Otworzyłam usta na znak zdziwienia. Sparaliżowało mnie. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co się tutaj właściwie wyprawia. Zayn odepchnął ją od siebie. Widać było, że nie chciał tego pocałunku. Ta dziewczyna była jednak niezwykle nachalna i na nowo próbowała go pocałować. Siedziałam w bezruchu na łóżku nie do końca jeszcze odnajdując się w zaistniałej sytuacji. Nie wiedziałam co zrobić, wstać i jej z miejsca przypieprzyć, czy usunąć się z pokoju taranując ich w przejściu. Zabolało mnie to. Poczułam się w pewnym stopniu zdradzona i poniżona. Chyba każda dziewczyna będąc na moim miejscu poczułaby się zraniona.
- Daj mi spokój i wyjdź! - uniósł ton głosu Zayn.
- Nie słyszałaś? - krzyknęłam z głębi pokoju. Jej oczy skierowały się na moją postać. Chyba w tym momencie dopiero dostrzegła moją obecność.
- Upsss... Nie mówiłeś, że już masz kogoś na tę noc. - zachichotała. Zauważyłam, że jest po alkoholu.
- Nie wiem jak się tu dostałaś, ale wynoś się. - ostrzegł ją Malik.
- Czemu mnie tak traktujesz? - zapytała kobieta. - Przecież z tego co pamiętam zawsze cieszyłeś się na mój widok.
- Daj sobie spokój z takimi tekstami i wyjdź. - podniosłam się z łóżka i podeszłam do nich. - Odwal się od mojego faceta. - dodałam srogo. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i z kpiną odparła:
- Nic tu po mnie. - po czym tak zwyczajnie sobie poszła.
Byłam wściekła. Trzasnęłam drzwiami i skierowałam mój rozwścieczony wzrok na Malika.
- Kochanie... - zaczął i próbował mnie objąć, jednak się mu wyrwałam.
- Nawet nie próbuj. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- April... - wyszeptał. - O co jesteś zła? - zapytał zmartwiony. Chyba ruszyły go wyrzuty sumienia.
- O nic. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do okna za którym nocne Bradford tętniło życiem.
- Widzę że jesteś. - westchnął. - Mnie z nią nic nie łączy. - tłumaczył się.
- Akurat. - odparłam z drwiną. - Z żadną cię nigdy nic nie łączyło. - do moich oczu napłynęły łzy, których nie chciałam.
- To było rok temu. Wtedy wszystko było inaczej. - tłumaczył mi. - Przysięgam, że nic mnie z nią nie łączy. Z resztą widziałaś, była pijana. - bronił się.
- Nie chcę tego słuchać. - odparłam.
- Nie obchodzi mnie to czy chcesz, czy nie. - zaczął się złościć. - Możesz mi wierzyć albo nie, ale nie miałem z nią styczności od zeszłych wakacji.
- W zeszłe wakacje to raczej miałeś sporo "styczności" i to nie tylko z nią. Teraz mówisz, że kochałeś mnie od pierwszego wejrzenia, a widziałam cię zawsze co rusz to z inną panienką. - spojrzałam w jego oczy. Malowała się w nich złość.
- Co ty pieprzysz? - uniósł minimalnie ton głosu.
- Gdybyś mnie kochał, to nie sypiałbyś z innymi. Proste. - wytknęłam mu.
- Teraz tak mówisz. - pokręcił głową. - A ty myślisz, że jesteś lepsza? - chwycił mnie z kuriozalną siłą za ramię. - Chodziłaś z Billem, bo szukałaś przygód. Z Lukasem było podobnie. Sama go prowokowałaś, a potem udawałaś bezbronną April krzywdzoną przez życie. - powiedział na jednym wdechu tonem nie cierpiącym sprzeciwu, na co ja zareagowałam wymierzeniem mu siarczystego policzka, a on tylko wzmocnił uścisk.
- Związałeś się ze zwykłą dziwką. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Zayn zacisnął mocniej dłoń, którą oplatał moje ramię. -Puść mnie. To boli. - zaczęłam się z nim szamotać.
