GRY
trwa inicjalizacja, prosze czekac...

środa, 2 lipca 2014

You & I - rozdział III



                      Przez cały szkolny dzień próbowałem robić wszystko, by Katy zwróciła na mnie uwagę, a jej rozwścieczone oczy ponownie rozbłysnęły tym samym blaskiem co zwykle, a kąciki ust uformowały się w ten uśmiech, który tak uwielbiam. Nic nie skutkowało. Robiłem głupie miny, specjalnie wymyślałem zabawne odpowiedzi na pytania nauczycieli, mimo to, że znałem poprawne, usmarowałem sobie pół twarzy masłem orzechowym i nawet podłożyłem nogę jej znienawidzonej nauczycielce przez co wysłano mnie w finale do dyrektora Pittsa. Wszystko na marne. Za każdym razem, kiedy się do niej uśmiechnąłem lub chociaż spojrzałem, spotykałem się z jej wzrokiem, którym ewidentnie próbowała mnie zabić. Oh... śmierć z rączek mojej księżniczki jest niczym istny dar od losu. Zauważyłem, że się przebrała. Miała na sobie pastelowo różowe spodnie od dresu oraz pasująca do nich bluzę na suwak, spod której wystawał fragment jej białego t-shirtu. Wyglądała uroczo. Przecież to Katy! Ona już ma tak z natury... że jest urocza. „Jest urocza i już. O ile „urocza” to nie nazbyt ubogie słowo w przekazie by określić jej jestestwo. Tak „urocza” jest zdecydowanie zbyt płytkie do tego, by ukazać jej anielskość. Tak... anielskość, kruchość oraz siła, która stoi za kruchością tej istoty jest rozczulająca. O rany! Horan! Gadasz jak jakiś Nobel czy inny Einstein!” - wykrzyknąłem z samozachwytem. Wtedy właśnie zorientowałem się, że od jakiegoś czasu zdziwione oczy całej klasy łącznie z nauczycielką matematyki zwrócone były w moją stronę. Nie rozumiałem o co im wszystkim chodzi. „Pewnie to ktoś z ostatniej ławki coś zrobił...” - pomyślałem i obróciłem się za siebie... a tam? Bęc! Za mną nie siedział nikt, bo to ja byłem w ostatniej ławce! Teraz to już było pewne, że przez jakiś czas mamrotałem sam do siebie na głos i wszyscy, dosłownie wszyscy WSZYSTKO słyszeli.
- Niall... ale pojechałeś stary... - szepnął Tomlinson po czym wybuchnął śmiechem, a wraz z nim reszta osób siedzących razem ze mną w tym pomieszczeniu.
- Spokój! - próbowała ich przekrzyczeć nauczycielka – Proszę o spokój! - ponownie wrzasnęła, ale nikt nie zwrócił uwagi. - Cicho! - uderzyła dziennikiem o biurko. Nagle głosy i śmiechy zaczęły cichnąć, a wewnątrz zapanowała niepokojąca, głucha cisza. - Panie Horan. - zaczęła – Nie mam pojęcia czemu miały służyć te wywody. - usiadła na brzegu ławki – pragnę ci jedynie przypomnieć, ze znajdujesz się w klasie, na mojej lekcji, piszesz test sprawdzający twoją wiedzę – mówiła wolnym, łagodnym tonem – więc zajmuj się proszę testem, a nie wygłaszaniem jakiś sonetów bo to nie jest żadna opera mydlana, tylko szkoła! - wrzasnęła ni stąd ni zowąd.
- Przepraszam... - posmutniałem jeszcze bardziej. - Dostałem rolę w takiej jednej sztuce pod tytułem „I love my Potatos” i tak mnie jakoś natchnęło na szybkie przećwiczenie roli. Przepraszam. To się już nie powtórzy. - przesłałem jej wymuszony uśmiech i powróciłem do sprawdzianu. Z jednego się tylko cieszyłem, że Katy nie ma teraz lekcji ze mną.
Kiedy czas przeznaczony na pisanie minął, oddałem kartkę i wyszedłem z klasy. Nie musiałem długo czekać, aż reszta moich przyjaciół za mną przybiegnie.
