchodząc do niego. Chłopak nachylił się nade mną, aby mnie pocałować, ale ja zrobiłam unik, przez co spotkałam się z jego zdezorientowanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się tylko słodko i pociągnęłam go za rękę wychodząc ze sklepu, a potem znikając za jego rogiem.
- Dlaczego nie dajesz mi się pocałować? - zmarszczył brwi.
- Szef wszystko widzi przez kamerę. - zaśmiałam się i chwyciłam go za kołnierzyk jego skórzanej kórtki, po czym gwałtownie go pociągnęłam w swoją stronę i pocałowałam go z pasją. Czułam, jak się uśmiecha podczas pocałunku. - Tęskniłam. - wyszeptałam mając nadal przytwierdzone usta do jego.
- Ja bardziej. - wyszeptał oddając zachłannie pocałunek.
- Gdzie idziemy? - zapytałam odrywając się od niego.
- Do ciebie, czy do mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Marika wyszła i wraca dopiero około 21. - uśmiechnęłam się.
- Harry jeszcze siedzi na kanapie i gapi się w telewizor. Za dwie godziny ma rozprawę.
- Czyli idziemy do mnie. - zachichotałam, a Zayn złączył ponownie nasze usta, co miało sugerować "Tak".
Szliśmy ulicami skąpanego w jesiennym słońcu Londynu trzymając się za ręce i śmiejąc z byle czego. Ludzie którzy nas mijali, widzieli, że się kochamy. Skąd o tym wiem? Oboje z Zaynem słyszeliśmy, jak jeden starszy pan siedzący ze swoją żoną na ławce wskazał na nas i powiedział do niej: "Pamiętasz? My też tacy byliśmy 40 lat temu". To chyba musi o czymś świadczyć...
Kiedy znaleźliśmy się w końcu w moim mieszkaniu, bez zbędnych słów zaczęliśmy pozbywać się części swojej garderoby. Zayn wręcz zerwał ze mnie bluzkę oraz spódnice. Był strasznie napalony. Zaśmiałam się, kiedy z taką samą brutalnością chciał zerwać ze mnie mój stanik, ale nie umiał sobie poradzić z jego zapięciem.
- No i z czego się śmiejesz? - zapytał z lekką irytacją.
- Z niczego. - udałam powagę, jednak nie na długo, bo gdy ponownie zaczął się męczyć z zapięciem wybuchnęłam śmiechem, przez co spotkałam się z jego oburzonym wzrokiem. - Kocham cię - wyszeptałam i zdjęłam z niego białą podkoszulkę, która była idealnie dopasowana do jego ciała. Zayn położył mnie na łóżku i delikatnie muskał moje usta. Moje dłonie kreśliły nieznane wzory na jego plecach. Malik w końcu poradził sobie z zapięciem, co wywołało u niego samozachwyt. Kiedy on zszedł z pocałunkami na moja szyję, ja zajęłam się zdejmowaniem jego spodni. Był taki brutalny i jednocześnie delikatny. Stęskniłam się za jego dotykiem. Po chwili całe mieszkanie wypełniły nasze pojedyncze westchnienia i jęki. Po wszystkim byliśmy oboje wycieńczeni.
- Mogę? - zapytał wyjmując paczkę z fajkami z kieszeni spodni, które leżały przy łóżku.
- Tak. - uśmiechnęłam się i pogładziłam jego ramię, którym mnie obejmował. On odpalił papierosa i zaciągnął się. Nie lubiłam kiedy palił, jednak muszę przyznać, że z papierosem wyglądał bosko.
- Chcesz? - zapytał podkładając mi fajkę pod usta. Bez zastanowienia również się zaciągnęłam.
- Muszą wziąć prysznic kochanie. - westchnęłam i udałam się do łazienki. Zanim jednak udało mi się odkręcić kurek, zorientowałam się, że on przyczłapał za mną.
- A co ze mną? - zapytał trochę nadąsany.
- Chodź. - uśmiechnęłam się promiennie i chwyciłam jego dłoń.
Po godzinnej kąpieli czułam się świeżo i całe zmęczenie minęło. Założyłam na siebie świeże ciuchy i udałam się do kuchni aby coś przekąsić.