- Nie. - stwierdził stanowczo. - Kocham cię. - wysyczał i pocałował mnie namiętnie.
- Mam cię dość. - powiedziałam odtrącając go.
- Wiem, że nie. - odparł i gwałtownie pchnął mnie na łóżko, po czym przywarł mnie swoim ciałem do materaca. - Jak bardzo mnie teraz znienawidzisz? - wysapał do mojego ucha wsuwając dłoń pod spodenki od piżamy.
- Puść mnie. - protestowałam, jednak on był silniejszy.
- Nie puszczę cię. - oznajmił i łapczywie złączył nasze usta. - Myślisz, że mi było przyjemnie, kiedy ten kretyn cię całował, kiedy cię dotykał? - zapytał zdejmując ze mnie dolną warstwę bielizny. - Mówił słowa, które powinnaś była usłyszeć z moich ust? - dodał i spojrzał w moje oczy. Z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk, kiedy poczułam jego dłoń przy mojej kobiecości.
- Potrzebuję cię. - wyszeptałam do jego ust, a on zjechał z pocałunkami na moją szyję.
- Kocham cię. - wyszeptał.
Zaczęłam mu ulegać. Właściwie, to już teraz mógł zrobić ze mną co chciał. Byłam jego. Czułam jak szybko uderza jego serce, niemalże słyszałam jak dudni. Czułam fale gorąca które oblewały nasze ciała. Przez cały czas było mi mało Zayna. Zawsze mam go zbyt mało. Nigdy nie będę miała wystarczająco. Jego piękne perfumy unoszące się w powietrzu pokoju sprawiły, że do reszty już straciłam kontrolę. Zaczęłam go powoli rozbierać. Po chwili oboje byliśmy nadzy, otuleni jedynie naszą miłością. Oddawaliśmy sobie każdy pocałunek z pasją oraz namiętnością. Pod wpływem jego dotyku się rozpływałam. Pieścił mnie z taką zachłannością i brutalnością jak jeszcze nigdy wcześniej. Ciężko oddychał, w momentach, kiedy to ja dominowałam nad nim. Szybkimi ruchami dodawał rytmu naszym ciałom, które stały się niczym jedność. Kiedy czułam, go we mnie, świat znikał za mgłą ekstazy. Nie będąc w stanie zapanować nad sobą wbijałam paznokcie w jego plecy, ale on zdawał się nie czuć żadnego bólu. Ta noc była cudowna. On był cudowny. Nie zmrużyliśmy oka. Przez cały czas byliśmy zajęci sobą. Nawet pod prysznicem z samego rana.
- Pamiętaj, że jesteś moja. - wyszeptał mi do ucha kiedy się ubierałam, a następnie musnął moje wargi.
- Pamiętam. - odparłam i ominęłam go padając na łóżko.
- Idziemy na śniadanie? - zapytał. Ja jedynie wzruszyłam ramionami. - Jeszcze ci nie przeszła złość? - usłyszałam.
- Daj spokój. - wymamrotałam chwytając za telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Byli to moi rodzice. Prawdę mówiąc ten telefon wyswobodził mnie od kolejnej bezsensownej rozmowy z Zaynem. Kocham go z całego serca, ale momentami zastanawiam się, czy to wszystko ma sens. Tyle rzeczy jest przeciw nam. Warto walczyć?
Kiedy zakończyłam pogawędki z rodzicami odłożyłam telefon na szafkę nocną i ulokowałam swoje spojrzenie w Zaynie, który właśnie przeglądał się w lusterku. Narcyz. Nie miałam sił się odezwać słowem. Byłam wycieńczona po całej nocy, a Zayn z dziwnych przyczyn zaczął mnie irytować swoją obecnością. W zeszłe wakacje było o tyle lepiej, że gdy mnie wkurzył mogłam trzasnąć drzwiami i zamknąć się w swoim pokoju. Czegoś mi brakuje w naszym związku. Niby jest idealnie, ale nadal nie tak jak powinno być. Zdarza nam się zbyt wiele wybuchów i napadów. To staje się męczące. Teraz oboje odczuwamy nieopisany żar, ale co będzie kiedy ten żar się wypali i pozostanie po nim tylko bezużyteczny popiół? Co wtedy?