- Jak wam poszło? - zapytałem jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze. - uśmiechnął się Liam wyjmując z torby butelkę z niegazowaną wodą mineralną po czym odkręcił zakrętkę i wypił zawartość do dna.
- A ta przemowa na matmie była na temat Katy. Zgadza się? - zapytał Styles bacznie się mi przyglądając.
- No a jak myślisz? - przesłałem mu spojrzenie pełne wyrzutów, że w ogóle ośmielił się poruszyć tenże temat. Chociaż swoją drogą, gdyby on tego nie zrobił, to pewnie ja po chwili sam zacząłbym nawijać jak najęty.
- Niall kiepsko jest. - westchnął Tomlinson.
- Czemu? - zapytałem patrząc się gdzieś w sufit.
- Bo już nawet nie mam sił ciskać w ciebie moją niewybredną ciętą ripostą. - położył dłoń na moim barku, z miną na twarzy, jakby składał mi kondolencje.
- Odpuść sobie. - odparłem zrezygnowany.
- Gadałeś z nią dzisiaj? - zapytał Payne.
- Nie, no co ty. - rzekłem półgłosem.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jestem kołkiem i tyle w tym temacie. - wkurzyłem się.
- No proszę cię. Kobiety są proste w obsłudze. Musisz tylko pamiętać o tym, że zawsze na każdym kroku musisz prawić jej komplementy, przepuszczać w drzwiach, zwracać uwagę na jej strój i dopuszczać ją do głosu, chociażby nie wiem jak nudna była, bo to się w końcu opłaci, jeśli wiesz co mam na myśli. - wyszczerzył się i zafalował brwiami – Takie na ogół nieistotne pierdoły, a kobiety się rozpływają. Musisz pamiętać o tym, żeby nie dawać jej siebie od razu na tacy. Bądź też trochę obojętny. Na początku ją rozpieszczaj, spraw aby przyzwyczaiła się do twojego szarmanckiego podejścia, a nawet uzależniła od niego, a potem zignoruj ją jeden raz, drugi, aż w końcu zatęskni i przyjdzie do ciebie na kolanach. Będzie twoja. Wiem co mówię. - stwierdził z samozachwytem.
- Mógłbym tak zrobić, gdybym był zimnym draniem. Nie mam zamiaru uzależniać od siebie Katy, ani traktować jej tak przedmiotowo, jakbyś zrobił to ty. Ja chcę tylko być jej przyjacielem, powodem dla którego się uśmiecha, chcę by wiedziała, że zawsze będę przy niej bez względu na to co się wydarzy lub co od niej usłyszę. Chcę żeby wiedziała, że ją kocham, nawet jeśli ona kocha kogoś innego. Nie będę miał z tym problemu, dopóki będzie szczęśliwa. - rozmarzyłem się. Zapanowała niezręczna cisza, którą po chwili przerwał Liam.
- Niall... - szepnął.
- Co?! - wyburzyłem.
- Stoisz na środku korytarza. Katy chce przejść. - dodał. Osłupiałem.
- Yyy... t-tak, tak, jasne. - przesunąłem się. Moje ruchy były nienaturale, spięte.
- Idź! - warknął półgłosem Styles i wskazał mi ręką dziewczynę, która się właśnie od nas oddalała. Posłuchałem. Co mi szkodziło.
- Katy! - zawołałem. - Katy! - krzyknąłem ponownie, kiedy dziewczyna mnie zignorowała. Wziąłem głęboki wdech i pobiegłem za nią. Udało mi się ją szybko dogonić. - W końcu cię złapałem. - szczerze się ucieszyłem.
- Stało się coś? - zapytała unosząc lewą brew ku górze.
- Nie, nic, ale chciałem ci powiedzieć, że ślicznie dzisiaj wyglądasz. - uśmiechnąłem się. Czułem jak palący rumieniec oblewa moją twarz.
- Biegłeś za mną tylko po to, żeby mi to powiedzieć? - zirytowała się troszkę. - Mam na sobie strój sportowy, bo nie wiem, czy pamiętasz, ale przez ciebie na mojej bluzce wylądował kubek z kawą.