- Zayn, jesteś głodny? - zawołałam.
- Nie! - usłyszałam jego głos dobiegający z mojego pokoju.
Zrobiłam sobie kanapkę z nutellą i wróciłam do niego. On rozłożył swoje ramiona, w które się wtuliłam jednocześnie jedząc kanapkę.
- Na pewno nie chcesz? - chciałam się upewnić.
- Daj gryza. - powiedział, po czym wgryzł się moją kanapkę.
- A chciałam ci zrobić... - zaśmiałam się karmiąc go.
- Nie jestem głodny. - odparł z pełnymi ustami.
- Właśnie widzę. - pocałowałam go w policzek i zabrałam się za jedzenie kanapki. Został mi jeszcze jeden gryz i właśnie miałam go włożyć do buzi, ale Zayn mi go wyrwał i zjadł.
- Twoje kanapki są najlepsze - powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
- Nie podlizuj się. - zachichotałam, a on mnie pocałował.
Wtuliłam się w niego mocno.
- Kochanie, mogę zadzwonić z twojego telefonu? - zapytał gładząc mnie po głowie. - Bo ja zapomniałem kupić doładowanie.
- Jasne - uśmiechnęłam się i udałam się do przedpokoju po torebkę w której była moja komórka. Wyjęłam ją ze środkowej kieszonki i podałam chłopakowi.
- Dziękuję. - uśmiechnął się i pocałował moje ramie. Odblokował klawiaturę i zaniemówił.
- Zayn, wszystko ok? - zapytałam, a on tylko zmierzył mnie wzrokiem, odłożył mój telefon, wstał z łóżka, założył na siebie podkoszulkę i wyszedł z mojego pokoju w kierunku drzwi, gdzie wsunął na nogi buty. Był wściekły, o ile wściekły to dobre słowo. Nie wiedziałam o co mu chodzi. - Zayn, możesz mi wytłumaczyć co ci zrobiłam? - zapytałam chwytając go za rękę, kiedy chciał nacisnąć klamkę.
- Nie udawaj głupiej. - syknął.
- Zayn! Do cholery! Możesz mi wytłumaczyć?! - podniosłam głos.
- Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego. - oznajmił i odepchnął mnie tak, że upadłam na komodę, po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
Uderzyłam ramieniem o kant mebla, jednak nie byłam w stanie nawet poczuć bólu. Nie rozumiałam, co się tu przed momentem stało. Rozpłakałam się. To chyba nic dziwnego. Dlaczego tak zareagował? Poszłam do pokoju i złapałam za telefon. Na wyświetlaczu widniało zdanie, które wszystko wyjaśniało. "Wciąż myślę o naszym wczorajszym pocałunku. Lucas xx". Poczułam do niego w tamtym momencie wstręt i pogardę, tak wielką, jak jeszcze nigdy do nikogo. Właśnie zrujnował moje życie i Zayna. Tu nawet nie chodzi o mnie, tylko o Malika. Widziałam w jego oczach tyle bólu i żalu... i to wszystko było spowodowane mną. Muszę z nim porozmawiać! On musi wiedzieć, jak to na prawdę wyglądało! Musi! Wykręciłam do niego numer. Poczekałam 4 sygnały. Nie odebrał. Napisałam wiadomość "Proszę porozmawiajmy!". Nie odpisał. Ponownie zdzwoniłam. Następnie napisałam. Zero odpowiedzi. Wykonałam do niego chyba dwadzieścia telefonów, aż w końcu wyłączył telefon. On ma mnie już dość. Nienawidzi mnie.