Zerknęłam kątem oka na mój tatuaż. Po co ja się na niego zgodziłam? Jest jak metka, która ma oznaczać "Własność Zayna". Stałam się jego własnością. Gdzie do jasnej cholery podział się mój indywidualizm? Nie chcę mu jak na razie nic mówić, ale zaczęłam odczuwać poranne mdłości. Co jeśli zaszłam w ciążę? To nas zniszczy. Nie jesteśmy gotowi na dziecko. Ja nie jestem gotowa. Chcę coś w życiu osiągnąć, a macierzyństwo tylko pokrzyżuje moje plany. Z resztą wątpię, żeby Zayn też się specjalnie cieszył na dziecko. Przecież jest za młody. Kiedy wrócimy do Londynu będę musieć skonsultować się z ginekologiem i zrobić miliard testów ciążowych, aby mieć stuprocentową pewność. Nie wyobrażam sobie nawet, co by było gdyby wynik był pozytywny. Pewnie musiałabym zrezygnować z moich marzeń, ze studiów, z mojego normalnego życia. Musiałbym zajmować się domem, dzieckiem, Zaynem i walczyć z wszystkimi panienkami które się koło niego kręcą. Każdej z nich mam ochotę wydrapać oczy.
- Muszę wieczorem zadzwonić do Stylesa. - odezwał się nagle Malik wyrywają mnie tym samym z zamysłu.
- Po co? - zapytałam.
- Został ojcem. - oznajmił.
- Jak to? - zaciekawiłam się.
- Wpadł sobie z jakąś laską. - wyjaśnił. - Nawet nie wie, kim ona dokładnie jest. Nie pamięta jej. Twierdzi, że chyba był pijany jak ją posuwał. - dodał.
- I co teraz?
- A co ma być? Jego syn ma pół roku. Dzisiaj ma jechać i się z nimi spotkać po raz pierwszy.
- Jak on się czuje? - dociekałam.
- A jak ci się zdaje? Jest rozbity. Miał nadzieję, że to nie jego, ale testy potwierdziły ojcostwo. Współczuję mu. Zostać ojcem w tym wieku to jakaś porażka. Koniec imprez, beztroskich wypadów, rutyna w związku. - zaczął wymieniać, a ja poczułam, że słabnę.
- Tak to właśnie widzisz? - zapytałam unikając jego spojrzenia.
- Bycie ojcem jest ekstra, ale wszystko w swoim czasie. Nie wyobrażam sobie, żebym teraz miał nim zostać. To by wszystko przekreśliło.
- A jakbyśmy sobie wpadli? - wyszeptałam.
- O czym ty mówisz? Czy ty... - nie dokończył.
- Nie mówię, że jestem w ciąży, tylko się pytam co by było gdyby. - przekręciłam oczami.
- Nic. Musielibyśmy jakoś temu stawić czoła. Nie zostawiłbym cię samej. Przecież wiesz. - uśmiechnął się do mnie.
- Właśnie to chciałam usłyszeć. - odwzajemniłam jego mimikę, po czym wstałam z łóżka i podeszłam do fotela na którym spoczywał Zayn i zajęłam miejsce na jego kolanach, a on oplótł mnie mocno ramieniem.
- Kiedyś będziemy mieć gromadkę dzieci. Będziemy patrzeć jak stawiają pierwsze kroki, jak nabijają sobie pierwsze guzy, jak zaczynają szkołę, jak przeżywają pierwszą miłość, jak spełniają swoje marzenia, jak poznają swoje drugie połówki i zostawiają nas starych, schorowanych rodziców. - musnął mój policzek.
- A potem będą nam przywodzić wnuki na wakacje i będziesz ich zanudzał opowieściami ze swojej młodości, o naszej miłości, będziemy je zabierać nad Tamizę, karmić ptaki w parku. - zaczęłam wymieniać.
- To nasze przeznaczenie. - zaśmiał się.