- Przecież wiesz, że nie chciałem. Nie zrobiłbym umyślnie czegoś takiego dziewczynie, która... - nagle odebrało mi mowę. Zagalopowałem się.
- Która co? - zaciekawiła się Katy.
- Która jest taka fajna. - palnąłem bez zastanowienia.
- Nie znasz mnie. Nie wiesz, czy jestem fajna, czy może jestem seryjnym mordercą w przebraniu nastolatki. - odparła mierząc mnie wzrokiem.
- Jesteś zbyt urocza na to by nim być. - ponownie się do niej uśmiechnąłem.
- Niall do rzeczy, błagam. - przewróciła oczami.
- Do rzeczy? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Tak. Powiedz mi co jeszcze chcesz ode mnie. - poprosiła zatrzymując się pod swoją szafką na końcu korytarza, z której wyjęła jakąś książkę.
- To twoja lektura? - zaciekawiłem się.
- Naill, streszczaj się. - upomniała mnie ponownie.
- Okay. Nasz wypad jest nadal aktualny? - zapytałem.
- Jaki wypad? - zmarszczyła brwi.
- No do projektu. - wyjaśniłem.
- To tylko zadanie. - wzruszyła ramionami. - Okay. I tak musimy to zrobić więc wpadnę do ciebie. - rzuciła i poszła w sowim kierunku.
                         Niczego nie rozumiałem. Wczoraj była taka słodka, kochana i miła, a dzisiaj? Zachowuje się jakbym udusił jej kota czy inną papugę, a potem ugotował i zjadł nie zapraszając jej na ucztę. Tak wiem, kiepskie porównanie. Katy dzisiaj była oschła i nieuprzejma. Nie zasłużyłem na aż tak nieprzyjemne traktowanie. Nic takiego przecież nie zrobiłem. Chciałem tylko ją przeprosić, fakt, poplamiłem jej ubranie, ale to nie było tylko i wyłącznie moja wina. No nic. Mimo to uważam, że jest jedyna w swoim rodzaju i nie mogę się doczekać na naszą wspólną naukę. Kocham ją.
- No i jak? Stoisz tu już od dobrych pięciu minut, a ona sobie poszła. - zauważył Louis podchodząc do mnie z resztą chłopaków.
- Nijak. - wymamrotałem. - Ładnie ją przeprosiłem, powiedziałem, że ładnie wygląda, słuchałem co ma mi do powiedzenia, nawet zapytałem o książkę, którą teraz czyta bo chciałem jej pokazać, że mnie to interesuje co się z nią dzieje. A ona? Ona nic. Gadała ze mną jak z intruzem.
- No proszę ktoś tu się jednak stosuje do moich rad. - zaśmiał się Styles.
- Tak jakoś wyszło. Widzimy się dzisiaj po szkole. I słowo, że jeśli będzie w takim samym humorze jak teraz, to obiecuję, że mimo to, że ją kocham, to zakopię ją pod pierwszym, lepszym drzewem. - uderzyłem pięścią w jej szafkę.
- Nie poznaję cię. Stary... - zmartwił się Liam. Jak zwykle. Liam zawsze się o wszystkich martwił i jeśli mam być szczery, to gdybym miał jakiemukolwiek facetowi odstąpić Katy, to właśnie jemu, bo miałbym pewność, że ją uszczęśliwi i nigdy za nic w świecie nie doprowadzi jej do łez.

                        Po szkole jak zwykle udałem się prosto do domu. Pokonałem drogę od werandy, przez długi korytarz aż do kuchni, gdzie czekał już na mnie pyszny obiad, niemalże w biegu. Rzuciłem plecakiem w kąt w kuchni, przez co usłyszałem zbulwersowane chrząknięcie mojej mamy. „Wezmę go idąc na górę” - odparłem i zabrałem się za pałaszowanie. Byłem strasznie głodny – jak to ja. Jedzenie wypełnia moje życie.
- Skarbie... - zwróciła się do mnie ciepło mama siadając naprzeciwko mnie na taborecie, który przestawiła spod okna do stołu, aby byś bliżej mnie. - Wszystko dobrze? - zapytała, a ja kiwnąłem twierdząco głową. - Jesteś jakiś blady. Nie boli cię czasem głowa, albo nie przeziębiłeś się? Mówiłam ci, że już najwyższa pora się cieplej ubierać. - usłyszałem.