Piosenka ♥
***Zayn***
Biegłem przez miasto trącając przypadkowych przechodniów. Moje serce krwawiło. Jak ona mogła?! April?! Po każdym bym się tego spodziewał, ale nie po niej. Chciałem, żeby z nią było inaczej, żeby to było uczucie z prawdziwego zdarzenia... a ona co? Dzień po wyznaniu mi swoich niby prawdziwych uczuć przelizała się z tym gnojkiem. Nie chcę mieć z nią już nic wspólnego. Po co ona w ogóle do mnie ciągle wydzwania? Ma mnie za kretyna?! Jak mogła mi to zrobić?! Niech zapomni o mnie. Niech skasuje mój numer i zjeżdża. Jest zamkniętym rozdziałem. Ja głupi wierzyłem w jej "Kocham"... Jest dobrą aktorką. Przez cały czas udawała. Pewnie ani przez moment nie była ze mną szczera, ani teraz, ani rok temu. Wtedy chciałem ją bronić przed Billem, ale wychodzi na to, że niepotrzebnie, bo ona jest taka sama jak on. Idzie na dwa fronty. Jak ja mogłem dać się jej tak po prostu zmanipulować?
Kiedy znalazłem się już pod drzwiami do mieszkania, otworzyłem je z hukiem, na co Harry wybiegł z pokoju.
- Zayn?! Odpierdziela ci?! Myślałem, że to jacyś bandyci! - wykrzyczał, ja to jednak olałem. - Zayn? - Zapytał ponownie, tym razem spokojnym tonem.
- Nienawidzę jej. - wyszeptałem przez zaciśnięte zęby i skryłem twarz w dłoniach.
- Stary... - zaczął Styles podchodząc do mnie.
- Daj mi spokój. - rzuciłem i poszedłem do swojego pokoju.
- Nie! Nie dam ci spokoju. - wparował z impetem za mną.
- Zdradziła mnie. - wypaliłem z grubej rury siadając na fotelu.
- J-jak to? - wyjąkał stojąc w drzwiach.
- Normalnie. Wczoraj lizała się z Lucasem. - zacisnąłem mocno powieki, aby nie uronić żadnej łzy.
- Skąd wiesz? Może coś przekręciłeś... - usłyszałem.
- Nic nie przekręciłem Harry! Chciałem zdzwonić z jej telefonu i przez przypadek wszedłem w wiadomości... napisał do niej "Wciąż myślę o naszym wczorajszym pocałunku". I co ja tu według ciebie źle zrozumiałem? - zapytałem dając upust łzą.
- Może... może pomylił numery? To się czasem zdarza. Może chciał napisać do jakiejś tam Alex, a przez przypadek wysłał to do April... Przecież sam mówiłeś, że ona jest inna od innych i że tylko ona cię szczerze kocha... Jak dla mnie nie powinieneś tu teraz siedzieć i beczeć, tylko idź do niej, porozmawiajcie. Stary, bądź facetem. - wygłosił swój monolog.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - zapytałem spoglądając na niego.
- Jasne. Dla ciebie wszystko. - odparł.
- Wyjdź. - rozkazałem. Styles mnie posłuchał i zamknął za sobą drzwi.
Nie potrzebowałem teraz głupiej rozmowy z nim. Lucas pomylił numer? Też coś! Gdybym na własne oczy nie widział, jak flirtuje razem z moją dziew... eks dziewczyną, to bym wziął to pod uwagę. Jak ja mogłem być taki ślepy i jej ufać? Kretyn ze mnie. Miałem dość świata i ludzi, więc wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Nie byłem w stanie zasnąć. Wciąż zadręczałem się tym co dzisiaj wyszło na jaw. W myślach widziałem, jak ten palant ją całuje... miałem ochotę zwymiotować. Jestem jedynie ciekaw, na co ona we mnie poleciała? Przecież nie śmierdzę groszem. Może chodziło jej o hotel moich rodziców? Nie chcę o tym więcej myśleć...
Zasnąłem blisko 4 rano, tylko po to, żeby przed 8 ktoś szarpał za moją kołdrę.
- Czego - wymamrotałem przebudzając się.
- Wstawaj. Nie pozwolę ci gnić na łóżku. - usłyszałem zachrypnięty głos Stylesa.
- Odpierdol się. - wyjąkałem naciągając na siebie ciepłą kołdrę.
- O nie! Masz dzisiaj wykład i masz na niego iść! Jasne?!
- Nigdzie nie idę.
- Wstawaj, nie pierdziel! Masz 5 minut żeby się zebrać. Serio. Nie żartuję Malik! Jestem gotów wylać na ciebie kubeł zimnej wody. - powiedział, po czym zrzucił kołdrę ze mnie, przez co wylądowała na ziemi i wyszedł.