- Zayn, lepiej nie wybiegajmy aż tak daleko w przeszłość. - poprosiłam. - Nie planujmy niczego. Niech będzie co ma być. - pocałowałam go.
- Boję się, że cię któregoś dnia stracę. - usłyszałam nagle.
- Nie stracisz. "Zayn" i "April" na zawsze. - przejechałam dłonią po jego nadgarstku na którym widniało moje imię. - Idziemy na to śniadanie? - zmieniłam nagle temat, żeby nie zrobiło się zbyt sielankowo.
- Może najpierw mała powtórka z rozrywki, a potem śniadanie? - zaśmiał się łobuzersko i uniósł ostrożnie moją bluzkę.
- Nie. Ja mam już dość. - odparłam i doprowadziłam się do ładu. - Chodź. - wstałam i podałam mu dłoń, którą on chwycił.
***Zayn***
- Co chcesz zjeść? - zapytała, kiedy zeszliśmy do kuchni.
- Poczekajmy może lepiej na kucharkę. - zaproponowałem siadając za stołem.
- No chyba żartujesz. Masz dwie rączki? - zapytała - Sam jesteś w stanie sobie zrobić śniadanie.
- Ty mi zrób. - uśmiechnąłem się słodko. - Nikt nie robi tak pysznych kanapek jak ty. - posłałem jej buziaka.
- A ja za to wolę twoje. - uśmiechnęła się. - Wiesz gdzie jest chleb, wędlina, warzywa. Dasz sobie radę. - dodała.
Nie wygram z nią. To jest pewne. Nie lubi ulegać. Jedynie w sypialni powala mi na dominację nad sobą, a na co dzień to ona wbrew wszystkiemu rozdaje karty. Nie przeszkadza mi to. Obawiam się tylko, że ona nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, ile tak na prawdę dla mnie znaczy. Przecież nie ma rzeczy, której jej nie ofiaruję. Chcę żeby była najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
Rozleniwiony zrobiłem śniadanie. Nie jestem mistrzem kulinarnym, ale podobno jej smakowało. Jest dobrą aktorką. Po śniadaniu, które właściwie było naszym obiadem, wzięliśmy moje siostry i poszliśmy na spacer. Ja oczywiście nalegałem, żebyśmy poszli sami, ale April się uparła, że chce się z nimi lepiej poznać. Cała ona. Przez ponad dwie godziny musiałem wysłuchiwać jakiś babskich pogaduszek, ale zasłużyłem sobie na to, bo ona musiała wczoraj wytrzymać przy mnie i przy moich kumplach. Teraz jesteśmy kwita. Przez moment przeleciała mi przez głowę myśl, żebyśmy tu zostali na stałe, ale szybko ją zanegowałem przypominając sobie o pewnych osobach i zdarzeniach, przez które April może się źle czuć w tym mieście. Po spacerze wróciliśmy do hotelu i postanowiliśmy wyjść się zabawić. Wybraliśmy wspólnie "Hot Clab". Ani ona, ani ja nie lubimy tego klubu, jednak czysty sentyment minionego lata wręcz zmusza nas do odwiedzenia go. Szybko więc się odświeżyłem i ubrałem, po czym siedziałem bezczynnie gapiąc się w telewizor, ponieważ April znowu kazała mi na siebie czekać, ale przyznam, że się opłacało, bo wyglądała niczym jedna z gwiazd Hollywood.
- Po twoim godzinnym pobycie przed lustrem liczyłem na coś efektywniejszego. - zaśmiałem się.
- Tak? To może zróbmy tak, że ty tu sobie zostaniesz, a ja pójdę sama do klubu. To będzie efektywne. - uniosła lewą brew.
- Tylko się z tobą droczę. - zaśmiałem się pod nosem i pocałowałem ją namiętnie.
- No ja myślę. - oddała pocałunek.
***April***
Wychodząc do klubu miałam mieszane uczucia, czułam bowiem, że spotkam tam Billa. Na chwile obecną, to ostatnia osoba, z którą chcę mieć do czynienia. Zayn bywa porywczy, więc nie wykluczone, że spotkanie z blondynem mogłoby i tym razem skończyć się na komisariacie.