- Nic mnie nie boli z wyjątkiem serca. - odparłem odkładając na bok prawie pełny talerz zupy. Nagle straciłem apetyt.
- Serce? Tego nie wolno lekceważyć! - zmartwiła się nie na żarty. - Ubierz się, pojedziemy do doktora. Musi cię przecież przebadać.
- Mamo, ja nie w tym sensie. - uśmiechnąłem się do niej blado. - Ach, miłość boli. - westchnąłem i oparłem łokcie o stół tym samym podpierając głowę dłońmi.
- Kate? - zapytała z troską.
- Katy! - wrzasnąłem aby uzmysłowić jej, że nie wolno bezcześcić jej pięknego imienia jakimś tam pospolitym „Kate”.
- Niall, uważaj do kogo mówisz. Myślisz, że masz przed sobą Louisa? - zapytała marszcząc brwi.
- Przepraszam mamo. - westchnąłem. - Mam dzisiaj słaby dzień. Katy jest na mnie wściekła. Ona ma mnie za gbura. Rozumiesz? - spojrzałem głęboko w jej oczy.
- To niemożliwe. - pokiwała przecząco głową. - Chyba oszalała. Ta dziewczyna jest głupia, skoro ma o tobie takie zdanie synku. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Zwyczajnie nie jest „tą jedyną”. Znajdziesz jeszcze kiedyś kogoś, kto cię pokocha tak mocno jak tylko na to zasługujesz.
- Chcę tylko jej. Czy ja serio jestem aż taki straszny? - zapytałem z miną zbitego psa.
- Jesteś wspaniały – wstała od stołu i podeszła do mnie, po czym mnie do siebie przytuliła. - Mój kochany, przystojny, zabawny skarb. Kocham cię. - musnęła moje czoło.
- Ale ona nie. - wzruszyłem ramionami.
- Jeśli jest ci pisana, to też cię kocha, ale jeszcze o tym nie wie. - ponownie musnęła moje czoło, po czym wyszła z kuchni. - Dokończ obiad. - rzuciła z korytarza.
- Nie mam ochoty. - wzruszyłem ramionami i również wstałem od stołu, po czym sięgnąłem po mój plecak i udałem się do pokoju, w którym będąc ponownie cisnąłem nim w jeden czterech kątów pomieszczenia. Już miałem sięgać po gitarę – jedyną odwzajemnioną miłość, którą jest mi dane zaznać w moim nędznym życiu – aż tu nagle usłyszałem wołanie mamy. Bez chwili namysłu wybiegłem z pokoju i ruszyłem w dół schodów. Znalazłem się w salonie.
- Jesteś. - uśmiechnęła się do mnie mama. - Masz gościa. - dodała. Ta zapowiedź była zbędna bo postać Akerly zauważyłem już będąc na samym progu.
- Cześć. - rzuciłem z chłodem.
- Hej – uśmiechnęła się.
- Nie masz dzisiaj deski? - zapytałem próbując jakoś miło zacząć naszą rozmowę.
- Deska odpoczywa. - zaśmiała się.
- Fajnie. - wzruszyłem ramionami. - To idziemy? - zapytałem.
- Jasne. - odparła i podniosła się z kanapy na której jak dotąd siedziała. - Dokąd mnie zabierasz?
- Do lasu. - rzuciłem wychodząc z salonu i kierując się w stronę drzwi wyjściowych obok których znajdowała się moja kurtka, którą na siebie zarzuciłem i otworzyłem dębowe drzwi przepuszczając ją w progu. Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić nasz wspólny dzień.