Nie chciałem wstawać. Mam niby tak bez niczego iść na uczelnię? Ona tam będzie! Nie jestem gotów, żeby stanąć z nią twarzą w twarz. Swoją drogą, muszę wysłać Stylesa do jej mieszkania, bo wczoraj zostawiłem w nim moją ulubioną kurtkę.
- Malik do cholery! - krzyknął Styles ze salonu.
- No idę! Nie drzyj się! - wykrzyczałem wstając z łóżka. Byłem wściekły, że kazał mi się wynosić na wykłady.
Poszedłem więc do łazienki, aby się odświeżyć. Czułem się do dupy. D.O. D.U.P.Y. Założyłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy, które wygrzebałem z szafy i nie jedząc śniadania, ani nie wdając się w żadną poranną dyskusję z moim współlokatorem wyszedłem z mieszkania trzaskając za sobą drzwiami. Będąc na parkingu, wziąłem głęboki wdech i wsiadłem za kółko. Ruszyłem z piskiem opon i pojechałem na uczelnię. Modliłem się, żeby jej nie było. Pewnie błagałaby mnie o rozmowę, a ja nie mam ochoty z nią gadać. Pod salą, gdzie miały się odbyć wykłady stała grupka osób z mojego roku. Nie było jej nigdzie, za to widziałem Lucasa, jak flirtuje z jakąś panienką. Zebrała się we mnie nieopisana złość. Już miałem się na niego rzucić, ale poczułem, jak ktoś łapie mnie pod rękę.
- Hej Zaynuś. - usłyszałem. Była to Emily.
- Na imię mam Zayn. Tak trudno to załapać?! - syknąłem.
- Oj, widzę, że dzisiaj wstałeś lewą nogą. Pozwól, że umilę ci nieco dzień. - zaśmiała się słodko. Chciałem jej powiedzieć, żeby sobie poszła i już mnie bardziej nie wyprowadziła z równowagi, ale wtedy zjawiła się April. Moja męska duma nakazała mi zignorować jej obecność oraz wdać się we flirt z brunetką, która się wciąż do mnie szczerzyła. Miałem nadzieję, że ten widok da jej do myślenia i sprawi, że da mi spokój, jednak się przeliczyłem, bo April zaczęła podążać w moim kierunku.
Piosenka ♥
***April***
Idąc na uczelnię układałam sobie w głowie, co chcę powiedzieć Zaynowi, jeśli ten w ogóle raczy mnie wysłuchać. Wiem, że zawaliłam, bo gdybym mu powiedziała wcześniej o tym pocałunku, to teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Kiedy go zobaczyłam, jak beztrosko flirtuje z Emily, zawahałam się. Nie chciałam im przeszkadzać... Swoją drogą, szybko się pocieszył... Miałam do niego nie podchodzić, jednak uznałam, że to jest sprawa, którą musimy sobie wyjaśnić. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam pewnym krokiem w jego kierunku. Zauważyłam, że na jego twarz wdarło się zakłopotanie i złość. Nie przejęłam się tym.
- Możemy... - zaczęłam.
- Pogadać? - dokończył za mnie. Kiwnęłam twierdząco głową. - Nie. - wzruszył ramionami.
- Zayn...
- Nie słyszałaś? On nie chce z tobą rozmawiać! - syknęła brunetka.
- Ty się nie wtrącaj. I dobrze ci radzę, zjeżdżaj, bo za moment mogę już nie być dla ciebie taka miła jak do tej pory. - powiedziałam na jednym wdechu. Dziewczyna mnie posłuchała. - Proszę porozmawiajmy. - powtórzyłam, kiedy ona się już zmyła.
- Nie mamy o czym April. - usłyszałam.
- Właśnie że mamy. - powiedziałam i pociągnęłam go za dłoń w stronę schowka na miotły. Wręcz go wepchnęłam do środka i zamknęłam drzwi na klucz. Oczywiście Malik protestował.
- Idź lepiej do Lucasa, a mnie zostaw w spokoju. - rzekł z chłodem.