Nocne Bradford jest piękne, mieni się milionami rozmaitych barw jaskrawych neonów. Nic się tu nie zmieniło od zeszłego lata. Nawet ludzie, których mijaliśmy na chodniku w drodze do "Hot Club" mieli znajome twarze. Nie wykluczone, że bawiliśmy się niegdyś razem na tych samych imprezach. Czuję się tu jak w domu. Niezwykle przywiązałam się do tego miejsca i wiem, że ono do mnie również. Przyjeżdżając tu rok temu byłam pewna obaw, wewnętrznej walki oraz determinacji. Teraz jestem po prostu szczęśliwa w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Zayn przez całą drogę do klubu kurczowo ściskał moją dłoń i przesyłał gniewne spojrzenia wszystkim mijającym nas facetom w każdym przedziale wiekowym. Tak jest - bad boy wrócił do miasta. Większość zarówno mężczyzn jak i wypacyfikowanych kobiet witała się z Malikiem. On serio coś znaczy w tym mieście. Niesamowite jest to, jak bezpiecznie czuję się będąc blisko niego. Teraz odkryłam dlaczego go tak mocno pokochałam w zeszłe wakacje. On najzwyczajniej w świecie był gnojkiem mogącym przysporzyć mi masę kłopotów, a ja mam talent i aspiracje do tego, żeby sprowadzać na siebie same problemy. Był niczym zakazany owoc, który kusił mnie każdym prowokującym spojrzeniem, uśmiechem, zapachem, czy dotykiem, którego nie chciałam zaznać na swojej skórze, bo wiedziałam, że któregoś dnia mu ulegnę. Aura ciemności, która go otaczała oraz ryzyko wiążące się z jego osobą budziły we mnie najdziksze pragnienia. Był niebezpieczny. Niebezpieczny. Nieprzewidywalny. Mroczny. Zbuntowany. Uwodzicielski. Był usposobieniem wszystkich negatywów i pozytywów, których chciałam uniknąć w mężczyźnie, bo tworzyły go zbyt idealnym. Zawsze ciekawiło mnie, co on tak na prawdę myśli o mnie. Do dzisiaj tak jest. Chciałabym się nauczyć czytać w jego myślach, aby wiedzieć, co zrobić, żeby być jego ideałem kobiety. Nie jestem święta - wiem. Zdarza mi się mieć gorsze dni, wstrzynać bezsensowne awantury, odtrącać go, skupiać się na sobie, ale nikt nie może mi zarzucić, że go nie kocham i nie staram się walczyć o nasz związek. Zbyt dużo nas wtedy ominęło, aby teraz móc tak po prostu się poddać. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale to co teraz czuję, jest prawdziwe i zawsze już będzie.
Kiedy w końcu weszliśmy do "Hot Club", rozpoznałam ten charakterystyczny odór alkoholu i tytoniu. W powietrzu swobodnie unosiła się chmura dymu. Ludzie byli już konkretnie wstawieni. Znowu zauważyłam kilka znajomych twarzy, ku mojemu zdziwieniu, one też mnie dostrzegły. Wspólnie z Malikiem udaliśmy się w głąb sali, przedzierając się przez pijanych, ujaranych, tańczących ludzi. Ten klub to syf, ale wspominam go w miły sposób. Pamiętam, jak przyszłam tu po raz pierwszy. Bill kazał mi zająć miejsce przy jednym ze stolików, a sam poszedł po piwo. Na przeciwko mnie stała grupka chłopaków z odpalonymi papierosami i piwem w ręku. Wszyscy śledzili mój każdy ruch. Jak się później okazało, na zlecenie Zayna. Od zawsze się o mnie troszczył, ale nie okazywał tego. Teraz wszystko jest tak jak powinno być. Troszczymy się o siebie nawzajem i nie musimy udawać obojętności.
Malik wypatrzył gdzieś wśród tłumu machającego do niego Matta. Postanowiliśmy do niego podejść. Dawno go nie widziałam. Nic się nie zmienił.