   ***Katy***
                         Będąc pod domem Horana ponownie poczułam ten dziwny niepokój przed przekroczeniem progu. Nie wiem, co może mnie za nim czekać. Jeśli jakiś psychopata – mam na myśli tego blondyna – wyskoczy zza drzwi i wymierzy ciastem prosto w moją twarz, lub co gorsza młotkiem! Po nim można się wszystkiego spodziewać. Dzisiaj rano mało brakowało, a zdrapywaliby tłustą plamę, która by po mnie została ze szkolnego chodnika. Grunt, że mojej deskorolce nic się nie stało, bo Horan zostałby bez zębów. Wczoraj byłam do niego w miarę przyjaźnie nastawiona, ale dzisiaj zrozumiałam, że będąc w jego towarzystwie powinnam chodzić w pancerzu ochronnym. Chcę tylko tam wejść, iść z nim gdzie mam iść i szczęśliwie w JEDNYM kawałku wrócić do domu.
                         Kiedy nie było już odwrotu, gdyż zadzwoniłam na dzwonek, a jego mama mi otworzyła, weszłam do środka. Nigdzie nie widziałam Horana. Zaprowadzono mnie do salonu, gdzie usiadłam na kwiecistej kanapie. Nigdy nie przepadałam za motywami roślinnymi, ale kanapa w ich domu dobrze zgrywała się z Irlandzkim wystrojem wnętrza. Po jakiejś chwili przyszedł Niall. Był dziwny... o ile „dziwny” to nie jest jego stan normalny. Tak czy siak rzucił „cześć” jakby od niechcenia, a kiedy zapytana o moją deskę, udzieliłam mu odpowiedzi, to wzruszył lekceważąco ramionami. Spróbuję być dl niego miła, ale jeśli tylko mnie wkurzy, to obiecuję, że o własnych siłach nie wyjdzie z tego lasu. Co to w ogóle za pomysł, by do zabierać mnie do lasu?! Nie cierpię tego całego obcowania z naturą. To jest obrzydliwe! W lesie jest pełno pająków, ślimaków pełzających po grzybach, komarów, kleszczy i innego dziadostwa. Chociaż tyle, że jest już prawie listopad, więc może choć część z nich zdążyła już zapaść w zimowy sen.
- Masz aparat? - zapytał, kiedy wkraczaliśmy na jakąś leśną ścieżkę.
- W telefonie. Nie obraź się Niall, ale co urzekającego i pięknego ma być w tym lesie? Las jak każdy inny. - burknęłam.
- Zapach, kolory, dźwięki. - odparł idąc przodem.
- Śmierdzi wilgocią i grzybami, kolory są typowe dla jesiennego lasu, a ptaków jakoś nie słychać. - przewróciłam oczami.
- Może byś je usłyszała, gdybyś mówiła o pięć tonów ciszej? - rzucił od niechcenia.
- Mówię prawie szeptem. - wkurzyłam się. - Arogancki dupek! - wyszeptałam.
- Co? - niedosłyszał.
- Nic. - wzruszyłam ramionami i pociągnęłam go za rękaw kurtki, co miało sugerować, by na mnie poczekał, bo ledwie za nim nadążam.
- Możesz mnie nie szarpać? - zapytał nadal idąc jak się mu podoba.
- Mogę. - zmarszczyłam brwi i marzyłam, by dobił do drzewa. - Daleko jeszcze? - zapytał.
- Już prawie jesteśmy. - usłyszałam.
Po jakiś dziesięciu minutach marszu za Horanem w końcu zatrzymaliśmy się gdzieś pośrodku puszczy, gdzie znajdowało się małe jeziorko czy sadzawka, sama nie wiem co to było. Wyglądała magicznie. Wszędzie dokoła panowała mgła i zaczął zapadać zmrok. Kolorowe liście beztrosko dryfowały po tafli chłodnej wody, w której było zanurzone kilka drzew. Gdzieś w oddali dostrzegłam łabędzie.
- One zawsze pływają razem. Jeśli się ze sobą zwiążą, to są razem aż do śmierci. - usłyszałam z ust blondyna, który stał tuż obok mnie.
- Słucham? - zapytałam wyrywając się z transu.
- Łabędzie. - uśmiechnął się do mnie, chyba zauważył, że się im przyglądałam.
- Są śliczne. - odparłam i wyjęłam telefon z kieszeni spodni. - To... robię zdjęcie. - uśmiechnęłam się uruchamiając aparat, który wykonał kilka, dość solidnych zdjęć.
- Nie sądzisz, że to głupota, że szliśmy tu tylko po to, aby zrobić zdjęcie jakiejś sadzawce? - zapytał nagle.