- Zayn, co ty wygadujesz? - zapytałam chwytając jego dłoń, którą wyrwał z mojego uścisku.
- Widziałem co ci napisał! - krzyknął. - Masz mnie za kretyna? Jak mogłaś myśleć, że ja się o niczym nie dowiem? No pytam się!
- Miałam ci powiedzieć... - zaczęłam.
- Fajnie wiedzieć... - zadrwił. - Miałaś mi powiedzieć: "Hej Zayn, nie wiem czy wiesz, ale wczoraj pieprzyłam się z Lucasem?"
Nie wytrzymałam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Do cholery, mógłbyś w końcu wysłuchać co mam ci do powiedzenia? - zapytałam.
- Nie chcę.
- To nie ja go pocałowałam! To on pocałował mnie!
- A co to zmienia?!
- Wszystko! Ja nie chciałam tego pocałunku! Zayn... on do mnie przylazł po twoim wyjściu... ja myślałam, że to ty czegoś zapomniałeś i otworzyłam drzwi, a za nimi stał on. Powiedział, że się we mnie zabujał i że będzie o mnie walczyć, a potem mnie znienacka pocałował. Tak to wyglądało! Ja go odepchnęłam i powiedziałam, żeby się trzymał ode mnie z daleka, bo mam faceta, którego kocham. Mówię prawdę. A czy ty uwierzysz w moje słowa, to już twoja sprawa. - powiedziałam patrząc w jego oczy. Zayn stał przede mną jakby doznał hibernacji. - Bałam ci się powiedzieć, bo przewidywałam właśnie taką reakcję z twojej strony, a nie inną. - dodałam, po czym przekręciłam klucz w zamku i wyszłam na korytarz, który był już pusty. Uznałam, że nic tu po mnie, bo i tak nie skupię się już na wykładzie, więc lepiej żebym szła do domu.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał wychodząc za mną na korytarz.
- Przed siebie. - odparłam.
- Mogę iść z tobą? - zapytał. Ucieszyłam się. Kiwnęłam twierdząco głową, a na moją twarz wdarł się promienny uśmiech.
Zayn podbiegł do mnie i objąwszy mnie w pasie, wyprowadził z uczelni. Nie do końca wiedziałam, co powinnam powiedzieć, jak się zachować. Panowała cisza. Kiedy doszliśmy do jego auta, skinął głową, abym wsiadła. Zrobiłam jak chciał. Przeskoczyłam przez drzwi kabrioletu na siedzenie pasażera. Zayn usiadł po stronie kierowcy i bez słowa odpalił silnik. Miałam dość ciszy, która się między nami zrodziła, ale nie wiedziałam jak mam ją przerwać. Po 15 minutach jazdy Londyńskimi ulicami w końcu raczył się odezwać.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Powinieneś wiedzieć że tak. - odparłam.
- Z całego serca?
- Tak. - powiedziałam zerkając w jego stronę, a on gwałtownie zatrzymał samochód parkując na krawężniku.
- Chodź. - rozkazał, a ja wysiadłam z auta. Zayn obiegł samochód dookoła i chwycił pewnie moją dłoń ciągnąc mnie za sobą.
- Gdzie idziemy? - zapytałam próbując dorównać mu kroku.
- Udowodnimy to wszystkim.
- Co? - zirytowałam się.
- Że się kochamy. - oznajmił. Przed nami stał niewielki budek na szyldem "Studio Tatuażów"
- Mamy sobie pieprznąć po dziarze? - zapytałam, kiedy przekroczyliśmy próg.
- Dokładnie tak. - usłyszałam.
- Ale ja się boję! To przecież boli! I zostaje na całe życie! - protestowałam.
- Tak jak nasza miłość. - odparł.
- Mają tu chociaż czyste igły? - zapytałam.
- O nic się nie bój. - pogładził mój policzek.
O nic się nie bój? Łatwo mu mówić. On ma już w tym doświadczenie, a ja nie! To będzie mój pierwszy tatuaż. Mam chyba prawo się bać?
***Zayn***
- Nie musisz tego robić. - zwróciłem się do niej, kiedy bandażowano mi rękę.