- Stary. - powiedział witając się z Zaynem z bara. - Co cie sprowadza do Bradford? - zapytał na wstępie.
- Nic takiego. Mama nalegała, żebym przyjechał, więc jestem. - zaśmiał się Malik, po czym przysunął mnie do siebie i objął w pasie.
- Hej. - przywitałam się krótko.
- Lena! Kopę lat. Zmieniłaś się, wiesz? - zaśmiał się i mocno mnie przytulił. - Brakowało mi cię tutaj. Na długo przyjechałaś do pracy? - dodał.
- Nie przyjechałam do pracy. - odparłam natychmiastowo.
- Więc co tu robisz? - zdziwił się. - Chodźcie na korytarz, bo strasznie głośno. - dodał, a my ruszyliśmy za nim.
- Przyjechała odwiedzić teściów. - oznajmił Malik, kiedy znaleźliśmy się już przy wejściu do szatni oraz toalet.
- Teściów? To znaczy, że wy ten tego? - zafalował brwiami. - Ciekawe rzeczy się dzieją. - zaśmiał się. - Co prawda wiedziałem, że oboje jesteście w Londynie, ale nie sądziłem, że się na siebie natkniecie.
- Tak się składa, że studiujemy razem. - wyjaśniłam.
- To kiedy ślub? - wypalił z grubej rury. - Pewnie szybko. - puścił nam obojgu oczko.
- Jeszcze nie... - zawahałam się. - Chyba jest za wcześnie, żeby rozmawiać o ślubie. - uśmiechnęłam się lekko. Zayn milczał, właśnie teraz, kiedy potrzebowałam usłyszeć cokolwiek z jego strony na ten temat.
- Rozumiem. - odwzajemnił mimikę Matt - Nie ma co się śpieszyć.
- Dokładnie. - wymamrotał Malik.
- A gdzie jest twoja narzeczona? - zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Rozstaliśmy się. - westchnął.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Zwyczajnie. Wielkie uczucie, które się wypaliło. Znudziliśmy się sobą. - odparł z uśmiechem. - Bywa.
- Tak mi przykro... - zamartwiłam się. - Gdzie ona teraz jest? - dociekałam, co pewnie było nie na miejscu.
- Prawdę mówiąc, to nie mam pojęcia. Chyba w Leeds. Ma nowego chłopaka. Chyba to coś poważnego, a ja stałem się wolnym strzelcem i takie życie mi odpowiada. - zaśmiał się upijając łyk piwa z butelki.
- Taaaaak... to były czasy. - westchnął Zayn.
- Kochanie, masz mi coś do powiedzenia? - uniosłam lewą brew spoglądając na niego.
- Żartowałem. - zaśmiał się słodko i pocałował mnie.
- Dobra gołąbki, fajnie było was znowu zobaczyć. Bywajcie, ja idę coś upolować. - puścił nam oczko i ruszył w swoją stronę.
- Też kiedyś byłeś taki? - zapytałam.
- Nie mała, ja byłem sto razy bardziej napalony. - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, po czym z pasją wpił się w moje usta.
- I marzyłeś o każdej lasce pod słońcem... - odparłam przerywając moment pocałunku.
- Tak. Aż do pewnej nocy, kiedy to taka jedna o mało co mnie nie rozgniotła w moim własnym łóżku, gdy spałem. - roześmiał się i pstryknął mnie w nos, po czym ponownie mnie pocałował napierając na mnie całym ciałem.
Jak dotąd ten wieczór był perfekcyjny, ale nic nie może przecież trwać wiecznie.
- No proszę, proszę. - usłyszeliśmy znajomy, męski głos. Tego się właśnie obawiałam.
- Czego chcesz? - zapytał gniewnym głosem Malik mierząc Evansa wzrokiem.
- Nic. Chciałem cię tylko spytać, czy już zdążyła ci dać dupy, Malik? - zapytał z drwiną zaciągając się papierosem.