- Trochę. - wzruszyłam ramionami. - Strata czasu. - dodałam.
- Zgadza się. - westchnął. - Przecież każde miejsce jest piękne na swój sposób. Nie sądzisz?
- Tak. Wszystko tylko zależy od nastawienia. - zgodziłam się z nim.
- Bo co niby jest pięknego w starym, praktycznie zapomnianym przez Irlandczyków lesie, skoro nie ma tam ludzi?
- Nic. Bo nie ma w nim ludzi, więc nie ma kto podziwiać jego piękna. Dopiero jak ktoś tu jest, jest w stanie dostrzec jego piękno.
- Piękno opuszczonych, zapomnianych przedmiotów nie istnieje. Jak mogą być one piękne, skoro nie ma nikogo, kto by je wspominał i nadal się nimi zachwycał? One przepadają. Bezpowrotnie. - stwierdził. Nie do końca rozumiałam tej wymiany zdań, ale daje się, że znaleźliśmy cienką nić porozumienia. Może nasza rozmowa była dziwna i nieskładna, ale ja rozumiałam wszystko. Doskonale wiedziałam co miał na myśli, nawet jeśli niezgrabnie ubrał to w słowa.
Kiedy zmrok się coraz mocniej pogłębiał, uznaliśmy, że czas się zbierać. Szliśmy tą samą drogą. Ja nie do końca jeszcze orientowałam się, gdzie się dokładnie znajdujemy, więc zdałam się na Nialla. Przecież on znał ten las.
- Proponuję iść na skróty, bo noc nas zastanie zanim stąd wyjdziemy idąc tą drogą, co wcześniej. - odezwał się nagle przystając.
- Okay. Ty znasz te okolice, nie ja. - odparłam i ruszyłam za nim. Weszliśmy w jakieś krzaczyska, przez które musieliśmy się przedzierać jakiś czas.
- O cholera. - usłyszałam nagle.
- Co jest? - zapytałam z lekkim niepokojem.
- Patrz, strumień. Jak tu byłem ostatnio, to nie było w nim ani grama wody. - wyjaśnił.
- No i w czym problem? - zapytałam.
- Musimy go przeskoczyć. - oznajmił.
- Chyba śnisz! - wkurzyłam się. - Nie ma mowy, żebym skakała przez jakiś głupi strumień. Zapomnij.
- To wolisz tu nocować? - zapytał. - Proszę bardzo.
- Weźmiesz mnie na barana? - zapytałam z błagalną miną, a chłopak kiwnął twierdząco głową. Natychmiastowo wskoczyłam na jego plecy i mocno oplotłam go ramionami aby nie spaść.
- Gotowa? - zapytał. - To skaczę! - krzyknął radośnie i co? No właśnie!
- Hej, wszystko okay? - zapytał mnie, kiedy właśnie zażywaliśmy kąpieli błotnej.
- Żyje. - odburknęłam. - Do cholery! - krzyknęłam po czym szybko zerwałam się na równe nogi i zaczęłam otrzepywać moje umorusane błotem ubranie. - Nie mogłeś wpaść do wody, tylko od razu do błota?! Przez ciebie nie będę miała za niedługo czystych ubrań do chodzenia! - podniosłam ton głosu, a ten nadal leżał w błocie i chichotał jak mała dziewczynka. - Z czego się śmiejesz? - zapytałam na skraju załamania nerwowego.
- No … bo to jest akurat zabawne! - wybuchnął śmiechem. Próbowałam być twarda, ale szybko zaraził mnie swoim dobrym humorem. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam zanosić się gromkim śmiechem wraz z nim. Po jakiś dziesięciu minutach, kiedy Niall w końcu się uspokoił i szanownie podniósł tyłek z mokrego, lepkiego, zimnego błota, raczył nas oboje wyprowadzić z tego lasu. Szliśmy chichocząc z byle czego ulicami Mullingar. Mijający nas ludzie, brali nas za parę włóczęgów. Chłopak zaproponował, że odprowadzi mnie pod dom. Zgodziłam się. Co w tym niby złego?