- Ja chcę. - usłyszałem.
April po chwili zajęła moje miejsce. W jej oczach widziałem ogromny trach przed bólem jaki może za moment odczuć. Zacisnęła powieki i kazała mężczyźnie zaczynać. "Good girl" pomyślałem. Na początku piszczała przez zaciśnięte zęby, ale z minuty na minutę zaczęła się przyzwyczajać do nieprzyjemnego uczucia. Po krótkim czasie na jej nadgarstku pojawił się napis "Zayn". Byłem z niej dumny. Poczekałem aż opatrzą jej rękę i zapłaciłem za nas. Kiedy znaleźliśmy się już pod studiem, przyparłem ją do muru i zatonąłem w jej oczach.
- Przepraszam. - wyszeptałem.
- Jest okay. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Kocham cię. - odparłem odgarniając kosmyk włosów, który opadł na jej policzek.
- Wiem. - zachichotała i pocałowała mnie. Stęskniłem się za jej wargami. - Następnym razem wysłuchaj co mam ci do powiedzenia, a nie wściekaj się. - dodała kiedy nasze wargi się rozłączyły.
- Obiecuję. - odparłem uśmiechając się od ucha do ucha.
Uznaliśmy, że najwyższy czas się stąd zmywać. Chciałem, żeby wpadła do mnie choć na krótką chwilkę, ale nie dała rady ponieważ musiała jeszcze iść do pracy. Wysadziłem ją pod samym sklepem i pojechałem do siebie. Kiedy wszedłem do mieszkania, wszędzie paliły się świeczki, na ziemi leżały porozrzucane ubrania.
- Zayn?! Co ty tu robisz? - usłyszałem Harrego, który wybiegł ze swojego pokoju zawinięty w prześcieradło. Znowu wyrwał jakąś panienkę na jeden raz.
- Nooo.. a jak ci się zdaje? - zapytałem z rozbawieniem.
- Stary, błagam cię, bądź człowiekiem i spadaj. - powiedział.
- Gdzie ja mam niby iść? - zapytałem drapiąc się po głowie.
- Nie wiem. Skocz na miasto, zjedz coś. Cokolwiek. - odparł błagalnym tonem.
- No okay, ale wisisz mi przysługę.
- Dobra. Za dwie godziny możesz wrócić. - rzucił znikając za drzwiami pokoju.
Westchnąłem i wyszedłem z mieszkania. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. April była w pracy, Harry zabronił mi wchodzić do mieszkania przez najbliższe dwie godziny. W sumie to nawet dobrze, że nie przyprowadziłem tutaj April, bo byłby wstyd. Plątałem się po mieście chodząc od sklepu do sklepu. Wypatrzyłem klika serio fajnych męskich ubrań. Muszę wyciągnąć April na małe zakupy, żeby mi doradziła co mam kupić. W końcu... muszę się jej podobać. Po dwóch godzinach uznałem, że już czas wracać do domu.
- Jestem. - zakomunikowałem.
- Ok. - usłyszałem ramach odpowiedzi. - I jak, żyjesz?
- Jak widać. Byłem sobie zrobić nową dziarę. - odparłem z samozachwytem i opadłem na kanapę.
- Co tym razem? Gołą laskę? - poruszył brwiami.
- Nie - wywaliłem język. - Napis...
- Jaki? - zapytał robiąc łyka czarnej kawy.
- April.
- Pogodziliście się? - zapytał odkładając kubek na ławę.
- Tak. Miałeś rację, powinienem był z nią pogadać, a nie robić afery o nic. - odparłem. - Dobra, zwijam się. April kończy pracę za moment. - podniosłem się z kanapy i dopiłem do reszty kawę Stylesa, po czym wyszedłem z bloku i udałem się na parking, gdzie wsiadłem za kółko mojego czerwonego skarbeńka.
Kiedy dojechałem pod sklep, zaparkowałem auto na krawężniku i czekałem aż skończy pracę. Po piętnastu minutach wyszła ze sklepu. Chwyciła za telefon i właśnie do mnie dzwoniła, bo wyświetliła mi się na wyświetlaczu komórki, ale przerwała połączenie, kiedy Lucas do niej podszedł. Zacząłem popadać w furię.