Na reakcję Zayna nie trzeba było długo czekać. Z furią rzucił się na Billa i oboje zaczęli się szamotać. Bałam się, że się pozabijają, więc bez dłuższego namysłu wkroczyłam między nich i zaczęłam ich rozdzielać. Oboje zdawali się nie zwracać uwagi na moją obecność wśród i prośby, które sugerowały, że mają z tym skończyć. Kiedy Zayn zamachnął się, żeby pięścią rozkwasić nos Billa, szybko złapałam jego nadgarstek z wszystkich sił i spojrzałam w jego oczy. - Zayn, nie rób tego. Proszę. - wyszeptałam. Zayn zawahał się, ale ostatecznie ustąpił. - Wychodzimy. - rozkazałam tonem nie cierpiącym sprzeciwu i łapiąc jego dłoń, wyprowadziłam go na zewnątrz. Chłopak snuł się za mną ociężale. W milczeniu oddalaliśmy się od klubu. - Usiądźmy. - ponownie rozkazałam, kiedy dostrzegłam ławkę przy fontannie na jakimś małym placu porośniętym drzewami. Chłopak ponownie wykonał polecenie i usadowił się na ławce. - Krwawisz. - zwróciłam mu uwagę.
- Ta ciota rozbiła mi łuk brwiowy - wkurzył się. - I jak ja teraz wyglądam?!
- Pokaż to. - rozkazałam. Przyjrzałam się ranie, co nie było łatwe w bladym świetle latarni. Miał lekko rozcięty łuk, wręcz zadrapany. Nic wielkiego. Wyjęłam z kieszeni jego spodni chusteczkę higieniczną i przyłożyłam ją do krwawiącego miejsca. Zasyczał z bólu.
- Nie ma powodu do paniki. - uśmiechnęłam się lekko. - Do wesela się zagoi.
- Wesela? - zapytał zdezorientowany.
- Tak się mówi w Polsce. - wyjaśniłam.
- Myślałem, że się mi oświadczasz. - zaśmiał się.
- Serio, aż tak mocno oberwałeś, że ci się w główce pomieszało? - zapytałam. - Od kiedy to kobieta się oświadcza?
- Różnie bywa. - odparł obejmując mnie ramieniem.
- No tak, ale to facet powinien stanąć na wysokości zadania.
- A jeśli okoliczności nie będą romantyczne i nie będzie miał pierścionka, a bardzo będzie chciał się oświadczyć? Co wtedy? - zapytał.
- Liczy się samo pytanie. - zaśmiałam się.
- Czekaj, jak ono brzmiało? - zapytał.
- Wyjdziesz za mnie? - odpowiedziałam.
- No i widzisz. W tym momencie się mi właśnie oświadczyłaś. - roześmiał się.
- Podszedłeś mnie! - krzyknęłam i również wybuchnęłam śmiechem.
- Da się? Da się. - powiedział z samozachwytem.
- Jesteś okropny. - westchnęłam.
- Ty też. - wyszeptał na moje uchu - Ale strasznie za tobą szaleję mała - dodał.
- Mała? Mała to jest twoja pała... Ja jestem niska. - pokazałam mu język.
- Coś ty powiedziała? - oburzył się.
- Słyszałeś. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Mam nadzieję, że jednak się przesłyszałem. Uważasz, że jest mały? - uniósł lewą brew.
- Zayn, błagam cię. Dorośnij. - przewróciłam oczami.
- Podważyłaś moją męskość, więc odpowiedz. - trącił mnie lekko łokciem.
- Tak się mówi. - odparłam z powagą.
- Jak? - zapytał.
- Zayn! - tupnęłam nogą jak pięciolatka. - Wiesz co miałam na myśli, więc się nie czepiaj. - powiedziałam na jednym wdechu, a on się szeroko uśmiechnął. - Co? - zapytałam.
- Nic. - szepnął. - Mam bardzo poważne pytanie. - zaczął z powagą.
- No?
- Będziesz mnie nadal kochać, nawet z tą rozciętą brwią? - zapytał, a ja roześmiałam się. - No i z czego się śmiejesz, ja poważnie pytam. Właśnie moja uroda ucierpiała, a ty masz to w nosie. - udał oburzonego.