Kiedy staliśmy już pod moim domem i w spokoju rozmawialiśmy, dobiegły nas męskie głosy.
- No proszę, proszę, jaki womanizer! - krzyknął jeden z dwóch mijających nas chłopaków. Obojgu rozpoznałam. Byli to przyjaciele Nialla. - Bestia z ciebie Horan. - dodał po chwili. O ile dobrze pamiętam nazwisko, to był to Tomlinson. Niby mamy razem dwie lekcje, ale szczególnie nie zwracałam na niego uwagi.
- Idziesz czy nie? Czekamy na ciebie Horan. - odezwał się drugi Stykes, Styles czy jak mu tam. Niall zawstydził się trochę.
- No cóż, na mnie już chyba pora. - powiedział, po czym rzucił na odchodne „narka” i wraz ze znajomymi poszedł w swoim kierunku.
                            Nie sądziłam, że to powiem, ale nawet daje się lubić. Jest sympatyczny i przystojny, ale nawet to nie zmienia faktu, że to straszna oferma. Pewnie jutro znowu dokona zamachu na moje życie.


W końcu pojawił się Horanek ;) Mam nadzieję, że W nie zanudziłam, bo prawdę mówiąc, dzisiejszy rozdział jakoś mi nie wyszedł, no ale cóż, dodaję go, bo dawno już nie było tutaj Niallera :D
Dziękuję wszystkim, który tutaj jeszcze zaglądają i poświęcają czas moim ff. Jesteście kochani, wiecie? ♥

6 kom = następny rozdział Horanka :)

11 komentarzy:

  1. Mam do Cb pytanie .Prowadzisz jeszcze tego drugiego bloga o Hazzie ? Jest taki zajebisty *_* tak jak ten zresztą ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli ff "Story of my life" ? :) Jeśli tak, to owszem :)

      Usuń
  2. Jeziuuu Niall taki sweet <3
    Kocham twoje FF !!!
    Xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww...mega *.* Oferma? Sexi oferma :-D ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super i nic więcej w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie Katy zaczyna lubić Nialla <33. Świetnie piszesz :).

    OdpowiedzUsuń
  6. I teraz płaczę przez Ciebie wiesz ? Bo jesteś tak cholernie dobrą pisarką( i nie zaprzeczaj temu, bo uwierz że mówię szczerze) a chcesz to porzucić. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, mówisz że Ciebie to nie uszczęśliwia, bo gdybym ja miała taki talent,tak ogromny i wspaniały byłabym w siódmym niebie. Pomimo tego, że tak bardzo Cię kocham i mam nadzieję że o tym wiesz, to zżera mnie zazdrość. To co Ty piszesz i jak piszesz jest niesamowite, ja odbieram to jako magie, czyta się to tak ajsjsjkakakaa błagam nigdy w siebie nie wątp! Bo kiedy ja słucham jak mówisz o sobie jakies kocopalne bzdury to jest mi strasznie przykro, bo jesteś cudowna, wspaniała i piękna i jestem pewna że w końcu spotkasz swojego własnego Harrego i będziesz szczęśliwa. Zastanów się jeszcze, czy na pewno chcesz porzucić pisanie, poczytaj sobie nasze wszystkie komentarze i zrozum, że jesteś najlepsza! Porzucając już powagę i smutek nawiążę do rozdziału. Jest swietny ajsjsbbajaka i horan mój mistrz kochany haha czytałam to śmiejąc się i płacząc, ubolewając nad tym o czym wcześniej wspomniałam xd geniusz mój mały ;) Ty i horanek jesteście moimi dwoma słoneczkami<3 będę już kończyć mój zacny esej, mam nadzieję że zawarłam w nim wszystko co chciałam Ci przekazać. Twoja na zawsze oddana fanka Ordonka;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś genialna :D Świetnie piszesz :D Zapraszam do mnie : http://ijustwannaseeyouimaginyo1d.blogspot.com :D :* Pozdrawiam i życzę dalszej weny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominuję Cię do Liebster Award :D Szczegóły u mnie :http://ijustwannaseeyouimaginyo1d.blogspot.com :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny <3 Dodaj szybko next <3

    OdpowiedzUsuń