- Czego chcesz? - zapytała.
- Pogadać. - uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie mamy o czym. Zostaw mnie wreszcie w spokoju. - poprosiła.
- Nie. Daj mi szansę. - chwycił jej nadgarstek, a ona zasyczała z bólu, gdyż nadal czuła palącą ranę po tatuażu.
- Nie dotykaj mnie. - odepchnęła go, a on chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. Nie wytrzymałem i wyskoczyłem z auta biegnąc w ich stronę.
- Nie słyszałeś? Ona nie chce twojego towarzystwa. - syknąłem stojąc za nim.
- Skąd możesz wiedzieć? - zapytał śmiejąc się.
- Zabiję cię! - krzyknąłem i rzuciłem się na niego obkładając jego twarz.
- Zayn! Zayn! Przestań! Już dość! - April próbowała mnie od niego odciągnąć.
- Następnym razem będzie po tobie. - powiedziałem jeszcze i objąwszy ją w pasie zaprowadziłem do swojego auta.
- W porządku? - zapytała masując moją obolałą od zadawania ciosów dłoń.
- Tak. - odparłem i wyrwałem moją dłoń z jej uścisku, po czym ruszyłem z piskiem opon. Zatrzymałem samochód dopiero pod jej blokiem.
- Wejdziesz? - zapytała.
- I tak mam u ciebie moją ulubioną kurtkę. - zaśmiałem się i musnąłem jej wargi.
- Zostaniesz na noc? - zapytała.
- A chcesz, żebym został? - zapytałem patrząc w jej oczy. Ona kiwnęła twierdząco głową.
- Ostrzegam, że musisz być grzeczny, bo Marika jest. - zaśmiała się i wyskoczyła z kabrioletu czekając na mnie w drzwiach wejściowych do bloku.
WAŻNE!
Hej wszystkim ♥ Mam nadzieję, że w dzisiejszym rozdziale spisałam się lepiej niż w poprzednim :). Jak pewnie zauważyliście, w prawym, górnym rogu znajduje się mała ankieta dotycząca tego, o kim chcecie czytać kolejne fanfiction. Postanowiłam założyć nowego tt (oczywiście starego nadal mam) tylko i wyłącznie przeznaczonego dla mojego ff oraz dla Was, żeby było mi łatwiej Was informować o nowych rozdziałach. @ImaginyHipsty followujcie, obiecuję dać Wam follow back. ♥
Tyle się dzieje, rozdziały coraz lepsze. Zapraszam do siebie http://my-love-is-mylife.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńTo ja: @xdmysweetlovato
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSuuuper :D
OdpowiedzUsuńŚwietne :). Genialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńJa jak zwykle z opóźnieniem, ale jestem:D no, coraz ciekawiej się robi, tylko szkoda, że już kończysz:c przywiązałam się do nich xd Rozdział jak zawsze cudny! :* Nie mogę się doczekać Twojego nowego ff<3
OdpowiedzUsuńOrdonka:*
Super, czekam na kolejną część cx
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Awards! :) Szczegóły tutaj ---> http://imagine1d-nelly.blogspot.com/2014/02/nominacja-do-liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńZayn i April przeżyli niezłą "przygodę". xd Bardzo spodobało mi się, że wplotłaś taki wątek do opowiadania, chociaż uważam, że trochę za szybko się pogodzili. Za to bardzo rozśmieszyła mnie sytuacja z Harrym i Zaynem: "Stary, błagam cię bądź człowiekiem i spadaj." - nieźle to ujęłaś :) Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńKolejny dzień Take Me Home Tour. Bella, Trish, One Direction i reszta kapeli postanawiają uczcić pierwszy koncert w Irlandii w klubie "Rock&Roll". Niestety nie dla wszystkich będzie to wesoły wieczór tańców i balangowania. Co wydarzy się podczas imprezy?
Zapraszam na bloga: http://lifein-differentstyle.blogspot.com/
Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=bDPtlfTXS9Q
Przepraszam za spam.