- Będę. - odparłam nadal zanosząc się śmiechem. Moja odpowiedź go ucieszyła, bo znienacka pocałował mnie.
Uwielbiam te nasze bezsensowne rozmowy. Uwielbiam jego. To nie do pomyślenia, że już jutro musimy wrócić do Londynu, ale grunt, że tym razem nie wyjeżdżam sama. Teraz nasza przyszłość wiąże się z Londynem. Tam też jest nam dobrze. Chyba miejsce w którym jesteśmy nie będzie odgrywać znaczącej roli, tak długo, aż będziemy razem.
No i mamy XVI rozdział ;). Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, mam nadzieję, że się opłacało. Zauważyłam pod ostatnim postem komentarz z prośbą o +18 ;). Cóż... co prawda +18 to to nie jest, ale powiedzmy, że +16.
Chyba każdy z was się ze mną zgodzi, że to opowiadanie schodzi na psy = coraz bardziej przewidywalna i nudniejsza robi się akcja. Chyba najwyższy czas je już powoli kończyć. Nie sądzicie?
Daję Wam szansę zadecydowania o tym, ile jeszcze rozdziałów powstanie. Piszcie w komentarzach pod postem jak długo jeszcze chcecie się męczyć z Zapril ;). Wszystko zależy od Was kochani! :)
8 komentarzy = next chapter ♥
+18 ? hahaha czemu nie xd
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze 💕
OdpowiedzUsuńCo do ilości rozdziałów to dla mnie specjalnie nie ma różnicy, tylko abyś pisała, bo robisz to genialnie xx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGenialnie piszesz i świetnie gdybyś sprawdziła http://fight-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/ x
UsuńNooo noooo zapowiada się świetnie tylko błagam by April nie była w ciąży a na nastęone +18 niech się zabezpieczają
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czasu na pisanie kochana @xdmysweetlovato xx
Suuper ♥
OdpowiedzUsuńCóż... Myślę, że jeśli uważasz, że opowiadanie robi sie nudne, to powinnaś wprowdzić jakąś akcje czy coś...
OdpowiedzUsuńNie wiem...
Cos takiego BAD xD
Lepiej żeby April nie byla w ciąży, bo historie gdzie para ma dziecko już nie są takie fajne, bo muszę opiekować tym dzieckiem i w ogóle wszystko się kręci wokół tego :P
Wstyd przyznać, ale uwielbiam takie momenty +18 tak jak u Zapril :3
To było takie AWWWW :D
Życzę ci weny i żebyś wymyśliła jakiś zwrot akcji, żeby nie zrobiło się nudno :)
Super opowiadanie! :*
Czekam na next <3
Cudny... W końcu się doczekałam... Mam nadzieje że zajrzysz na mojego bloga:-*:-*:-*:-* czekam na nn
OdpowiedzUsuńNie schodzi na psy! jak dla mnie rozdziałów powinno być jeszcze 9837383900909988 xD bardzo się do nich przywiązałam, więc będzie mi ich jakby brakować, ale jakoś dam radę, bo wiem że nowe opowiadanie będzie równe cudowne i świetne:D Jak dla mnie ciąża byłaby spoko ;) I wgl to dlaczego Ty jesteś taka zdolna? jestem pewna, że co najmniej połowa Twojego talentu miała być moja, tylko Ty taka pazerna jesteś haha xD Przechodząc do sedna, to musisz sama zdecydować, czy już kończysz, bo pamiętaj, że nic na siłę. Jeśli czujesz, że już powinnaś i chcesz skończyć, to tak zrób, każda decyzja będzie dobra, bo albo to, albo nowe;> wszystko co piszesz jest najlepsze pod każdym względem. Dziękuję, że mogłam stać się fanka tego ff no i Ciebie oczywiście xD I teraz wzięło mnie na sentymenty, bo przecież dzięki temu ff się poznałyśmy ;_; Dziękuję za wszystko bejbe!<3 Ordonka;*
OdpowiedzUsuń